Oszuści i naciągacze nie mają wakacji. Szczególnie jeśli trafia im się tak łakomy kąsek jak bon turystyczny. Oszustwa związane z tym świadczeniem już się zaczęły i zapewne będą nam towarzyszyć przez całe wakacje, a może i dłużej. Uważajmy zatem na podejrzane telefony z ofertami voucherów. Ale na baczności muszą się też mieć hotelarze, którzy mogą trafić na nieuczciwego klienta.
Bon turystyczny: oszustwa
Przed telefonami od oszustów, którzy chcą nielegalnie zarobić na sprawie bonu turystycznego, ostrzega na swojej stronie Ministerstwo Rozwoju. Dzwonią oni do ludzi (zwykle w wieku 40-80 lat) i oferują „specjalne vouchery urlopowe”. Mówią o propozycji tygodniowego pobytu w którymś z polskich kurortów, rzekomo opłacanego częściowo przez bon turystyczny. Oszuści przekonują, że dzięki świadczeniu gość będzie mógł spędzić w wybranym miejscu trzy noce zupełnie za darmo, musi jednak opłacić pozostałe cztery doby.
„Informujemy, że pracownicy ministerstwa nie dzwonią do nikogo ze „specjalną ofertą”, przypomina Ministerstwo Rozwoju. Opowiadanie o jakimkolwiek voucherze będzie zresztą zawsze podejrzane, bo rząd tak opracował projekt swojego 500 plus na wakacje, by dopuścić jego wydawanie tylko w ściśle określony sposób. Przypomnijmy – za usługi turystyczne będzie można płacić tylko i wyłącznie za pośrednictwem Platformy Usług Elektronicznych ZUS. Po zalogowaniu się do PUE będziemy mogli wybrać miejsce, do którego się wybieramy i zlecić przelew środków na ZUS-owskie konto na przykład danego hotelarza. Bon turystyczny to zatem ani żadna gotówka, ani żaden voucher.
I jeszcze jedna rzecz – pamiętajmy że prawo do bonu turystycznego mają tylko osoby, które mają prawo do 500 plus. Dlatego seniorzy, jeśli tylko odbiorą telefon z ową „specjalną ofertą” związaną z bonem, powinni jak najszybciej się rozłączyć. Nie ma bowiem żadnej możliwości, by mieli oni prawo do skorzystania z turystycznego świadczenia, tym bardziej że Sejm odrzucił poprawki Senatu rozszerzające program na emerytów. Czerwona lampka tym bardziej powinna zapalić się osobom bezdzietnym.
Uważać powinni też hotelarze
Bon turystyczny w wysokości 500 zł na każde dziecko jest też okazją dla naciągaczy. Hotelarze, którzy desperacko potrzebują klientów, już odbierają pierwsze telefony od potencjalnych gości, chcących… wyciągnąć z bonu dodatkową gotówkę dla siebie. Jak? Zapowiadając: „Ok, przyjedziemy do ciebie, pomożemy ci odrobić straty, ale na przykład połowę pieniędzy z bonu oddasz mi w gotówce. Ty i tak nie masz klientów, więc beze mnie sobie nie poradzisz, a ja będę mógł te pieniądze schować do portfela”.
Niestety to może w niektórych przypadkach zadziałać, bo wiele hoteli nie ma dziś nawet 50-procentowego obłożenia pokoi (w przeciwieństwie np. do ośrodków z domkami letniskowymi, z których wiele ma wręcz klęskę urodzaju). Zdesperowani właściciele mogą więc pójść na ten układ, który jest oczywiście zaprzeczeniem celu, dla którego powstał bon, bo ma on przecież przede wszystkim pomóc branży turystycznej. Miejmy jednak nadzieję, że chociaż niektórych naciągaczy policja złapie na gorącym uczynku, by w Polskę poszedł przekaz: korzystaj z bonu według zasad.