Nie chodzi o religię, ale o pozbycie się z asortymentu bibelotów niepasujących do operatora logistycznego
Poczta Polska w ostatnich miesiącach miała, eufemistycznie rzecz ujmując, poważne problemy. Obowiązki tzw. operatora wyznaczonego dość mocno ciążyły instytucji, która równocześnie musi sobie radzić na rynku szeroko rozumianych usług pocztowych i kurierskich. Musi konkurować nie tylko z InPostem czy DPD, ale także na przykład z państwowym Orlenem. Ekspansja koncernu w coraz to bardziej egzotyczne formy działalności skutecznie podkopuje plany Poczty Polskiej na sensowną walkę o rynek automatów paczkowych.
W tej sytuacji być może jakimś ratunkiem miała być sprzedaż w placówkach Poczty, która stała się ogólnonarodowym memem. Wszystko przez asortyment, który nie ma nic wspólnego z usługami pocztowymi czy istotą działalności tej instytucji. Na poczcie możemy w Polsce kupić dewocjonalia, patriotyczno-religijną beletrystykę, garnki, ręczniki, a czasem nawet podrabiane torebki. Słowem: mydło i powidło. Taki stan rzeczy nie podoba się nowemu prezesowi Poczty Polskiej, Sebastianowi Mikoszowi. Wyraźnie przyznał to w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Placówki Poczty nie mogą być postrzegane jako sklepiki z dewocjonaliami, niech to robią parafie. Ten asortyment wywoływał pewną memiczność i ośmieszenie.
Nie da się ukryć, że takie stanowisko szczególnie wrażliwa i religijnie zaangażowana część debaty publicznej już odebrała jako próbę ateizacji. Istotą problemu nie są jednak dewocjonalia jako takie, ale sprzedaż w placówkach Poczty jako taka.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Nie może być tak, że wchodząc na Pocztę, widzimy bazarek, gdzie pasta do butów leży między garnkami a portfelami. To na pewno będziemy stopniowo zmieniać. Docelowo będziemy wycofać też taki asortyment jak ręczniki, skarpetki.
W wypowiedziach Sebastiana Mikocza widać determinację sprawienia, by Poczta była Pocztą. Pytanie brzmi: czy rezygnacja ze sprzedaży wszelkiego rodzaju bibelotów to naprawdę dobry pomysł?
Sama sprzedaż w placówkach Poczty Polskiej najwyraźniej przynosi spółce niemałe przychody
Okazuje się, że przez ostatnie lata sprzedaż w placówkach Poczty przynosiła jej całkiem niezłe przychody. W 2018 r. było to 400 mln zł, w 2021 r. było to ok. 350 mln zł, a w 2022 r. spółka miała utrzymać dodatnią dynamikę w zakresie sprzedaży towarów. Owszem, zdecydowana większość placówek pocztowych pozostawała i pozostaje nierentowana. Przyczyną jest jednak konieczność utrzymywania obowiązkowych usług pocztowych w pełnej gotowości, a nie pocztowy bazarek.
Trzeba także przyznać, że prowadzenie sprzedaży różnego rodzaju towarów sprawia wrażenie biznesowo sensownego pomysłu. W końcu placówki pocztowe odwiedzają także osoby starsze, dla których dłuższa wędrówka po sklepach może stanowić wysiłek nieproporcjonalny względem korzyści. To dla nich Poczta Polska przygotowała różnego rodzaju udogodnienia w sprawach, które młodsze pokolenia zwykły rozwiązywać za pomocą swoich smartfonów.
Z drugiej jednak strony trudno oprzeć się wrażeniu, że Sebatian Mikosz ma rację, że część asortymentu po prostu zupełnie nie pasuje do Poczty Polskiej jako instytucji z długą tradycją. Pozbycie się dewocjonaliów i różnego rodzaju przypadkowych bibelotów z pewnością przyniesie korzyści natury wizerunkowej. Trudno sobie zresztą wyobrazić, żeby spółka rezygnowała z towaru, który przynosiłby jej ogromne zyski. Można więc śmiało zaryzykować tezę, że jest on w istocie czymś zbędnym.
Czy to wystarczy, by uratować Pocztę Polską? Ograniczenie pocztowego bazarku nie sprawi, że zniknie problem kosztownych usług na rzecz państwa i podtrzymywanie tym samym rozwiązań, z których coraz mniej osób korzysta. Kto w końcu wysyła dzisiaj tradycyjne listy, wyłączając może pocztówki z wakacji? Nowe władze spółki stawiają raczej na wspomnianą już próbę podjęcia rękawicy na rynku usług logistycznych. Pocztowy plan transformacji zakłada między innymi:
Priorytetem spółki będzie budowa efektywnej logistyki obsługi paczek i przesyłek kurierskich, automatyzacja i gruntowna modernizacja technologiczna oraz zdecydowana poprawa efektywności modelu operacyjnego dla usługi powszechnej.
Możliwe więc, że nie musimy się martwić o los przesyłek ekonomicznych oraz dostaw listem, które wciąż mają swoje zastosowanie w handlu internetowym.