Eksperci przewidują, że zbliża się druga fala koronawirusa. Według relacji niemieckich mediów, ta już nadeszła. W najbliższych miesiącach możemy spodziewać się wzrostu liczby zachorowań, przynajmniej w skali Europy. Czy polska gospodarka jest na to gotowa? Wiele wskazuje na to, że drugi lockdown mógłby przynieść wręcz załamanie.
Niemcy podejrzewają, że druga fala koronawirusa mogła już nadejść
Wieści z Niemiec nie napawają optymizmem. Wzrost liczby zachorowań do blisko 800 w ciągu jednego postawił pytanie, czy spodziewana jesienią druga fala koronawirusa przypadkiem nie nadeszła już teraz. Wszyscy z pewnością mamy w pamięci początek epidemii. Strach, chaos, niepewność, gorączkowe próby przestawienia państwa na walkę z nowym kryzysem.
Bardzo możliwe, że pomimo wszelkich możliwych środków ostrożności, także w Polsce sytuacja może się pogorszyć. Trzeba przyznać, że do tej pory nie było tak źle. Owszem, co rusz pojawiają się nowe ogniska choroby. Jednak statystycznie rzecz ujmując, daleko nam do dramatu Włoch z początku Epidemii, czy sytuacji Stanów Zjednoczonych, Brazylii czy nawet Wielkiej Brytanii dzisiaj.
Nie ulega jednak wątpliwości, że nawrót koronawirusa w całej epidemii może spowodować także powrót restrykcji. Tylko czy polska gospodarka wytrzymałaby kolejny lockdown? Jak podaje Business Insider, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz jest w tym przypadku raczej pesymistą. Ponowne zamrożenie gospodarki mogłoby oznaczać wręcz załamanie.
Ponowny lockdown, zdaniem Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, oznaczałby katastrofę dla gospodarki
Szczególnie negatywnie takie posunięcie odczuliby przede wszystkim właśnie mali i średni przedsiębiorcy. Rzecznik uważa, że kolejny lockdown stanowiłby dla nich katastrofę. Jego zdaniem jedynym realnym posunięciem w takim przypadku mogłaby być krótkotrwała blokada lokalnych ognisk. Takie rozwiązanie wymagałoby ponownego zastosowania rządowej pomocy dla przedsiębiorców, jednak tym razem o charakterze bardziej lokalnym – dla firm z konkretnego regionu.
Pytanie jednak, czy druga fala koronawirusa w ogóle skłaniałaby rządzących do rozważania lockdownu? Drastyczna reakcja na początku epidemii niekoniecznie wynikała przecież z samego zagrożenia chorobą. Podstawowym celem wszystkich restrykcji było spłaszczenie krzywej zachorowań. Dzięki temu państwo zyskało czas na przygotowania służby zdrowia do działania w trakcie epidemii.
Wiele ograniczeń po czasie możemy uznać za przesadne lub niepotrzebne. Warto jednak pamiętać, że koronawirus stanowił wówczas zagrożenie nowe i zupełnie nieznane. Działania podejmowane przez rząd, nie ma się co oszukiwać, często nosiły znamiona improwizacji. Przykładem mogą być chociażby drakońskie kary administracyjne od sanepidu za nieprzestrzeganie choćby i najbardziej kuriozalnych ograniczeń. Takich jak zakaz biegania po lesie.
Dzisiaj, na szczęście, jest inaczej. Rządzący wiedzą już raczej co robić i czego lepiej nie robić. Także społeczeństwo jest mniej-więcej oswojone z koronawirusem. Nawet, jeśli niezbyt chętnie podporządkowuje się rygorom, to zdaje sobie sprawę z tego, że w razie potrzeby rządzący mogą wprowadzić je znowu. Druga fala koronawirusa nie powinna też stanowić aż tak dużego szoku dla przedsiębiorców.
W trakcie drugiej fali koronawirusa i rządy i obywatele siłą rzeczy będą korzystać z doświadczeń nabytych w trakcie pierwszej
Oczywiście, łatwo wskazać te branże, dla których nawrót epidemii koronawirusa może być wręcz zabójcza. W szczególności należałoby wskazać branżę lotniczą, turystyczną, rozrywkową i eventową. Powrót ograniczeń w pierwszej kolejności dotknie najpewniej właśnie podróże za granicę, w dalszej konieczności przemieszczanie się bez potrzeby, oraz wszelkiej maści imprezy masowe.
Bardzo możliwe, że restrykcje obejmą niebawem jedno z głównych źródeł zakażeń w Polsce w ostatnich tygodniach. Rezygnacja z wesela w ciągu najbliższych miesięcy może być racjonalnym podejściem. Kolejnym problemem z jakim borykać będziemy się już niedługo jest początek roku szkolnego i akademickiego. Decyzje w sprawie ewentualnego przejścia na tryb zdalny ma teoretycznie podejmować dyrekcja danej szkoły. Być może wróci także obowiązek noszenia maseczek także na otwartych przestrzeniach.
Druga fala koronawirusa najprawdopodobniej przyniesie bardziej przemyślane działania ze strony władz, nie tylko zresztą tych polskich. W końcu pierwsza fala epidemii niesie już ze sobą spory bagaż doświadczeń, które można wykorzystać teraz. Dlatego właśnie, mimo wszystko, można sobie pozwolić na umiarkowaną dozę optymizmu.