Nie wszyscy Europejczycy chodzą na wybory prezydenckie. I być może my też nie powinniśmy

Państwo Dołącz do dyskusji (101)
Nie wszyscy Europejczycy chodzą na wybory prezydenckie. I być może my też nie powinniśmy

Wydaje się oczywistym, że głowę państwa wybiera naród. Bowiem my Polacy chodzimy na wybory prezydenckie od 1990 r. Ale na świecie nie jest to oczywiste, nawet w niektórych krajach demokratycznych.

Kim właściwie jest Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej?

  1. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej.
  2. Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.

Tak dość wzniośle pozycję prezydenta określa art. 126 Konstytucji. Nie pada tu nigdzie określenie głowa państwa, ale termin też przyjęło się stosować w nauce prawa, w naukach politycznych, jak również w języku potocznym. Prezydent jest głową państwa, ale jest też organem władzy wykonawczej.

Podzielona władza wykonawcza

Władzę wykonawczą sprawuje także rząd z Prezesem Rady Ministrów, potocznie zwanym premierem. A to może być przyczyną sporów w obrębie władzy wykonawczej. Próbkę tych sporów dali Polakom w latach 2001–2004 Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller, których szorstka przyjaźń widoczna była w momencie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej 1 maja 2004 r. Obydwaj zamierzali wciągnąć unijną flagę na maszt i żaden z nich nie chciał ustąpić. Jeszcze trudniejsza sytuacja zachodzi, gdy prezydent i premier wywodzą się z różnych środowisk politycznych, jak w latach 2007–2010 Lech Kaczyński i Donald Tusk. Czasem było śmiesznie, gdy kłócili się o to, który z nich ma lecieć na szczyt do Brukseli. Czasem strasznie, gdy spór o samolot doprowadził do tego, że prezydent nie wziął udziału w rządowej wizycie w Katyniu 7 kwietnia 2010 r. Poleciał z osobną wizytą 3 dni później, co miało przykre następstwa w postaci katastrofy smoleńskiej.

Nie wszyscy Europejczycy chodzą na wybory prezydenckie

W 2009 r. ówczesny premier Donald Tusk opowiedział się za wprowadzeniem w Polsce systemu kanclerskiego wzorowanego na niemieckim. Kompetencje prezydenta miały zostać poważnie uszczuplone. Zniesione miało zostać prezydenckie prawo weta, czy powszechne wybory prezydenckie. Tusk chciał, by prezydenta wybierało Zgromadzenie Narodowe, czyli posłowie i senatorowie obradujący wspólnie. Wybór głowy państwa przez parlament funkcjonuje, poza Niemcami, także w takich krajach unijnych jak Włochy, Węgry, Łotwa, Estonia czy Grecja. W tych państwach prezydent pełni funkcje reprezentacyjne, a realną władzę sprawuje rząd, mający oparcie w parlamentarnej większości. Ceremonialną głowę państwa i silny rząd mają też monarchie dziedziczne: Zjednoczone Królestwo, Dania, Szwecja, Hiszpania, Holandia, Belgia czy Luksemburg. Tam monarchą zostaje się z urodzenia. W pozostałych państwach Unii prezydenta wyłania naród w powszechnych wyborach. W jednych, jak Francja czy Cypr, prezydent jest faktycznym szefem rządu. Ale na wybory prezydenckie chodzą także Irlandczycy czy Słoweńcy, których prezydent pełni funkcje ceremonialne.

Wybory prezydenckie dają silny mandat

Polska ze swym modelem relacji między prezydentem a premierem jest gdzieś pośrodku między Francją a Irlandią. Prezydent nie stoi u nas na czele rządu, ale nie pełni też tylko funkcji reprezentacyjnych. Niewątpliwie ma jednak przewagę nad premierem w tym, że został wybrany przez naród w wyborach powszechnych. To bardzo silny mandat. Premierem można przestać być w razie utraty większości sejmowej. Ale tak łatwo nie można odwołać prezydenta. To może zrobić tylko Trybunał Stanu za naruszenie Konstytucji, ustawy lub popełnienie przestępstwa. A żeby postawić go przed TS trzeba 2/3 głosów w Zgromadzeniu Narodowym. Praktycznie niemożliwe.

Polacy polubili wybory prezydenckie

Wybory prezydenckie cieszą się najwyższą frekwencją ze wszystkich wyborów. W II turze ostatnich wyborów wyniosła 55,34%. Dla porównania w ostatnich wyborach parlamentarnych głosowało 50,92% uprawnionych, w samorządowych – 54,90%, a w europejskich – 23,83%. Polacy przywykli do wybierania prezydenta w wyborach powszechnych i nie zrezygnują z tego. Nasza ponad 20-letnia konstytucja nie zostanie prędko zmieniona, bo raczej nikt nie odważy się podnieść ręki na wybory prezydenckie.