To, że pandemia odbije się na rynku mieszkań, było „oczywistą oczywistością”. Jednak skala krachu i tak zaskakuje. W drugim kwartale roku w Warszawie mieliśmy spadek sprzedaży mieszkań aż o 55 procent! Podobnie jest zresztą w innych dużych miastach.
W Polsce mieszkania w największych miastach drożały przed pandemią we wręcz absurdalnym tempie. I przez koronawirusa ceny się jakoś strasznie nie zmieniły. Co innego popyt.
Z raportu redNet Property Group i CBRE wynika, że w trzech dużych metropoliach sprzedaż spadła o ok. połowę w drugim kwartale – względem analogicznego okresu w 2019 r.
Najwięcej nabywców ubyło w stolicy – tam sprzedano aż o 55 proc. mniej mieszkań niż rok temu! Na drugim miejscu jest Łódź z 50-procentowym spadkiem, a za nią Trójmiasto. W nadmorskiej aglomeracji sprzedało się o 48 proc. mieszkań mniej.
Spadki są zresztą we wszystkich dużych miastach – choć we Wrocławiu i Krakowie mniejsze. W tym pierwszym mieście sprzedało się o 41 proc. mieszkań mniej, w drugim – o 37 proc.
Ciekawostką jest Poznań – tam spadek wyniósł „tylko” 10 proc. w porównaniu do zeszłego roku.
Sprzedaż nowych mieszkań. Czy to koniec pewnej epoki?
Skąd te spadki? Niby nie jest to zbyt trudne pytanie – oczywiście nie można tego nie wiązać z epidemią koronawirusa i zamrożeniem gospodarki w II kwartale roku.
Ale na pewno nie jest to cała odpowiedź. Jak uważają eksperci, nabywcy nieruchomości wstrzymywali o zakupie mieszkań. Często nie dlatego, że zmieniła im się sytuacja zawodowa, ale też liczyli, że epidemia sprawi, że ceny nieruchomości spadną. Tak się jednak raczej nie stało.
To może sugerować, że statystyki sprzedaży mieszkań mogą w miarę szybko wrócić do przedwirusowej normalności.
Ale czy faktycznie wrócą? Tu na odpowiedź musimy poczekać przynajmniej do października. Może się jednak okazać, że mamy koniec pewnej epoki, jeśli chodzi o nieruchomości.
Bo do tej pory liczyła się przede wszystkim lokalizacja. Nic dziwnego – lokum w centrum pozwala ominąć korki, no i takie mieszkanie łatwiej wynająć. Jednak wiele firm preferuje teraz pracę zdalną. A jeśli nie musimy dojeżdżać do biura, to chętniej decydujemy się na mieszkania na przedmieściach, a nawet jeszcze dalej – pod miastem. Rynek wynajmu też czeka wstrząs. Większość uczelni nie wraca od października do normalnego trybu. Zajęcia będą zwykle zdalne lub mieszane. A to powoduje, że studentom już się nie opłaca wynajmować mieszkań.
Oczywiście rynek może przeregulować dodatkowo druga fala koronawirusa – zwłaszcza, jeśli spełnią się te czarniejsze scenariusze.
Czy więc w kolejnych kwartałach czeka nas kolejny spadek sprzedaży mieszkań? Jeśli tak, to pewnie wreszcie ceny będą musiały spaść. A mieszkanie w centrum Warszawy czy Wrocławia przestanie być marzeniem ściętej głowy dla młodych przedstawicieli klasy średniej.