Problem bezpańskich psów i kotów występuje w jakimś stopniu we właściwie każdym polskim mieście. Jest na tyle poważny i złożony, że stanowi dość poważne wyzwanie logistyczne i finansowe dla samorządów. Jeden z radnych z Wieliczki ma alternatywę. Stanowi ją utylizacja bezdomnych zwierząt.
Wielecki radny uznał, że odpowiedzią na problem istnienia bezpańskich psów i kotów jest utylizacja bezdomnych zwierząt
Rada Miejska Wieliczki miała uchwalić pogram opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie gminy. Ten zakłada, jak się łatwo domyślić, dość standardowe metody rozwiązywania problemu bezpańskich zwierząt. Samorząd terytorialny zapewnia mi opiekę weterynaryjną oraz miejsce, w którym będą mogły przebywać i gdzie być może znajdą nowego właściciela. Program na 2020 rok nie różni się właściwie niczym od tych przygotowanych w latach ubiegłych.
Jak podaje portal dziennikpolski24.pl, uchwała wzbudziła jednak kontrowersje. W pewnym sensie chodziło o kwestie finansowe, choć projekt pozytywnie zaopiniowała gminna komisja budżetu, mienia i rozwoju gospodarczego. Jeden z radnych zajął stanowisko, w myśl którego lepszym rozwiązaniem będzie utylizacja bezdomnych zwierząt.
Stanisław Dziedzic, reprezentant Prawa i Sprawiedliwości oraz sołtys Koźmic Małych, stwierdził: „Niebywałe jest, że rozczulamy się nad psami i kotami, a brakuje nam pieniędzy na inne cele. Ja jestem za tym, by utylizować te bezdomne stworzenia. Nie opiekować się, hotele i inne rzeczy im finansować, ale po prostu utylizować, przeznaczyć środki na utylizację„.
Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, opieka nad bezdomnymi zwierzętami należy do zadań własnych gmin
Niecodzienne postawienie sprawy przez radnego Dziedzica miało wprowadzić pozostałych uczestników sesji Rady Miejskiej w osłupienie. Także komentarze mieszkańców w internecie były względem tej koncepcji jednoznacznie krytyczne. Podobnie zresztą jak w przypadku innych radnych, którzy głosowali przeciwko uchwale.
Właściwie nie powinno to dziwić. Utylizacja bezdomnych zwierząt stoi w drastycznej sprzeczności z wrażliwością większości mieszkańców naszego kraju. Taka postawa dotyczy przede wszystkim psów, kotów i koni, lecz często obejmuje także inne gatunki. Polacy coraz częściej zauważają istoty żywe także w zwierzętach gospodarskich. Nawet sprzedaż ryby bez wody w supermarkecie przed wigilią zaczęła nas jako społeczeństwo oburzać.
Od strony prawnej sprawa jest jasna. Art. 11 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt nakłada na gminy obowiązek zapobiegania bezdomności zwierząt oraz zapewnienie im w takiej sytuacji opieki. Są to zadania własne samorządu. Odławianie bezpańskich psów i kotów bez zapewnienia im schronienia jest sprzeczne z przepisami ustawy. Podobnie zresztą jak utylizacja bezdomnych zwierząt jako taka. Zarówno taki odłów, jak i uśmiercenie zwierzęcia, są możliwe przede wszystkim wówczas, gdy stanowią poważne zagrożenie dla ludzi bądź innych zwierząt.
Co więcej, art. 11a ustawy wprost wymaga od gmin corocznego uchwalania właśnie programów opieki nad zwierzętami bezdomnymi i zapobieganiu tego typu zjawiskom. Radni z Wieliczki nie mogli, nawet gdyby bardzo chcieli, nie przyjąć w ogóle takiego dokumentu w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami.
Utylizacja bezdomnych zwierząt wcale nie byłaby dla Rady Miasta Wieliczki rozwiązaniem jakoś zauważalnie tańszym
Warto zadać sobie pytanie: czy może jednak radny Dziedzic nie miał trochę racji? Odpowiedzieć na nie Warto pamiętać, że utylizacja bezdomnych zwierząt również swoje kosztuje. Ustawa o ochronie zwierząt wymaga w końcu, by każdorazowe zabicie zwierzęcia odbywało się w określony, humanitarny sposób. Także dla prawodawcy priorytetem jest ratowanie zwierząt a nie ich uśmiercanie.
Uznane przez niego za fanaberie „hotele” to nic innego jak konkretne przytulisko, zapewniające zwierzętom warunki o wiele lepsze, niż stereotypowa buda z łańcuchem. Zbliżone w jakimś stopniu do domowych. Nie oznacza to bynajmniej rozpieszczanie każdego bezpańskiego psiaka, który tam trafi w sposób, w jaki o swoich gości dbają pięcio- czy nawet trzygwiazdkowe hotele. A to oznacza, że takie rozwiązanie nie obciąża budżetu gminy ponad stan.
Sprzeciw wobec uchwalenia wymaganego ustawą projektu można zrzucić po prostu na niewiedzę wielickich radnych. Nie jest to może zjawisko pożądane z punktu widzenia troski o jakość polskiego samorządu, jednak na pewno nie jest też niespotykane. Kwiatki z rad gminy mogłyby z powodzeniem zastąpić przysłowiowy humor z zeszytów szkolnych.