Ceny paliw w Polsce to przykład zabawnego paradoksu. Kiedy ropa naftowa na światowych rynkach drożeje, to mamy do czynienia z błyskawicznymi podwyżkami. W drugą stronę to tak nie działa. Choć ropa tanieje od czerwca, to ceny na polskich stacjach benzynowych jakoś nie chcą za nimi nadążać. W przyszłym roku będzie podobnie.
Ropa naftowa jest teraz wyjątkowo tania, w przeciwieństwie do benzyny w Polsce
Średnie detaliczne ceny paliw w Polsce utrzymują się na stabilnie wysokim poziomie od rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym tego roku. Sam wzrost cen na stacjach benzynowych łatwo było wyjaśnić zawirowaniami geopolitycznymi oraz kosztem zakupu surowca. Ceny ropy naftowej na światowych rynkach również wystrzeliły w tamtym momencie do góry. Nic dziwnego, że polscy producenci paliw na ten fakt zareagowali, co miało bezpośrednie przełożenie na koszt paliwa tankowanego przez kierowców. Jest jednak małe „ale”: ropa tanieje od czerwca.
Wbrew pozorom, nie była to wcale jakaś ledwie dostrzegalna korekta. W szczytowym okresie baryłka ropy kosztowała w okolicach 120 dolarów. Dzisiaj taka ilość surowca jest warta „ledwie” ok. 80 dolarów. W ciągu ostatniego miesiąca spadek wartości baryłki ropy nie jest już tak imponujący, bo wyniósł raptem kilka dolarów. To dość dobry powód dla stacji paliw i ich producentów, by nie spieszyć się zbytnio z obniżkami. Interia zwraca uwagę na jeszcze jeden powód. Od przyszłego roku możemy się pożegnać z rządową tarczą antyinflacyjną i obniżonymi stawkami VAT i akcyzy na paliwa silnikowe.
Dobrą wiadomość dla kierowców ma tutaj Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen. Przekonywał on niedawno, że powrót do podstawowej stawki VAT na paliwo nie powinien wpłynąć na ceny na stacjach benzynowych. Oznacza to tyle, że drożej raczej nie będzie. Na obniżki cen nie mamy jednak co liczyć. Można wręcz zaryzykować tezę, że ceny nie wzrosną właśnie dlatego, że teraz nie spadają.
Ceny paliw na stacji benzynowej to przede wszystkim koszt surowca i różnego rodzaju podatki
Teoretycznie to właśnie cena ropy naftowej stanowi najważniejszy element składowy ceny paliwa, które tankujemy na stacjach benzynowych. Możemy się tutaj posłużyć wyliczeniami Interii:
W przypadku benzyny bezołowiowej Pb 95 jest on najniższy i stanowi 62,6 procent ceny detalicznej. W przypadku oleju napędowego i gazu LPG cena hurtowa w rafinerii stanowi w cenie benzyny odpowiednio 66,1 procent i 73,8 procent. Resztę, czyli 37,4 procent w przypadku benzyny bezołowiowej Pb 95, 33,9 procent w przypadku oleju napędowego i 26,2 procent w przypadku gazu LPG, stanowią podatek VAT i różnego rodzaju opłaty.
Do tych „różnego rodzaju opłat” powinniśmy doliczyć także marżę producenta paliwa oraz samej stacji benzynowej. Trzeba przyznać, że nie da się tymi częściami składowymi manipulować w nieskończoność. Producent i stacja benzynowa też chcą zarobić. PKN Orlen może i jest spółką z niemalże większościowym udziałem Skarbu Państwa. Wciąż jednak jest spółką i nie może oferować paliwa po kosztach. W takiej sytuacji kierownictwu Orlenu można by postawić zarzuty działania na korzyść spółki.
Prezes Orlenu przekonuje, że możliwość utrzymania cen na obecnym poziomie pomimo zmiany wysokości opodatkowania to zasługa bardziej spektakularnych działań koncernu. Obajtek wymieniał przede wszystkim fuzję z Lotosem i wiążące się z nią kontrakty z Saudi Aramco. Obydwa te czynniki miały przynieść optymalizację logistyki. Trudno jednak uwierzyć w tę wersje wypadków.
Tylko politycy mogą zmusić Orlen do wyraźnego i trwałego obniżenia cen
Nie da się ukryć, że całe zamieszanie z umową z Saudami kładzie się obecnie długim cieniem na wizerunku samego Obajtka, jak i jego politycznych mecenasów z ław rządowych. Wydaje się przy tym, że sama fuzja z Lotosem będzie w początkowym etapie bardziej obciążeniem dla Orlenu, niż atutem, który pozwoliłby na oferowanie Polakom paliwa w niższej cenie, niż oferować teoretycznie powinien.
Lepszym wyjaśnieniem wydaje się właśnie utrzymywanie cen na względnie wysokim poziomie. Na początku przyszłego roku nie trzeba będzie ich podnosić, bo już są dostatecznie wysokie. Owszem, z pewnością usłyszymy, że inni mają gorzej. Ceny paliwa w Polsce nie są dzisiaj bezdyskusyjnie najniższe w Europie. Pozostają jednak jednymi z niższych wśród państw Unii Europejskiej.
Wysokie ceny paliwa na stacjach benzynowych nie mogą się podobać kierowcom. Mają również negatywny wpływ na praktycznie całą gospodarkę. Tylko czy mamy w ogóle jakąkolwiek szansę na powrót do cen sprzed wojennego zamieszania? Szanse nie są zbyt duże. Nie da się ukryć, że obecny kryzys inflacyjny będzie najprawdopodobniej miał trwały wpływ na poziom cen w gospodarce. Odwrócenie tego trendu jest praktycznie niemożliwe bez długotrwałej deflacji.
Jeżeli jednak cena ropy przez dłuższy czas nie będzie rosła, a społeczne niezadowolenie z powodu wysokości cen benzyny będzie dostatecznie wyraźne, to sposób się znajdzie. Wystarczy w końcu, że rządzący zmuszą kierownictwo Orlenu do nagięcia rzeczywistości rynkowej pod swoje doraźne potrzeby polityczne. Nie byłby to przecież pierwszy raz. Orlen stał się już wydawcą prasy o podejrzanie partyjnej linii, choć sens gospodarczy takiego posunięcia był żaden. Wydaje się więc, że jedynym realnym sposobem na trwałe i wyraźne obniżki jest manifestowanie swojego niezadowolenia politykom.