Skąd się biorą pieniądze w sporcie? Spieszę z wyjaśnieniem – od sponsorów, ze stacjami telewizyjnymi na czele. Stacje telewizyjne i sponsorzy dają pieniądze temu, kto zapewnia największą oglądalność. A największą oglądalność zapewniają piłkarze.
Ile razy widziałem w akcji Roberta Lewandowskiego, największą gwiazdę naszej reprezentacji? Myślę, że co najmniej z 200. Z 90 razy w reprezentacji, kilka razy w Lechu, kilkadziesiąt razy w Borussiii i kilkadziesiąt razy w Bayernie. Ale to nie koniec, bo śledzę go na Facebooku, Instagramie, co trzeci dzień portale informacyjne bombardują mnie informacjami o tym jaki ma telefon, że Ania urodziła, że Ania przyłapała Roberta na tym, jak je glutenowego kotleta. Gdybyśmy się z „Lewym” spotkali na żywo, to nie mielibyśmy o czym rozmawiać, bo ja już praktycznie wszystko na temat tego co u niego słychać wiem.
Dla porównania Bartosza Kurka, największą gwiazdę naszej reprezentacji w siatkówce, widziałem… no z 6-7 razy, z czego raz u Kuby Wojewódzkiego. Pozostałe spotkania mieliśmy na ekranie telewizora przy okazji dużych imprez międzynarodowych w siatkówce, w których Polakom jakoś tak w miarę nieźle poszło. Bo z siatkówką to nie jest tak, że żyjesz nią na miesiąc przed mieczem otwarcia. Zwykle orientujesz się, że o coś grają, w okolicy półfinału dużej imprezy, bo powoli wszyscy zaczynają o tym rozmawiać. I włączasz, i się cieszysz, gdy nasi wygrywają. Ale nie wiesz w sumie czy ten Kurek ma żonę, jaki ma telefon, jak reaguje na laktozę. Z dużą dozą prawdopodobieństwa nie wiesz nawet czy ma klub, w którym gra na co dzień, a jeśli tak – to jaki. Nigdy nie widziałeś jego meczu klubowego.
Zarobki siatkarzy wstrząsnęły narodem
Oczywiście jeśli jesteś fanem siatkówki, a żyrandol w twoim salonie jest zrobiony z pękniętej piłki – racz wybaczyć – ciebie ten krzywdzący opis nie dotyczy.
Ale większości ludzi już tak. I właśnie dlatego piłkarze zarabiają nieporównywalnie większe pieniądze. Piłka nożna jest dziś najważniejszym sportem na całym świecie. Przede wszystkim gigantyczny jest zasięg. Siatkówkę „na poważnie” uprawia kilka do kilkunastu narodów. W piłkę nożną próbują grać wszyscy, choć oczywiście z różnym skutkiem. Żeby zostać siatkarzem trzeba mieć talent, warunki, determinację, ale konkurencja nie jest potwornie duża. Pamiętam, że do drużyn siatkówki ludzi wyciągano w szkole z lekcji WF-u. Piłkarscy scouci do szkół na ogół nawet się nie fatygowali.
I tak oto nawet na Bezprawniku czytamy, że piłkarze za blamaż na Mistrzostwach Świata dostali znacznie więcej, niż siatkarze za wygranie swojego mundialu. To prawda, ale decyduje tutaj ta sama zasada, że spadkowicz z Premier League otrzymuje wyższe kwoty pieniędzy, niż mistrz Ekstraklasy. I tak, analogia jest trafna, bo angielska i polska piłka klubowa to są dwie różne dyscypliny.
Jasne, byłoby fajnie, gdyby naszych siatkarskich mistrzów dało się docenić w jak najbardziej wymierny finansowo sposób. Jednak to raczej apel do w pierwszej kolejności kibiców, by trochę się tym sportem zainteresowali, a nie tylko od wielkiego dzwonu przy okazji sukcesów. W następnej kolejności do sponsorów – gdy już pojawi się stała i zaangażowana widownia – by w reklamę przy okazji siatkówki chcieli inwestować. Ja osobiście kojarzę z otoczenia siatkarzy chyba tylko sieć Plus. I jak już będzie popularność, oglądalność, sponsorzy, to pojawią się też pieniądze.
Czy gdyby ktoś był mistrzem gry w kapsle… Ale takim mistrzem nad mistrzów. Krzyżówką Phelpsa, Bolta, C. Ronaldo, Messiego i Michaela Jordana, od 30 lat nie oddawałby tronu… Ale nigdy o nim nie słyszeliście. To czy też powinien zarabiać lepiej od np. Linetty’ego?
Na tę chwilę naprawdę trudno winić Milika za to, że zarabia gigantyczne pieniądze i kradną mu zegarki droższe od nagród dla mistrzostw świata w siatkówce. Wykonał tytaniczną pracę, by być tam, gdzie jest i złośliwe komentarze mu tego nie odbiorą.