Jeżeli nie lubicie nosić ze sobą portfela, za to uwielbiacie aplikacje zakupowe, to mam dla was małą sugestię
Płacenie za zakupy powinno być szybkie, wygodne i bezpieczne. W dzisiejszych czasach mamy do dyspozycji całkiem sporo opcji bezgotówkowych, które wszystkie te kryteria. Podczas zakupów stacjonarnych wyróżnia się kilka z nich. Na dobrą sprawę wiele zależy od naszych osobistych preferencji. Możemy skorzystać z BLIK-a, możemy też sięgnąć po kartę płatniczą, która najprawdopodobniej będzie działać zbliżeniowo.
Czym tak naprawdę różni się jedno od drugiego w samym procesie płacenia za zakupy? Wydawać by się mogło, że BLIK wymaga od nas uruchomienia aplikacji banku i podania sześciocyfrowego kodu. Kartę zaś po prostu przykładamy do terminala płatniczego. W praktyce jednak możemy połączyć zalety obydwu rozwiązań. Tak powstał BLIK zbliżeniowy.
Działa to w taki sposób, że aktywujemy w aplikacji naszego banku Płatności zbliżeniowe BLIK-iem. Dopóki nasz smartfon ma ustawioną blokadę telefonu i włączone NFC – a więc bezprzewodową komunikację bliskiego zasięgu – dopóty możemy płacić naszym smartfonem niczym kartą płatniczą. Również przykładamy go do terminala. Co ciekawe: nie musimy mieć ani dostępu do internetu, ani nawet połączenia z siecią komórkową.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Ktoś mógłby teraz spytać, co w tym takiego niezwykłego. Prawdę mówiąc, jeszcze do niedawna sam się nad tym zastanawiałem. BLIK zbliżeniowy ma jednak kilka nieoczywistych zalet, które sprawiły, że teraz za tradycyjne zakupy płacę praktycznie już tylko w ten sposób.
Siłą rzeczy BLIK zbliżeniowy ma tę przewagę nad "zwykłym" BLIK-iem, że nie wymaga wpisywania kodu. Wystarczy odblokowanie na chwilę telefonu. Oszczędzamy w ten sposób cenne sekundy. Jeżeli stosujemy blokadę biometryczną, to prawdopodobnie zapłata za zakupy zajmie nam tyle samo czasu, co płacenie kartą zbliżeniową. Trzeba tylko pamiętać, żeby celować w terminal tylną częścią smartfona.
BLIK zbliżeniowy moim zdaniem jest najlepszym sposobem na płacenie za zakupy telefonem i bije na głowę Google Pay
Dlaczego więc zdecydować się na BLIK-a zbliżeniowego, a nie właśnie na kartę płatniczą? Wspominałem wyżej, że kluczowe są tutaj nasze osobiste preferencje. Ja na przykład nie lubię nosić ze sobą portfela, kiedy nie muszę. Nie muszę więc pamiętać o tym, by wyjąć z niego kartę i wziąć ze sobą na zakupy.
Równocześnie nie da się ukryć, że duża część Polaków ma na swoich smartfonach zainstalowane aplikacje zakupowe jednej albo kilku sieci sklepów, dyskontów i supermarketów. Wzięcie ze sobą telefonu jest nierzadko konieczne, by skorzystać z części promocji albo dobrodziejstw programu lojalnościowego. Skoro więc telefon i tak bierzemy ze sobą, a później i tak skanujemy aplikację przy kasie, to nic nie stoi na przeszkodzie, by przy okazji wykorzystać go do zapłacenia za zakupy.
Alternatywę dla BLIK-a zbliżeniowego stanowią usługi w rodzaju Google Pay i Apple Pay. Jeżeli chodzi o sam proces płacenia, to od strony użytkownika wygląda on bardzo podobnie. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z paroma potencjalnymi niedogodnościami. Usługi te wymagają sparowania z naszą kartą płatniczą, BLIK zbliżeniowy powiązany jest zaś z naszym rachunkiem bankowym. Tym samym liczba firm zaangażowanych w cały proces ogranicza się do absolutnego minimum. Dodatkowo aktywacja BLIK-a zbliżeniowego była z mojego czysto subiektywnego punktu widzenia dużo prostsza i niezawodna.
Myliłby się ten, kto sądzi, że będę teraz próbować was przekonać o wyższości płatności bezgotówkowych nad "zwykłym" pieniądzem. Jeżeli ktoś po prostu woli płacić gotówką, to ma do tego prawo. Nie da się ukryć, że jest ona jedyną absolutnie niezawodną metodą płatności, o czym przekonaliśmy się we wrześniu, gdy przez całą Polskę przetoczyła się wielka awaria terminali płatniczych. Wracamy jednak do kwestii preferencji. Ja na przykład lubię gotówkę mieć, za to nie lubię jej wydawać. Jeżeli ktoś nie ma nic przeciwko płatnościom bezgotówkowym i korzysta na zakupach z różnych aplikacji, to BLIK zbliżeniowy sprawdzi mu się idealnie.