Od poniedziałku żłobki i przedszkola są otwarte m.in. dla dzieci rodziców pracujących w podmiotach leczniczych czy w służbach mundurowych. Problem polega na tym, że praktyka nijak ma się do teorii i przedszkola mogą być otwarte dla wszystkich dzieci, a każdy rodzic może spróbować wysłać dziecko do placówki. Wszystko dlatego, że dyrektorzy nie mają żadnej możliwości weryfikacji, czym faktycznie zajmuje się rodzic.
Przedszkola mogą być w praktyce otwarte dla wszystkich dzieci. Dyrektorzy bezradni
Twardy lockdown w Polsce od soboty to przede wszystkim zamknięte sklepy budowlane i meblowe (o powierzchni powyżej 2000 m2) czy zamknięte salony fryzjerskie, kosmetyczne i tatuażu. Od poniedziałku zamknięte zostały również żłobki i przedszkola – przynajmniej w teorii. Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji z dnia 26 marca, na wniosek rodziców dzieci posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego oraz rodziców wykonujących zawody określone w rozporządzeniu, dyrektor przedszkola ma obowiązek zorganizować zajęcia w placówce. Mowa o rodzicach, którzy:
- są zatrudnieni w podmiotach wykonujących działalność leczniczą,
- realizują zadania dotyczące koordynacji ratownictwa medycznego,
- realizują zadania publiczne w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19,
- pełnią służbę w jednostkach zapewniających bezpieczeństwo i porządek publiczny,
- wykonują działania ratownicze,
- są zatrudnieni w jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej, ogrzewalniach, noclegowniach, placówkach zapewniających całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub osobom w podeszłym wieku czy w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, regionalnych placówkach opiekuńczo-terapeutycznych oraz w interwencyjnych ośrodkach preadopcyjnych,
- są zatrudnieni w formach opieki nad dziećmi w wieku do lat 3 czy w jednostkach systemu oświaty, o których mowa w art. 2 ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. – Prawo oświatowe, i realizują zadania na terenie tych jednostek.