Szarża posłów Prawa i Sprawiedliwości podczas prac nad prezydenckimi projektami ustaw, które zostały przedstawione po zawetowaniu poprzednich projektów, była przedmiotem wielu analiz i krytyki z każdej strony. Poprawki wniesione przez posłów tak znacząco zmieniają istotę pomysłów Prezydenta, że głośno spekuluje się nad tym, czy Andrzej Duda ponownie zawetuje, tym razem swoje ustawy.
Takie rozwiązanie byłoby bardzo niekorzystne dla władzy, a prezydent Duda zostałby chyba na zawsze okrzyknięty przeciwnikiem dobrej zmiany. Dlatego pojawia się coraz więcej spekulacji i rozwiązań co zrobić w przypadku, gdyby Prezydent Duda jednak zdecydował się ponownie skorzystać ze swojego uprawnienia. Poza matematycznym liczeniem głosów i szukaniem koalicjantów do tego, aby prezydenckie weto przegłosować, pojawił się iście diabelny pomysł, którego nie powstydziłby się nawet Frank Underwood.
Czy można odwołać prezydenta?
W amerykańskim prawie istnieje instytucja impeachmentu, która polega na odwołaniu urzędującego prezydenta w drodze specjalnej parlamentarnej procedury. Polskie prawo nie przewiduje takiego rozwiązania, chociaż teoretycznie odwołanie urzędującego prezydenta jest możliwe. Jest to jednak zadanie niezwykle karkołomne i raczej teoretyczne. Polega na postawieniu urzędującego prezydenta przed Trybunałem Stanu.
Art. 145. 1. Konstytucji – Prezydent Rzeczypospolitej za naruszenie Konstytucji, ustawy lub za popełnienie przestępstwa może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.
Nie jest to takie proste, bo wymaga współpracy połączonych izb Sejmu i Senatu, a więc Zgromadzenia Narodowego. Wniosek od Marszałka Sejmu musi zostać podpisany przez grupę 140 członków zgromadzenia, a zagłosować za takim rozwiązaniem musi co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego. Łatwo zatem policzyć, że wymagana jest większość 374 posłów i senatorów. Zdecydowanie więcej niż do odrzucenia weta prezydenta, do którego wymagana jest większość 276 samych posłów.
To rozwiązanie jednak kusi innym skutkiem, który wiąże się z postawieniem prezydenta przed Trybunałem Stanu. Chodzi o art. 145 ust. 3 konstytucji:
Z dniem podjęcia uchwały o postawieniu Prezydenta Rzeczypospolitej w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu sprawowanie urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej ulega zawieszeniu.
Na ten czas jego obowiązki przejmuje Marszałek Sejmu. To jednak Trybunał Stanu podejmuje decyzję o tym, czy delikt konstytucyjny prezydenta jest na tyle poważny, że powinien skutkować usunięciem go z urzędu. Co miałoby być tym naruszeniem konstytucji zdaniem niektórych posłów PiS?
Ich zdaniem fakt, że niektóre z propozycji Andrzeja Dudy, jakie zawarł w swoich projektach ustaw, są niezgodne z konstytucją, a posłowie PiS są zobowiązani je poprzeć z powodu umowy partyjnej. Czy od ustanawiania ustaw nie są jednak posłowie, a od badania ich zgodności z konstytucją Trybunał Konstytucyjny?