Rządzący są gotowi zrobić dosłownie wszystko, by przeforsować swoją wizję wymiaru sprawiedliwości: ustawa dyscyplinująca sędziów to istny horror

Państwo Prawo Dołącz do dyskusji (110)
Rządzący są gotowi zrobić dosłownie wszystko, by przeforsować swoją wizję wymiaru sprawiedliwości: ustawa dyscyplinująca sędziów to istny horror

Niedawny wyrok TSUE dał Sądowi Najwyższemu narzędzia by zakwestionować istotę pisowskiej reformy wymiaru sprawiedliwości. Kiedy ten skwapliwie z nich skorzystał, władza postanowiła zareagować w swoim stylu. Szykowana od jakiegoś czasu ustawa dyscyplinująca sędziów ma zdławić wszelki możliwy opór. Nie próbując już zachowywać pozorów troski o państwo prawa.

Ustawa dyscyplinująca sędziów to przykład legislacji już nie tylko złej a wręcz upiornej

Trudno było sobie wyobrazić gorszą w skutkach ustawę, niż tegoroczna nowelizacja kodeksu karnego. Warto pamiętać, że był to tak zły akt prawny, że aż został skierowany przez prezydenta do sprawdzenia przez Trybunał Konstytucyjny. Tam do dzisiaj czeka – właściwie nie bardzo wiadomo na co.

Potrzeba jednak stanowi matkę wynalazków. W tym wypadku wizja stanowienia prawa wyznawana przez Zjednoczoną Prawicę nie wytrzymała kolizji z prawem europejskim. Wyrok TSUE w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości nie stwierdził wprost niezgodności krajowych ustaw z prawem UE.

Pozwolił jednak Sądowi Najwyższemu na samodzielne ocenienie, czy Izba Dyscyplinarna i obecna Krajowa Rada Sądownictwa nie są przypadkiem aby upolitycznione. Nie trzeba być wybitnym konstytucjonalistą, by zauważyć że jak najbardziej są. Wyłączenie przyczółka „Dobrej Zmiany” w Sądzie Najwyższym z gry właściwie przetrąciłoby kręgosłup całej reformie.

Na ten swoisty „bunt sędziów” władza zareagowała brutalnie, nawet jak na właściwe sobie standardy. Najpierw były postępowania dyscyplinarne za zadawanie niewłaściwych pytań Sądowi Najwyższemu. Teraz do sejmu wpłynął poselski projekt. Ustawa dyscyplinująca, jak ochrzciły go media, stanowi rozwiązanie do tej pory właściwie bez precedensu. Przynajmniej jeśli rozpatrywać okres po 1989 r.

Reforma wymiaru sprawiedliwości teraz ma wkroczyć także do sądownictwa administracyjnego

Omawialiśmy już na łamach Bezprawnika jak opłakane konsekwencje może przynieść możliwość złożenia sędziego z urzędu za kwestionowanie działań choćby i oczywiście niezgodnych z prawem. Okazuje się jednak, że ustawa dyscyplinująca sędziów zawiera o wiele więcej tego typu prawnych koszmarków. Co gorsza, nie sposób właściwie nazwać tego projektu „bublem prawnym”. Wszystkie proponowane rozwiązania mają przecież służyć czemuś konkretnemu.

Reforma wymiaru sprawiedliwości do tej pory omijała sądownictwo administracyjne. Koniec z tym jednak! Ustawa dyscyplinująca zawiera zapisy mające na celu, tak na wszelki wypadek, zniszczyć niezawisłość Naczelnego Sądu Administracyjnego. Najlepszym dowodem niech będzie nowelizowany art. 43 ustawy o ustroju sądów administracyjnych.

Ustawa dyscyplinująca zakłada podporządkowanie funkcjonowania NSA niemalże w całości woli Prezydenta

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, po zasięgnięciu opinii Kolegium Naczelnego Sądu Administracyjnego, określi, w drodze rozporządzenia, regulamin Naczelnego Sądu Administracyjnego, w którym ustali liczbę stanowisk sędziowskich w Naczelnym Sądzie Administracyjnym nie mniejszą niż 120, w tym liczbę wiceprezesów tego Sądu oraz liczbę sędziów w poszczególnych izbach, wewnętrzną organizację Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz zasady wewnętrznego postępowania, biorąc pod uwagę konieczność zapewnienia sprawnego funkcjonowania Naczelnego Sądu Administracyjnego, jego izb i organów, specyfikę postępowań prowadzonych przed Naczelnym Sądem oraz liczbę i rodzaj rozpoznawanych spraw.

Obecnie regulamin NSA uchwala po prostu Zgromadzenie Ogólne Sędziów NSA. Teraz większość istotnych kwestii będzie zależnych od decyzji organu władzy wykonawczej. Prezydent może postąpić zgodnie z sędziowską opinią – ale w żadnym wypadku nie musi. Nie sposób nie zauważyć przy tym silnego nacisku na wybór sędziów zawarty w projekcie.

