Model franczyzowy bywa czasem kontrowersyjny. Wiązanie się z dużą siecią daje przedsiębiorcy dostęp do sieci logistycznej większego partnera, know-how oraz różne formy wsparcia i pomocy. Nie trzeba także pracować nad budowaniem własnej marki. W zamian płaci się franczyzodawcy za możliwość korzystania z tych wszystkich dobrodziejstw. Do tego swobodę prowadzenia biznesu ograniczają wytyczne ze strony sieci. Co jednak w sytuacji, gdy model franczyzowy stanowi jedynie platformę do zarabiania pieniędzy na wyzysku pracowników? Taką historią podzielił się jeden z użytkowników serwisu X.
Profil o nazwie "Bez Marynarki i w kapciach" przedstawił historię o tym, jak franczyza Żabki może zostać wykorzystana do uskuteczniania ewidentnie nielegalnego interesu.
Kiedyś było państwo z kartonu. Dzisiaj jest państwo z Żabki. Zapraszam na krótki
Już sam fragment o "ludziach bez żadnych umów" podpowiada nam, że mamy do czynienia z łamaniem prawa. Wszystko wskazuje na to, że "model biznesowy" opiera się na brutalnym wyzysku zatrudnionych na czarno pracowników. Można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że mamy tutaj istne bingo szczególnie nieetycznych praktyk tzw. Januszexów.
Każda strata w sklepie potrącana z pensji. Stanowisko? Kasjer, magazynier i ochroniarz w jednym. Jak mają szczęście wypłatę dostają w gotówce do ręki. Jak szczęścia nie mają, to 2-3 miesiące są zwodzeni a potem słyszą, że zmienił się właściciel. Nowym właścicielem jest oczywiście matka / córka / ojciec / brat ale to „nowa firma” więc nie będzie odpowiadać za długi poprzednika. Co bardziej przedsiębiorczy fałszują dokumentację pracowniczą i medyczną.
No właśnie: co z ofiarami tego procederu? To w tym momencie mamy do czynienia z kapitulacją państwa.
Franczyza Żabki w tym wypadku wydaje się jedynie narzędziem w ręku naciągaczy, a nie źródłem problemu
"Bez Marynarki i w kapciach" twierdzi, że pokrzywdzeni nie otrzymali żadnej realnej pomocy ze strony państwa. Brak zainteresowania ze strony policji można zrozumieć. Rzeczywiście nie mamy do czynienia z przepisami karnymi. Interesująca jest jednak bierność Państwowej Inspekcji Pracy.
Standardowo pozostawieni sami sobie. Większość moich klientów była w PIP. Nie dopatrzono się żadnych naruszeń. Była na policji - to nie ich problem bo „sprawa cywilna”. Nie chcą iść do sądu by po 6 latach walki otrzymać 4.000 zł. Ja też bym nie chciał
Załóżmy, że opisana sytuacja jest w całości prawdziwa. Czy można przypisać tutaj jakąś winę samej Żabce? "Bez Marynarki i w kapciach" jest zdania, że jak najbardziej. Zresztą niechętny stosunek do tej firmy jest w przypadku jego wypowiedzi dość wyraźny.
Zielony kolonizator nie tylko niszczy lokalny biznes ale również degeneruje rynek pracowniczy, wprowadzając model zatrudnienia oparty na ryzyku, wysokiej rotacji i wyzysku. Właśnie dla przeciwdziałania takim kartelom powstało państwo. Szkoda, że nasze o tym nie wie.
Ja byłbym dużo bardziej ostrożny w formułowaniu tego typu ocen. Oddzieliłbym też od tej sprawy inne zarzuty kierowane pod adresem sieci, dotyczące podejścia do franczyzobiorców. Na uwagę zasługują za to obiekcje ze strony związkowców wobec franczyzy w Polsce jako takiej. Chodzi bowiem o zarzut właśnie zachęcania do łamania praw pracowników.
Opis procederu sugeruje, że franczyza Żabki stanowi tutaj jedynie punkt wyjścia dla obywateli Ukrainy, którzy znaleźli sobie specyficzny patent na biznes. Żabka pomoże im stworzyć sklep prowadzony pod jej marką, zgodnie z umową franczyzową. Dopiero ajenci podejmują decyzję, by w ramach własnej działalności gospodarczej wykorzystywać pracowników i łamać wszystkie możliwe przepisy choćby luźno związane z prawem pracy. Pokrzywdzeni nie są pracownikami Żabki, ale franczyzobiorców.
Można się oczywiście zastanowić nad tym, czy Żabka dobrze pilnuje swoich partnerów biznesowych pod kątem przestrzegania choćby minimum praw pracowniczych. Z drugiej strony mamy najwyraźniej do czynienia z dość zorganizowanym procederem z własnym systemem przeciwdziałania "wyciekom" i donosom, zapewne także do Żabki. Franczyzodawca nie musi też wiedzieć, ilu pracowników zatrudnia franczyzobiorca i na jakich warunkach to robi.
Równocześnie nie da się ukryć, że sygnały ze strony pokrzywdzonych powinny sprawić, że taka podejrzana franczyza Żabki stanie się przedmiotem szczególnego zainteresowania organów państwa. Nie dzieje się tak być może dlatego, że zatrudnianie nie stanowi przestępstwa w ścisłym tego słowa znaczeniu. Mamy jednak w odwodzie art. 218 kodeksu karnego, który przewiduje karę do dwóch lat więzienia za złośliwe lub uporczywe naruszanie praw pracownika. Problem w tym, że muszą one wynikać ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego. Przy zatrudnianiu na czarno umowy o pracę nie mamy.