Według danych CARFAX aż 42% wszystkich takich pojazdów w Polsce to Volkswageny, a kolejne 18% to Ople. Trzeci w kolejności Ford z 15% udziałem potwierdza, że wśród rodzinnych i praktycznych aut królują rozwiązania zza zachodniej granicy.
Ale obraz ten, choć pozornie solidny, skrywa pod maską wiele ostrzeżeń. Van przeciętnego Kowalskiego ma 15 lat, przejechane 232 tys. kilometrów i w 90% przypadków wątpliwą przeszłość: mowa o wypadkach, uszkodzeniach, a często też klasycznym „cofaniu licznika”. To o 13 punktów procentowych więcej niż średnia dla wszystkich używanych aut w Polsce. Krótko mówiąc: w tym segmencie niemal nie ma „czystych” historii.
Większość vanów to pojazdy importowane
Aż 78% egzemplarzy trafiło do Polski zza granicy. Najczęściej są to auta po intensywnej eksploatacji flotowej lub prywatnej w Niemczech, Francji czy Holandii. Tylko 9% zachowało status własności pierwszego właściciela. Dla porównania, wśród całej populacji używanych samochodów ten wskaźnik wynosi 16%. Przewagę mają diesle (60%), choć udział benzyniaków (40%) jest wyższy niż średnia dla całego rynku.
Pod względem konkretnych modeli liderują Opel Meriva i Volkswagen Touran – każdy z około 20-procentowym udziałem w rynku. Dalej plasują się Volkswagen Caddy i Ford C-Max (po 14%) oraz Volkswagen Sharan (10%). Te statystyki nie pozostawiają złudzeń: kto szuka vana, prawdopodobnie skończy z logo VW na masce i historią serwisową pisaną w języku niemieckim.
Dlaczego tak się dzieje?
Van to segment „roboczy”, wykorzystywany przez rodziny, firmy, szkoły językowe, kurierów i małych przedsiębiorców. To auta kupowane nie dla prestiżu, lecz użyteczności – i eksploatowane aż do granic opłacalności. Ich przebiegi często przekraczają 300 tys. km, a dbałość o stan techniczny bywa wybiórcza. Efekt? Samochody z długą listą napraw i „historii do opowiedzenia”.
Robert Lewandowski z CARFAX Polska ostrzega: im nowszy silnik – zwłaszcza benzynowy lub wysokoprężny – tym większe ryzyko kosztownych awarii. Nowoczesne jednostki, pełne wyszukanej technologii i restrykcji emisyjnych, wymagają regularnego serwisowania. Brak rzetelnych przeglądów szybko kończy się lawiną problemów: od turbosprężarek po kosztowne wtryskiwacze i filtry DPF.
Na dodatek rynek używanych vanów będzie musiał mierzyć się z regulacyjnym tsunami. Coraz więcej miast wprowadza strefy czystego transportu, a nieekologiczne diesle mogą wkrótce stać się bezużyteczne w centrach metropolii. Zakup używanego vana z myślą o eksploatacji w Warszawie czy Krakowie może okazać się nietrafioną inwestycją, jeśli nie uwzględnimy klasy emisji i przyszłych ograniczeń.