Warto zauważyć, że obecny regulamin w tej części straci moc natychmiast po ewentualnym wejściu w życiu ustawy. Cała reszta dopiero gdy prezydent wyda rozporządzenie określające treść nowego.

Każdy przejaw aktywności publicznej sędziów i prokuratorów ma być ściśle monitorowany, ot na wypadek nieprawomyślnych poglądów

Art. 88a. § 1. Sędzia jest obowiązany do złożenia pisemnego oświadczenia o:
(…)
4) prowadzeniu portalu, strony internetowej lub aktywności na internetowych portalach umożliwiających założenie konta użytkownika, w tym anonimowo lub pod pseudonimem, jeżeli portal, strona lub aktywność dotyczą spraw publicznych – ze wskazaniem nazw portali, stron lub sieci, oraz nazw i pseudonimów, pod którymi sędzia występuje.

Oprócz oświadczeń o stanie swojego majątku, sędziowie będą teraz zobowiązani do rozliczenia się ze wszelkich przejawów działalności publicznej. Ustawa dyscyplinująca przewiduje pisemne oświadczenie sędziego o udziale w stowarzyszeniu, członkostwie w partii politycznej przed piastowaniem stanowiska, czy nawet o jego aktywności w internecie. Takie oświadczenia będą jawne i publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej.

Projektodawcy wykazali się przy tym pewną łaskawością: sędzia nie będzie musiał wpisać do oświadczenia kont na portalach internetowych założonych przed powstaniem obowiązku jego złożenia. Pod warunkiem, że ten z nich nie korzysta. Praktycznie identyczne rozwiązania mają objąć prokuratorów.

Konstytucja co prawda nie zabrania sędziom aktywności publicznej jako takiej? Zawsze można wykładnię rozszerzającą wcisnąć do ustawy

Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że rządzący zamierzają się rozprawić z przejawami aktywności publicznej sędziów. Oczywiście, art. 178 Konstytucji przewiduje, że sędziowie nie mogą prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Nie oznacza to jednak, że nie mogą oni takiej działalności prowadzić w ogóle. W szczególności zaś: wypowiadać się na tematy związane przecież ściśle z istotą ich pracy. Do tej pory politycy obozu rządzącego mogli jedynie pomstować na „polityczne zaangażowanie sędziów” krytykujących ich reformy.

Szczegółowa lustracja aktywności publicznej sędziów i prokuratorów ma ewidentnie ich do niej zniechęcić. W szczególności zaś do kwestionowania poczynań władzy politycznej. Co więcej, jeśli sędziowie będą sami musieli informować o swojej aktywności, to tym łatwiej będzie znaleźć jakąś wypowiedź do której można wystosować jakieś zarzuty.

Jeżeli któryś organ administracyjny będzie twierdził, że jest właściwy w jakiejś sprawie to sądy nie będą mogły tego zakwestionować

Art. 42a. § 1. W ramach działalności sądów niedopuszczalne jest kwestionowanie umocowania sądów i trybunałów, konstytucyjnych organów państwowych oraz organów kontroli i ochrony prawa
§ 2. Niedopuszczalne jest ustalanie lub ocena przez sąd powszechny ani inny organ władzy zgodności z prawem powołania sędziego ani wynikającego z tego powołania uprawnienia do wykonywania zadań z zakresu wymiaru sprawiedliwości

Ustawa dyscyplinująca sędziów ma na celu wprowadzenie szeregu zakazów. A także drakońskich kar dyscyplinarnych za ich naruszenie. Skądinąd, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami premiera. Warto się jednak pochylić nad innymi konsekwencjami proponowanych rozwiązań. W szczególności zaś zakaz kwestionowania przez sądy umocowania organów kontroli i ochrony prawa.

To dość nieostre sformułowanie. Ma również potencjalnie bardzo szerokie zastosowanie do rozmaitych podmiotów administracji. Czy to oznacza, że sądy nie będą mogły w konkretnych sprawach kwestionować umocowania praktycznie większości organów państwowych do działania, jeśli te będą twierdzić że takowe posiadają? Takie rozwiązanie może stanowić zagrożenie dla sądowej kontroli nad poczynaniami administracji.

Ktoś mógłby również pomyśleć, że powtarzany co rusz zakaz kwestionowania zgodności z prawem powołania sędziowskiego można obrócić przeciwko władzy. Projekt przewiduje jednak położenie ścisłego nacisku na związek pomiędzy odebraniem ślubowania przez prezydenta a statusem sędziego. Prezydent najwyraźniej może bez przeszkód odmówić ślubowania, dajmy na to, poprawnie wybranych sędziów Sądu Konstytucyjnego. Nie ma ślubowania, a więc nie ma sędziego.

