Ministerstwo infrastruktury postanowiło rozprawić się z kierowcami, którym zabrano prawo jazdy a mimo to siadają za kierownicą. W grę wchodzi nie tylko załatanie luk w obowiązujących przepisach. Kary za jazdę bez prawa jazdy w takich przypadkach mają wzrosnąć nawet dziesięciokrotnie. Pytanie brzmi: dlaczego tak mało?
Nie po to policja zabiera kierowcy prawo jazdy, żeby ten wciąż jeździł autem jak gdyby nigdy nic
Zgodnie z art. 135 kodeksu drogowego, w niektórych sytuacjach policjant ma prawo zabrać kierującemu prawo jazdy. Dotyczy to przede wszystkim sytuacji, w których istnieje duże ryzyko, że kierowca stanowi zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu drogowego. Na przykład jest pod wpływem alkoholu, albo przekroczył właśnie limit punktów karnych. Kolejną możliwością są sytuacje, w których z samym dokumentem może być coś nie tak. Upłynęła jego data ważności, sprawia wrażenie podrobionego.
Warto pamiętać, że zgodnie z art. 104a ustawy o kierujących pojazdami, uprawnienia do kierowania pojazdami w takich przypadkach ulegają z mocy prawa zawieszeniu. Trwa ono do momentu wydania postanowienia o zatrzymaniu prawa jazdy. Powinno to nastąpić w ciągu 14 dni.
Tylko co jeśli kierowca mimo to nie potrafi się powstrzymać od dalszego wsiadania za kółkiem? Kary za jazdę bez prawa jazdy do tej pory – zdaniem ministerstwa infrastruktury – były w takich przypadkach zbyt łagodne.
Kary za jazdę bez prawa jazdy dla kierowców, którym dokument zabrała policja, mają wzrosnąć do 500 zł – aż dziesięciokrotnie
Jak podaje Dziennik Gazeta Prawda, resort infrastruktury pracuje nad zmianą przepisów właściwych ustaw. Ministerstwo zauważyło, że nie po to zabiera się kierowcom prawo jazdy, by dalej kierowali pojazdami w ruchu drogowym. Tymczasem niektórzy niekoniecznie oddają fizycznie policjantom dokument, udając że go „zapomnieli”. Część faktycznie jeździ bez prawa jazdy. Inni z kolei nie zwracają dokumentu staroście pomimo ciążącemu na nich nakazowi wydanemu przez starostę. Istnieją też bardziej wyrafinowane metody.
Ktoś mógłby pomyśleć, że w takich przypadkach prawo będzie surowe. W praktyce jednak kary za brak prawa jazdy często wynosi wówczas raptem ok. 50 zł. Problem polega na tym, że w momencie do cofnięcia uprawnień przez sąd, zastosowanie ma art. 95 kodeksu wykroczeń. Zgodnie z tym przepisem, kierowca odpowiada wówczas jedynie za brak wymaganych dokumentów.
Zdaniem ministerstwa infrastruktury, bardziej adekwatnym przepisem byłby w tym przypadku poprzedni artykuł kodeksu wykroczeń. Ten przewiduje, bardziej surową, odpowiedzialność za kierowanie pojazdem bez posiadania uprawnień. Kary za jazdę bez prawa jazdy w obydwu przypadkach mogą się różnić dziesięciokrotnie.
Ministerstwo infrastruktury chce załatać lukę w prawie, której… nie ma?
Warto przy tym zauważyć, że stosowanie łagodniejszej odpowiedzialności wynika błędnej interpretacji wspomnianego już art. 104a ustawy o kierujących pojazdami. Zakłada ona, że kierowca, któremu zabrano prawo jazdy formalnie rzecz biorąc wciąż posiada uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Wszystko dlatego, że formalnie rzecz biorąc decyzja sądu o ich cofnięciu jeszcze nie zapadła.
Co gorsza, dzieje się tak pomimo samej treści tego przepisu. Ta zakłada nie tylko tymczasowe zawieszenie uprawnień do kierowania pojazdami, ale również stosowanie w przypadku takich kierowców przepisów o cofnięciu uprawnień także do momentu wydania decyzji. Próżno szukać w niej jakichś wyjątków, czy uznaniowości decyzji na przykład po stronie policji. Niestety, niektóre sądy wciąż interpretują przepisy na korzyść takich kierowców.
Łagodne traktowanie kierowców którym zabrano prawo jazdy to wina błędnego interpretowania kluczowego przepisu przez niektóre sądy
Dlatego inicjatywa ministerstwa infrastruktury zmierzająca do uporządkowania stanu prawnego sama w sobie zasługuje na pochwałę. Niestety, najwyraźniej nie obejdzie się bez zmiany samej treści przepisów. Resort planuje przede wszystkim rozszerzenie instytucji zawieszenia prawa. W tym celu chce rozbudować katalog sytuacji, w których odebranie prawa jazdy będzie oznaczać jednocześnie zawieszenie uprawnień.
Nie wydaje się jednak, by było to najlepsze rozwiązanie od strony czysto legislacyjnej. Jest bowiem jeden problem – w istniejącym przepisie takiego katalogu po prostu nie ma. Takowego wręcz być nie powinno. Poprawić art. 104a ustawy o kierujących pojazdami można w jeden sposób – wprost zapisując w jego treści, że zawieszenie uprawnień następuje zawsze, gdy dojdzie do zatrzymania prawa jazdy. Zmocy prawa i trwa do momentu wydania decyzji o tym co dalej przez właściwy organ.
W taki sposób znikną ostatecznie zarówno wątpliwości co do interpretacji kluczowego przepisu, jak i w efekcie zbyt niskie kary za jazdę bez prawa jazdy dla osób, które faktycznie nie posiadają w danym momencie uprawnień. Warto się także zastanowić, czy w takim przypadku 500 złotych to nie nazbyt pobłażliwe traktowanie kierującego, jak na społeczną szkodliwość takiego postępowania.