Kompetencje cyfrowe pracowników mogą się okazać kolejną przeszkodą w rozwoju polskich firm

Firma Społeczeństwo Technologie Dołącz do dyskusji
Kompetencje cyfrowe pracowników mogą się okazać kolejną przeszkodą w rozwoju polskich firm

Myśląc o przeszkodach w rozwoju polskich firm najczęściej mamy na myśli ceny nośników energii i brak ludzi do pracy. Czasem wskazuje się także organy podatkowe i krajowego ustawodawcę. Tymczasem wyrasta nam kolejna: kompetencje cyfrowe pracowników, które w Polsce odbiegają od oczekiwań. 

Polacy mają niemalże najsłabsze kompetencje cyfrowe pracowników w całej Europie

Współczesna gospodarka coraz częściej wymaga obcowania, jeśli nie z nowoczesną technologią, to przynajmniej z jakiegoś rodzaju oprogramowaniem. Praktycznie każda większa firma ma w końcu jakieś wewnętrzne systemy komputerowe, z którymi na co dzień styczność mają pracownicy. Dobrze byłoby, żeby ci potrafili się jakoś odnaleźć w cyfrowym świecie. Wspominam o tym dlatego, że kompetencje cyfrowe pracowników będą coraz ważniejsze z każdym kolejnym rokiem. Tymczasem w Polsce pod tym względem nie jest dobrze.

W maju raportowaliśmy na łamach Bezprawnika, że polskim dziewczętom brakuje kompetencji cyfrowych. Okazuje się, że nie ma powodu, by zawstydzać pod tym względem panie. Całość populacji naszego kraju osiąga jeszcze gorsze wyniki. Przypomnijmy: 54 proc. dziewczyn w wieku 16–19 lat posiadało podstawowe lub ponadprzeciętne umiejętności cyfrowe. Dla wszystkich respondentów z Polski badania Eurostatu wynik ten sięga raczej 44 proc. Gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii.

Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież najmłodsze pokolenia niemalże urodziły się ze smartfonem w ręku. Nie może być przecież tak źle, prawda? Rzeczywiście, przedstawiciele Pokolenia Z oraz Millenialsi notują zauważalnie lepsze wyniki. Wśród osób w wieku 16-24 podstawowe lub ponadpodstawowe kompetencje cyfrowe posiada 73,5 proc. badanych. Dla przedziału 25-34 lat wynik ten wciąż wynosi 72,1 proc. Spada dla osób w wieku 35-44 lat do poziomu 47,5 proc.

Umiejętność obsługi smartfona ma się nijak do korzystania z firmowego oprogramowania

Dość łatwo można jednak dostrzec kilka problemów. Pierwszym jest specyfika „Zetek” oraz Millenialsów dość często podnoszona przez polskich przedsiębiorców. Do tego kryzys demograficzny sprawia, że najprawdopodobniej będziemy wybierać spośród mniejszej liczby pracowników jako takich.

Nie sposób także nie zauważyć, że bazujemy cały czas na deklaracjach respondentów. W rzeczywistości może być zauważalnie gorzej. Dość często możemy się w końcu spotkać z opiniami starszych pracowników, że ich najmłodsi koledzy mają problemy z opanowaniem obsługi oprogramowania, z którym nie stykają się na co dzień.

Kompetencje cyfrowe pracowników pożądane przez ich pracodawców nie muszą się wcale pokrywać z ich rzeczywistymi umiejętnościami. Umiejętność obsługi przywołanego smartfona wcale nie musi być szczególnym atutem w pracy. Z drugiej strony pracownik-programista może się czasem przydać, ale jeśli nie zajmujemy się w naszej firmie tworzeniem oprogramowania, to szanse nie są zbyt wielkie.

Nie sposób także nie wspomnieć, że kompetencje cyfrowe pracowników nie są skutecznie budowane przez system edukacji. Polska szkoła jest kształtowana przez poszczególne rządy raczej pod kątem ciągłych awantur o szkolne lektury, „budowanie tożsamości” oraz zwalczaniem obecności organizacji pozarządowych. Tymczasem ledwie rok temu raportowaliśmy na łamach Bezprawnika, że lekcje informatyki w szkołach stoją na żenująco niskim poziomie.

Jest chyba nawet jeszcze gorzej, niż w czasach, gdy sam chodziłem do szkoły. Nie było wtedy przepisywania notatek do zeszytów i wkuwania budowy komputera. Nauczyliśmy się za to przynajmniej podstaw obsługi pakietu biurowego Microsoftu, w tym nawet programu do obsługi baz danych oraz programów graficznych. To wciąż jednak za mało jak na potrzeby współczesnych pracodawców.

Najlepiej z góry założyć, że będziemy musieli swój personel przeszkolić sami

Równocześnie z raportu EY „Cyfrowa Transformacja 2024” wynika, że aż 84 proc. polskich przedsiębiorców jest przekonanych o znaczeniu transformacji cyfrowej. Na dobrą sprawę nie trzeba o tym chyba nikogo przekonywać. W ostatnich latach mogliśmy zaobserwować błyskawiczny rozwój krajowych firm w tym tygodniu. Rozwiązania cyfrowe upowszechniają się w obsłudze klienta, zarządzaniu zasobami przedsiębiorstw oraz logistyce, marketingu, czy po prostu w prowadzeniu codziennej sprzedaży. Warto także pamiętać o coraz częstszym wyzwaniu wdrażania w pracy przedsiębiorstwa sztucznej inteligencji.

Jak więc pogodzić zapotrzebowania polskich firm z tym, że kompetencje cyfrowe pracowników mogą pozostawiać wiele do życzenia? Nie ma się co spodziewać, że wszystkie potencjalne problemy znikną wyłącznie dzięki firmowemu informatykowi, czy nawet całemu wyspecjalizowanemu działowi IT. Z firmowym oprogramowaniem trzeba przecież jakoś zapoznać wszystkich pracowników.

To nie koniec, bo przecież równie kluczowe są kwestie związane z szeroko rozumianym cyberbezpieczeństwem. Wyczyszczenie firmowych kont, bo ktoś z personelu dał się złapać na maila oszustów podszywających się pod Urząd Skarbowy, to ostatnie, czego dowolny przedsiębiorca by sobie marzył.

Tym samym kluczowym aspektem podnoszenia kompetencji cyfrowych w firmie są szkolenia. Rozsądnym pomysłem bywa często zwrócenie się ku zewnętrznym firmom oferujących kursy online. Warto także posiadać jakąś formę polityki bezpieczeństwa oraz plan wdrażania transformacji cyfrowej.

Dość ciekawą koncepcją jest także optymalizacja firmowego oprogramowania pod kątem jego możliwego uproszczenia. Nie chodzi mi bynajmniej o żadne „odrzucenie nowoczesności”, ale przede wszystkim o współpracę z dostawcą, by pracownicy korzystali z możliwie przyjaznych i wygodnych w użytkowaniu programów. Przy czym można także rezygnować z cyfryzacji procesów, w których stanowi ona obciążenie. Mam na myśli przede wszystkim obowiązki sprawozdawcze i mechanizmy zdalnej kontroli pracy, które potrafią przynosić więcej szkody niż pożytku.