Ustawa dyscyplinująca sędziów ma zastąpić domniemanie racjonalności ustawodawcy zasadą nieomylności władzy ustawodawczej

Art. 107. § 1. Sędzia odpowiada dyscyplinarnie za przewinienia służbowe (dyscyplinarne), w szczególności za:
1) oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa, w tym odmowę stosowania przepisu ustawy, jeżeli jego niezgodności z Konstytucją lub umową międzynarodową ratyfikowaną za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie nie stwierdził Trybunał Konstytucyjny;

Nie sposób chyba komentować projekt ustawy dyscyplinującej bez bliźniaczych przepisów odnoszących się do odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów czy prokuratorów. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości chcieliby domniemanie racjonalności ustawodawczy uczynić absolutnie niewzruszalnym. Wręcz starają się przekształcić je w zasadę nieomylności władzy politycznej.

Odmowa stosowania przepisu ustawy, nawet ewidentnie sprzecznej z Konstytucją, nie wchodzi w grę dopóki Trybunał Konstytucyjny nie stwierdzi wprost że jest ona niezgodny z ustawą zasadniczą. Bądź ratyfikowaną umową międzynarodową.

Rządzącym chodzi o to, by nikt nie był w stanie skutecznie zakwestionować podejmowanych przez nich decyzji

Gdyby ktoś dostatecznie szalony chciał wprowadzić w Polsce odpowiednik Ustaw Norymberskich, to dzięki skutecznemu skrępowaniu rąk sądom powszechnym, obowiązywałby on w najlepsze. Trybunał Konstytucyjny w końcu może się zbierze do wydania jedynego możliwego rozstrzygnięcia. Problem w tym, że reforma wymiaru sprawiedliwości nie tylko podkopała – o ironio – jego zdolność do wydajnego funkcjonowania. Notoryczne obsadzanie kluczowych sądów i trybunałów „swoimi” dyspozycyjnymi ludźmi każe sugerować raczej usłużność a nie niezawisłość wyroku.

Realnym problemem nie są jednak szaleńcy chcący mianować konia konsulem albo owcę członkiem KRSu, czy ustawą prześladować obywateli jakiejś konkretnej narodowości. Ustawa dyscyplinująca ma dać rządzącym narzędzia do praktycznego zdławienia jakiegokolwiek realnego oporu przed realizacją swoich politycznych zamierzeń.

Celem jest władza absolutna, nieomylność i niepodważalność decyzji podejmowanych przez polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli ktoś miał do tej pory wątpliwości o co chodzi w „bitwie o sądy”, to chyba najlepszy moment by się ich pozbyć.

Uwaga: uzasadnienie projektu może zawierać krótki żart prawniczy

Projekt ustawy jest zgodny z prawem Unii Europejskiej.

Warto zwrócić uwagę na to, że ustawa dyscyplinująca sędziów w swojej treści w żaden sposób nie odnosi się do prawa Unii Europejskiej. Ten niezwykle ważny dla funkcjonowania naszego państwa element systemu prawnego można kwestionować już do woli.

Zdawać by się mogło, że rytualna formułka o zgodności projektu z prawem Unii Europejskiej stanowi swoisty krótki żart prawniczy. Powodem wymyślenia ustawy dyscyplinującej stał się niekorzystny dla władzy wyrok TSUE. Jednym z jej celów jest możliwość obejścia jego skutków prawnych. To nie brzmi jak akt zgodny z prawem UE.

Tak samo nakładanie kagańca władzy sądowniczej stoi w rażącej sprzeczności z art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej. W szczególności z fragmentem wprost wskazującym „państwo prawo” jako jedną z wartości na których opiera się Unia.

Ustawa dyscyplinująca to projekt niezgodny nie tylko z prawem UE, ale także z kluczowymi przepisami Konstytucji RP

Nie sposób również nie zauważyć, że projekt może być sprzeczny z kilkoma artykułami ustawy zasadniczej. Nie chodzi bynajmniej tylko o wspomniany już art. 178 Konstytucji. O wiele ważniejszy jest art. 10 ust. 1 : „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej„.

Ścisłe podporządkowanie władzy sądowniczej pozostałym dwóm stoi w rażącej sprzeczności z koncepcją „równowagi”. Co więcej, właśnie o ten przepis toczy się spór polskiego rządu z Brukselą o praworządność. Skoro polska konstytucja przewiduje równowagę władz, to parlamentowi nie wolno tego zmieniać ustawami. Pomimo licznych i usilnych prób.

Nie można także zapomnieć o art. 54 ustawy zasadniczej, który gwarantuje wolność wyrażania swoich poglądów każdemu. Także sędziom.