W Bezprawniku staramy się odpowiadać na wiele pytań. Chociażby takich jak to czy można jeździć hulajnogą po alkoholu albo czy można dziedziczyć rentę albo emeryturę. Nie spodziewałem się jednak, że przyjdzie moment, w którym trzeba będzie odpowiedzieć na pytanie: czy można w Polsce być wiedźmą? Niestety, żyjemy w tak głupich czasach, że są ludzie, piastujący publiczne stanowiska, którzy takie pytania stawiają.
Czy można w Polsce być wiedźmą?
Chodzi o historię opisaną przez portal Onet, dotyczącą kolektywu Wiedźmuchy. To grupa kobiet, głównie ciężko doświadczonych przez los, które postanowiły wspólnie działać, by wzajemnie się wspierać, jednocześnie pomagając innym. Jako charakterystyczny element swojego image wybrały właśnie stroje wiedźm. Wiedźmuchy działają charytatywnie i organizują wydarzenia aktywizujące lokalną społeczność. Członkinią grupy jest Alicja Tomaszewska, na co dzień dyrektora domu kultury w miejscowości Miłakowo w województwie warmińsko-mazurskim. I to właśnie radni (oczywiście że PiSu) z tej miejscowości postanowili wziąć ją na cenzurowane.
Uwaga, trzymajcie się.
Radni z Miłakowa powołują komisje, by sprawdzić czy lokalne artystki są… czarownicami. Wszystko przez nazwę grupy Wiedźmuchy i że przebierają się za wiedźmy. Na radzie miasta ma się wypowiedzieć proboszcz, czy panie szerzą okultyzm.
Co następne? Stos? pic.twitter.com/KZ5p3nqvU7
— tomasz.golonko (@TomaszGolonko) July 20, 2021
Głównym sprawcą zamieszania jest – jak pisze Onet – Zbigniew Zabłocki, nie tylko powiatowy radny PiS z Miłakowa, ale też członek Akcji Katolickiej. To on napisał skargę na Wiedźmuchy, która została potraktowana na tyle poważnie, że zajmie się nią komisja skarg, wniosków i petycji. Radnemu chodzi o to, by ustalić co tak naprawdę robią kobiety należące do tej grupy i czy współpracują z miejscowym proboszczem. Zabłocki podejrzewa bowiem, że przebrane za wiedźmy kobiety mogą praktykować… okultyzm. A tego ów prawy i sprawiedliwy samorządowiec nie chce w swojej miejscowości widzieć. Żeby jednak to zrobić, radni będą musieli ustalić, czy pani Alicja i jej koleżanka to faktycznie wiedźmy.
Nadchodzi święta inkwizycja z Miłakowa
Chciałbym bardzo kontynuować żartobliwą formę tego tekstu, ale jakoś nie jest mi do śmiechu. To, co się coraz częściej dzieje w naszym kraju, przypomina groteskową komedię. Problem w tym, że jest to całkowicie realne i nie dość, że krzywdzi to konkretne osoby, to dodatkowo rujnuje opinię o Polsce i Polakach w Europie i na świecie. Oto komisja z Miłakowa będzie ustalała „wiedźmość” dyrektorki domu kultury i, zapewne, decydowała o jej przyszłości na stanowisku, bo przecież pobożni katolicy nie mogą pozwolić na to, by wiedźma zajmowała się dziećmi. Na swój sposób chciałbym to zobaczyć – wyrzucenie kogoś z pracy za zakładanie czarnego kapelusza i sztucznego nosa, a następnie rozpatrywanie skargi na tę decyzję przez sąd pracy. Z drugiej strony wolałbym, żeby coś takiego nigdy nie miało miejsca i żeby pani Tomaszewska została zostawiona w spokoju.
Bo (nie wierzę, że muszę to pisać) w polskim prawie nie ma zakazu bycia wiedźmą. Nie ma zakazu przebierania się za nią, nie ma też zakazu uprawiania ani czarnej, ani białej magii. Mało tego, wolność wyznania jest gwarantowana przez Konstytucję, a to oznacza że można w ramach tego wyznania wierzyć zarówno w Boga, jak i Szatana, jak i uzdrawiającą moc marchewki. Panowie radni z PiS być może będą zaraz tropić ewentualne przestępstwo obrazy uczuć religijnych u pań przebranych za wiedźmy. Mogą mieć z tym jednak kłopot, bo – jak czytamy w tekście Onetu – większość z członkiń grupy Wiedźmuchy to… praktykujące katoliczki. Ale cóż poczną racjonalne argumenty, jeśli komisja skarg, wniosków i petycji z Mikołowa postanowi zabawić się w nową inkwizycję. Pani dyrektor domu kultury na stosie co prawda nie spalą, ale członkowie Akcji Katolickiej mogą pozbawić ją pracy. A potem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku przyjąć Komunię Świętą.
Żyjemy w krainie absurdu
Zaczynam z rozrzewnieniem wspominać czasy, gdy kontrowersyjnym tematem był Behemoth i polskie godło reklamujące jego trasę koncertową. Dziś, pięć lat później, tropienie wszystkiego, co może być niepobożne, staje się powoli mainstreamem, za sprawą władzy zbijającej kapitał na inspirowaniu do takich działań ludzi ślepo w nią zapatrzonych. Niestety, łatka europejskiego ciemnogrodu zaczyna się do Polski coraz mocniej przylepiać. I niestety nic nie zmienia fakt, że zdecydowana większość naszego społeczeństwa jest tym albo zażenowana albo przerażona. Dopóki skupiona wokół religijnego fundamentalizmu mniejszość będzie tak mocno zmobilizowana do działania, będziemy w coraz to gorszej kropce. A ja tymczasem trzymam kciuki, żeby państwo z Akcji Katolickiej nie zaczęli grać w polskie gry wideo, bo nie daj Boże natrafią na „Wiedźmina”…