Blokowanie korytarza życia to zachowanie nie tylko niegrzeczne, ale zwyczajnie podłe. Takie szafowanie ludzkim życiem, „bo się spieszę” powinno być z całą surowością karane. I wkrótce tak będzie, ale do tego czasu popatrzymy jeszcze na te istoty humanoidalne o inteligencji zbliżonej do ludzkiej.
O uratowaniu człowiekowi życia niejednokrotnie decydują minuty, sekundy nawet. Właśnie dlatego w ustawie Prawo o ruchu drogowym znajduje się zapis, nakazujący kierowcom ułatwić przejazd pojazdowi uprzywilejowanemu. Kiedy na autostradach tworzą się korki, co rozsądniejsi kierowcy zjeżdżają na boki, żeby stworzyć swoisty tunel – „korytarz życia”. Dzięki temu karetka lub straż pożarna mogą szybko dotrzeć do potrzebujących. I byłoby wszystko świetnie, gdyby nie banda ludzi, którzy prawo jazdy znaleźli w chipsach. W Internecie aż roi się od filmików pokazujących zachowania „mistrzów kierownicy”, zawracających na autostradzie, cofających na autostradzie, blokujących przejazd… słowem, kompletnych dzbanów, których czas jest ważniejszy niż ludzkie życie.
Zresztą, popatrzcie sami:
Wypadek na A4, a tymczasem grupa kierowców stwierdza, że to doskonały pomysł na zawrócenie. Dwadzieścia kilometrów, bo tyle było do najbliższego zjazdu. Pogratulować (braku) wyobraźni.
Blokowanie korytarza życia
W Polsce nie jest, niestety, jak w wielu krajach Unii Europejskiej (jeszcze!). W tym sensie, że w Niemczech czy na Słowacji zrobienie „korytarza” jest czymś obowiązkowym i naturalnym. W dodatku egzekwowanym przez prawo. U nas ten zwyczaj jest kultywowany przez kierowców, którzy zdają sobie sprawę z ceny ludzkiego życia. Być może – oby tak nigdy nie było – sami kiedyś będą w sytuacji, która wymaga natychmiastowej pomocy. Każdy z nas może kiedyś się w takiej znaleźć. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że pędząca karetka wpada na zawracającego delikwenta. W tym momencie żadne z nich nie może się ruszyć. Minuty uciekają. Ktoś umiera. Ale dzban zdąży do pracy albo na obiad do domu.
Zresztą, we wzmiankowanym filmiku mamy i tak niedozwolony manewr – zawracanie czy cofanie na autostradzie, pod prąd, jest czymś niedopuszczalnym. Mam nadzieję, że jakaś komenda policji przyjrzała się tablicom rejestracyjnym i szykuje już bat na tych, co pozwolili sobie na wykorzystanie dobroci i rozsądku innych. Zresztą, można ich też obsmarować w serwisie internetowym, który pozwala wyszukać niesfornych kierowców po tablicach rejestracyjnych. Problem w tym, że to ciągle za mało.
Skala paskudnych zachowań na drodze jest zresztą tak duża, że doczekała się całego cyklu filmików na kanale „Stop Chamstwu na Drodze”. Gorąco wspieram takie inicjatywy.
Tutaj mamy jeszcze zagranicznego dzbana. Jakiś Niemiec chyba uznał, że w Polsce nie ma takich przepisów i będzie robił, co będzie chciał. Oczywiście, w ślad za nim podążyli następni. Chamstwo nie zna granic ni kordonów, parafrazując Andrzeja Sapkowskiego. Gdyby nie ta karetka z tyłu, policjanci najprawdopodobniej wlepiliby tyle mandatów, że kierowcy mogliby sobie nimi obkleić pokój i jeszcze by zostało na wykończenie łazienki.
Na szczęście minister infrastruktury wpadł już na pomysł, żeby karać niesfornych kierowców i wprowadzić „korytarz życia” do obowiązującego prawa. Ma być to wprowadzone w życie do roku 2019. Jeśli kierowca nie usunie się z drogi jadącej karetce, grozić mu będą surowe kary. I bardzo dobrze.