Kochanie, weźmy razem kredyt, ale dom będzie na mnie
Do napisania tego artykułu zainspirował mnie autentyczny wpis w mediach społecznościowych. Jego autorka szukała bowiem porady w sprawie, która tak naprawdę może przytrafić się wielu osobom. Jej sprawa natomiast wygląda następująco: wraz z partnerem wiele lat temu kupiła dom na kredyt. Kredyt był wspólny, a więc raty kredytowe regulowali oboje po połowie. Teraz jednak para się rozstała i pojawił się poważny problem. Okazało się bowiem, że prawo własności do nieruchomości ma wyłącznie partner.
Internautka zapytała więc, czy ma jakiekolwiek szanse na podział nieruchomości po połowie, skoro spłacała połowę rat kredytowych. Niestety odpowiedź tutaj padła jednoznaczna: szans na to nie ma żadnych.
Wspólny kredyt hipoteczny nie zapewnia prawa do nieruchomości
Z wpisu internautki wynika, że na zakup domu wzięła kredyt hipoteczny wspólnie z partnerem, z którym żyła w nieformalnym związku. Pary nie łączyła więc wspólność majątkowa jak w przypadku małżonków. Oboje jednak byli wpisani w umowie kredytowej jako współkredytobiorcy, a zatem oboje byli też solidarnie odpowiedzialni za spłatę zobowiązania.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Jednak samo figurowanie w umowie kredytowej nie jest równoznaczne z posiadaniem prawa własności do nieruchomości, która była sfinansowana kredytem. Prawo to bowiem potwierdzają wyłącznie akt notarialny i wpis do księgi wieczystej, o czym internautka albo nie wiedziała, albo przy kupowaniu domu zgodziła się na to, by nie została w takich dokumentach uwzględniona. Oba scenariusze są możliwe, zwłaszcza że samego banku zwykle nie interesuje, czy wszyscy współkredytobiorcy są właścicielami nieruchomości. Zazwyczaj wystarczy, jeśli w księdze wieczystej figuruje przynajmniej jeden z nich.
To sami kredytobiorcy powinni zatem zadbać o zabezpieczenie swoich interesów, czyli np. ustalić wspólną własność nieruchomości w formie udziałów. W przypadku naszej internautki mógłby być to podział 50/50, jeżeli faktycznie po połowie z partnerem ponosili koszty spłaty kredytu. Dobrym rozwiązaniem byłaby też umowa konkubencka, która regulowałaby kwestie podziału majątku i kredytu po rozstaniu.
Pokrzywdzona internautka ma jednak pewne możliwości dochodzenia swoich praw
Sytuacja internautki jest nie do pozazdroszczenia, ponieważ okazuje się, że pomimo uczestniczenia w spłacie kredytu na dom nie ma teraz żadnego prawa do nieruchomości. Nie oznacza to jednak, że jest na całkowicie przegranej pozycji. Może bowiem domagać się od byłego partnera zwrotu poniesionych przez siebie kosztów rat kredytowych. Prawo do tego zapewnia jej art. 376 § 1 Kodeksu cywilnego, który mówi o tzw. regresie dłużników solidarnych. Wspólny kredyt hipoteczny ma natomiast charakter takiego solidarnego zobowiązania.
Warto dodać, że internautka powinna także w pierwszej kolejności rozwiązać kwestię wspólnego kredytu, jeśli jego umowa wciąż obowiązuje. W przeciwnym razie bowiem nadal będzie odpowiedzialna za spłatę zobowiązania, a więc bank w każdej chwili będzie mógł domagać się od niej spłaty rat kredytowych. W takiej sytuacji najlepiej więc, jeśli to partner przejmie cały kredyt na siebie lub do umowy kredytowej w miejsce internautki zostanie dopisana inna osoba. Na takie rozwiązanie muszą się jednak zgodzić wszystkie strony umowy, a więc nie tylko były partner, ale również bank.