Wielka fala renowacji powinna wystartować już wkrótce. O ile Polska chce zdążyć ze zmianami
Dyrektywa EPBD jest kojarzona przez wiele osób wyłącznie z zakazem pieców na paliwa kopalniane (takie piece mają zostać wycofane maksymalnie do 2040 r.) oraz - ewentualnie - z obowiązkowym montażem fotowoltaiki dla nowych budynków mieszkalnych. W praktyce jednak dyrektywa pociąga za sobą znacznie większe zmiany. Mowa m.in. o wielkiej fali renowacji.
Pierwsze zmiany czekają nas już wkrótce. Jeszcze w tym roku mają ostatecznie wejść w życie klasy energetyczne budynków (od A do G, przy czym budynki o klasie G będą charakteryzować się najgorszą efektywnością energetyczną). Do 2030 r. wszystkie nowe budynki - niezależnie czy mowa o budynkach prywatnych, czy też np. należących do instytucji państwowych - powinny być zeroemisyjne. To oznacza, że zarówno prywatni inwestorzy, jak i deweloperzy, będą musieli odpowiednio zmodyfikować proces budowlany.
Jeszcze istotniejsze jest to, że zeroemisyjne mają stać się ostatecznie wszystkie budynki (w założeniu - do 2050 r.). To z kolei wiąże się z koniecznością modernizacji nie tysięcy, a milionów budynków - i to w samej Polsce. Zgodnie z obecnym planem termomodernizacji budynków w Polsce (który może zresztą okazać się niewystarczający, jeśli chodzi o narzucone w nim tempo) w latach 2020-2030 zaplanowano modernizację 236 tys. budynków rocznie. W latach 2030-2040 - już 271 tys. budynków rocznie, 2040-2050 - 244 tys. Oprócz tego do 2050 r. zaplanowano też 7,5 mln termomodernizacji.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Warto jeszcze dodać, że dyrektywa EPBD zakłada specjalny harmonogram podnoszenia klas efektywności energetycznej dla części budynków. Teoretycznie już od 2030 r. budynki mieszkalne powinny osiągnąć co najmniej klasę energetyczną E; od 2033 - klasę D.
Kraje UE mogą nie wytrzymać narzuconego tempa modernizacji. Potrzebne są zmiany
Należy oczywiście podkreślić, że zmiany obejmą wszystkie państwa UE - a w części z nich sytuacja jest jeszcze gorsza niż w Polsce. Nie ma raczej wątpliwości, że tempo narzucone przez Unię jest mordercze. Już nawet pomijając kwestię finansowania modernizacji (zwłaszcza jeśli chodzi o prywatne osoby fizyczne, zamieszkujące nierzadko domy będące w opłakanym stanie), to dyrektywa EPBD wymusi ogromne zmiany w budownictwie w krótkim czasie. Pytanie brzmi również, jak branża budowlana miałaby udźwignąć jednoczesne budowy w nowym standardzie wraz z masowymi zleceniami modernizacji budynków.
O ile dyrektywa EPBD wydaje się potrzebna, o tyle tempo narzucone przez UE jest zdecydowanie zbyt mocne - i jest mało prawdopodobne, by którykolwiek kraj Unii był w stanie się do niego w całości dostosować. Lepiej by było zatem, by założenia dyrektywy zostały urealnione - i bardziej dostosowane do możliwości państw UE, w tym do możliwości Polski.