Polacy od kilkunastu lat unikają słowa „witam” w mailach. Dotyczy to zarówno komunikacji w firmach, jak i wiadomości wysyłanych prywatnie. Tak szeroki oddźwięk w naszym społeczeństwie wywołała głośna wypowiedź dra hab. Michała Rusinka z 2012 roku. W swoim wpisie na Facebooku stwierdził on, że rozpoczynanie maili od słowa „witam” jest niekulturalne. Wyjawił przy tym także, że nie odpowiada na takie wiadomości.
Ze stanowiskiem tym można polemizować
Zarówno Rusinek, jak i wtórujący mu prof. Jerzy Bralczyk stoją na stanowisku, że forma „witam” może być wykorzystywana tylko przez osobę stojącą w hierarchii wyżej nad odbiorcą wypowiedzi. Obaj uważają także, że określa ona powitanie w fizycznej przestrzeni będącej w dyspozycji artykułującego takie słowa.
Jednak ich ocena wydaje się czymś czysto subiektywnym. Zwłaszcza w czasach, gdy Internet staje się ważną częścią rzeczywistości, w której się poruszamy. Niejednokrotnie istotniejszą od fizycznego świata.
Wyraz „witam” nie ma charakteru obraźliwego. „Słownik języka polskiego PWN” definiuje tę formę jako „pozdrowienie kogoś przy spotkaniu”.
W wyjaśnieniu nie ma żadnych ograniczeń dotyczących tego, że czasownik ten może odnosić się wyłącznie do relacji zależności nadawcy słów nad ich odbiorcą. Brak także dookreślenia sytuacji, w której można je wypowiadać. W realiach cyfrowego świata korespondencję mailową możemy traktować jako formę spotkania z drugim człowiekiem na odległość.
Nawet w „Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny PWN” nie znajdziemy stanowiska idącego w sukurs wypowiedziom wspomnianych polonistów.
Jeśli więc unikanie słowa „witam” w mailach ma jakiś sens, to pewnie głównie dlatego, że stanowisko Rusinka zyskało spory rozgłos. I nie jest niekulturalne, a po prostu uchodzi za takie w potocznej świadomości.
Do wyboru mamy kilka innych opcji, ale żadna z nich nie jest idealna. „Szanowna Pani/Szanowny Panie” wydaje się brzmieć zanadto oficjalnie i pretensjonalnie.
„Dzień dobry” może nie pasować do pory dnia. „Witaj, Olu” z kolei ma zastosowanie tylko do osób, do których mówimy po imieniu. Analogicznie jest z „Pani Olu”.
Zamiast rozstrzygać te kwestie, proponuję więc pochylić się nad paroma realnymi problemami związanymi z mailową korespondencją służbową, a przy okazji także osobistą.
Brak odpowiedzi na maila
Michał Rusinek stwierdził, że nie odpowiada na maile zaczynające się od słowa „witam”. Precyzując swoje stanowisko, odnosił się także do tego, razi go ono w korespondencji ze studentami z uczelni, w której jest zatrudniony.
Tymczasem właśnie ignorowanie maili z błahych powodów jest jedną z najgorszych rzeczy, które można zrobić. W przypadku korespondencji firmowej zaniechanie odpowiedzi wskutek tego, że ktoś użył wyrazu w niewłaściwym czyimś zdaniem kontekście może stanowić zaniedbanie obowiązków służbowych.
Obecnie coraz więcej pracodawców monitoruje to, czy podwładni reagują na maile, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. I niewątpliwie słusznie.
Niepełna, zdawkowa odpowiedź
Wyobraźmy sobie, że w grudniu kończy się nam umowa na czas określony, a przełożony przez długi czas pozostaje nieuchwytny. Wówczas często nie pozostaje nic innego, jak złożyć mu życzenia świąteczne i zapytać go przy okazji o perspektywy na przedłużenie współpracy.
Jeśli w odpowiedzi na taki mail pojawi się tylko odwzajemnienie serdeczności, mamy prawo czuć się zignorowani. A tego rodzaju sytuacje, polegające na odtwarzaniu mechanizmów władzy, pojawiają się w wielu firmach bardzo często.
Lakoniczna reakcja w sytuacji, która wymaga obszerniejszego komentarza
Któż z nas w reakcji na dłuższy mail nie otrzymał dosłownie jednowyrazowej odpowiedzi? Tak, nie, dobrze, jutro, potem, zobaczę – niekiedy dostajemy wiadomości o treści zawierającej kilka znaków. Pojawiające się w nich słowo „witam” byłoby przejawem kurtuazji.
Czasem może się zdarzyć, że taki przekaz okaże się dla nas wystarczający i pozwoli nam dalej działać. Tutaj mowa jednak o sytuacjach wymagających obszerniejszej, choćby parozdaniowej reakcji.
Witać możemy się bez obaw
W porównaniu z niesławnym „witam” te problemy jawią się jako znacznie bardziej istotne. Jeśli występują w komunikacji w naszej firmie, trudno o efektywność i porozumienie między pracownikami.
A witać się i pozdrawiać możemy się bez obaw. Nawet w dużym zakładzie pracy nie powinno to mieć skutków dyscyplinarnych.
Zresztą jeśli nasze maile oceniłaby pod tym kątem komisja dyscyplinarna, to można zakładać, że w sformułowanym stanowisku wykorzystałaby „Słownik języka polskiego”. Nie zaś subiektywną opinię Rusinka z Facebooka.