Alkohol na bulwarach wiślanych w stolicy będzie nielegalny, i to już na stałe. Miasto nie przywróci pozwolenia na „piwo pod chmurką”, którego obowiązywanie zawiesiło na czas pandemii. Bo sąd stwierdził właśnie nieważność wcześniejszych przepisów wprowadzających ten wyjątek od zakazu spożywania alkoholu w miejscu publicznym. Mieszkańcy pobliskiego apartamentowca triumfują.
Alkohol na Bulwarach Wiślanych – nielegalny
O sprawie informuje stołeczne wydanie Gazety Wyborczej. Władze Warszawy mówią w tekście jasno: koniec z piciem pod chmurką nad Wisłą. Przypomnijmy – oficjalnie przymknęły one na to oko w 2018 roku, znosząc zakaz spożywania alkoholu na bulwarach z uwagi na to, że codziennie latem piknikowały tam tysiące warszawiaków. Miejsce jednak zaczęło tętnić życiem jeszcze bardziej, na tyle że zaczęło spędzać sen z powiek okolicznym mieszkańcom. Pojawiły się nieuniknione w tego typu sytuacjach konflikty. Jedni ludzie chcieli mieć spokój, drudzy chcieli się bawić. W pomocy władzom Warszawy w rozwiązaniu tego dylematu przyszła czasowo pandemia.
W marcu 2020 roku uznano, że trzeba zawiesić przepis zezwalający na legalne piwo nad Wisłą, bo w czasie obowiązywania lockdownu gromadziło się tam sporo osób. Zakaz jest utrzymany do dzisiaj, choć minister zdrowia Adam Niedzielski de facto zakończył już pandemię. Ratusz przekonuje jednak, że formalnie stan epidemii wciąż obowiązuje, choć trudno ten argument uznać za sensowny. Jednak Gazeta Wyborcza ustaliła, że pojawił się o wiele poważniejszy powód dla utrzymania zakazu spożywania alkoholu na Bulwarach Wiślanych. A jest nim wyrok sądu.
Wygrana społeczności z apartamentowca
Chodzi o wytoczoną już w 2020 roku sprawę legalności zapisów uchwały stołecznej rady miasta dotyczącej przyzwolenia na piwo pod chmurką nad Wisłą. Zaskarżyła je do sądu administracyjnego wspólnota osób mieszkających w nadrzecznym apartamentowcu The Tides. Argumentowali oni, że na bulwarach dzieje się o wiele więcej niż niewinne picie piwa na świeżym powietrzu. Dochodziło bowiem do wielu burd, awantur, a zasady ciszy nocnej praktycznie nie obowiązywały. I sąd właśnie podzielił zdanie mieszkańców apartamentowca. Uchwała została uchylona, piwo nad Wisłą jest zatem zakazane.
Nie chcę w tym tekście wylewać wiadra pomyj na mieszkańców apartamentowca, ani na innych, którym imprezy nad Wisłą przeszkadzają. Jest oczywiste, że to co działo się w tym miejscu regularnie wymykało się spod kontroli. Bardziej razi tutaj to, że przez jednak długi okres czasu władze miasta nie znalazły sposobu na to, by w jakiś sposób uporządkować sytuację. W moim rodzinnym Gdańsku regularnie toczą się rozmowy z właścicielami klubów na terenach postoczniowych, które co jakiś przynoszą pozytywne efekty. W stolicy od początku postawiono na wolną amerykankę, której w pewnym momencie opanować już się nie dało.
Pytanie brzmi: czy rozwiązaniem problemu nie byłoby chociaż rozpoczęcie dyskusji nad legalizacją spożywania niskoprocentowych alkoholi na świeżym powietrzu w ogóle? To obowiązujące w wielu krajach zachodu rozwiązanie wciąż nie jest w stanie przebić się do polskich realiów. A szkoda. Być może oszczędzilibyśmy sobie z jego pomocą wielu niepotrzebnych problemów.