Tymczasem rzeczywistość zweryfikowała lobbystyczne zaklęcia: deweloperzy jeden po drugim zaczynają publikować pełne cenniki w sieci. Wprawdzie mają jeszcze kilka dni na dostosowanie się do nowego obowiązku, ale część postanowiła być nawet prymusami i już publikuje swoje cenniki.
To krok wymuszony, a nie zrobiony z własnej woli
Po latach budowania wizerunku, w którym ceny mieszkań były jak tajemnica państwowa, nagle pojawiają się tabelki z jasno podanymi kwotami. Jeszcze niedawno słyszeliśmy: „Proszę zostawić numer telefonu, nasz doradca skontaktuje się z panem i przygotuje indywidualną wycenę”. Dziś ten sam doradca wrzuca do internetu plik PDF z dopiskiem: „Aktualny cennik mieszkań”.
To, co miało być nierealne, stało się faktem. Branża z - wybaczcie określenie, ale dokładnie tak to wygląda - podkulonym ogonem zrobiła dokładnie to, czego od lat domagali się klienci. I trudno nie czuć satysfakcji, bo ten ruch zmienia reguły gry.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Koniec „tajnych negocjacji”
Dotychczas kupujący poruszali się jak po omacku – nie wiedząc, czy cena, którą usłyszeli w biurze sprzedaży, jest standardem, czy może efektem umiejętności negocjacyjnych. Brak jawnych stawek utrudniał porównania, a dla deweloperów był wygodnym narzędziem marketingowym. Klient miał się czuć, jakby dostawał „ofertę szytą na miarę”, a nie zwykły produkt z cennika.
Czytaj też: Kiedy w końcu zawalą się bloki z wielkiej płyty?
Sam fakt szukania mieszkania stawał się prawdziwym koszmarem, bo klient nie mógł sobie - jak na Allegro - posegregować mieszkań na te, na które go stać i na które nie. Praktycznie każdy deweloper zamieniał ten proces w wielodniowy koszmar, sprowadzając swoje strony internetowe do "pisz priv" niczym dzieciaki wystawiające coś na OLX.
Teraz ta iluzja znika. Skoro firma A publikuje ceny, firma B też musi to zrobić, bo inaczej zostanie uznana za mniej transparentną. A skoro obie pokazują tabelki, zaczyna się normalna konkurencja cenowa – taka, jak na każdym innym rynku.
Nadzieja dla kupujących
Czy to oznacza, że mieszkania nagle stanieją? Oczywiście cudów nie będzie – rynek nieruchomości w Polsce wciąż jest rozgrzany, a ceny ustala nie tylko polityka deweloperów, ale też dostępność kredytów i koszt ziemi. Ale jedno jest pewne: ujawnienie cen zmienia dynamikę negocjacji.
Teraz łatwiej będzie sprawdzić, czy mieszkanie na Woli faktycznie jest warte tyle samo co podobne lokum na Mokotowie, albo czy deweloper w Krakowie nie przesadził, skoro konkurencja kilkaset metrów dalej ma ofertę o 10 proc. niższą. Takie porównania, robione na masową skalę, mogą w końcu zmusić firmy do obniżek – choćby po to, by nie wypaść z rynku.
Czytaj też: Deweloperzy nie zamierzają obniżyć cen mieszkań. I to mimo słabego popytu
Koniec epoki „magii”
Przez lata branża żyła z przekonania, że mieszkanie to „najważniejsza decyzja życia” i klient nie patrzy na metkę, tylko na emocje. Tymczasem klient XXI wieku porównuje, liczy, analizuje. Nie chce słyszeć bajek o indywidualnym podejściu, tylko widzieć jasne cyfry.
Deweloperzy będą musieli zrozumieć, że mieszkanie to produkt jak każdy inny. Skoro w salonie samochodowym ceny stoją na szybach, to dlaczego kupujący mieszkanie miałby domyślać się kwoty, dopóki nie zostawi swoich danych kontaktowych?
Publikacja cenników to dopiero początek. Być może za chwilę zobaczymy promocje, rabaty sezonowe i realne ściganie się o klienta. A wtedy okaże się, że niemożliwe było tylko wygodną wymówką bardzo wpływowego lobby.