Wiceminister finansów Jarosław Neneman potwierdził w odpowiedzi na poselską interpelację to, co od jakiegoś czasu wiemy o zmianach w podatku od zysków kapitałowych. Kwota wolna w podatku Belki ma stanowić iloczyn 100 tys. zł oraz stopy depozytowej NBP. W tym momencie wychodzi 5 250 zł. Dobra wiadomość jest taka, że będą dwie osobne.
Zaskoczenia nie ma: kwota wolna w podatku Belki rzeczywiście będzie podwójna i nie wyniesie 100 tys. zł
Ministerstwo Finansów w dalszym ciągu pracuje nad zmianami w podatku od zysków kapitałowych, szerzej znanym jako podatek Belki. Od wybuchu kryzysu inflacyjnego stał się solą w oku drobnych polskich inwestorów. Mowa o osobach, które poprzez inwestycje starały się zabezpieczyć swoje pieniądze przed szybką utratą wartości. Ta konkretna danina była niepopularna od momentu jej wprowadzenia w 2002 r. Stała się jednak ważnym elementem przedwyborczych obietnic przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
Trzecia Droga najchętniej pozbyłaby się podatku od zysków kapitałowych zupełnie. Lewica, której poprzednikom zawdzięczamy ten podatek, jest tradycyjnie przeciw. Koalicja Obywatelska obiecała swoim wyborcom rozwiązanie będące punktem wyjścia do prac prowadzonych przez Ministerstwo Finansów. Mowa o konkrecie nr 37 ze słynnej listy „100 konkretów„.
Zaproponujemy zniesienie podatku od zysków kapitałowych (podatek Belki) dla oszczędności i inwestycji w tym także na GPW (do 100 tys. zł, powyżej 1 roku).
Jak taka kwota wolna w podatku Belki miałaby wyglądać w praktyce? Nie chodzi tutaj o kwotę wolną, jak w podatku PIT odprowadzanym od dochodów z pracy. Minister Andrzej Domański od dłuższego czasu przyznaje, że zmiany w podatku miałyby polegać na wprowadzeniu specjalnego iloczynu. Teraz praktycznie te same założenia potwierdził wiceminister Jarosław Neneman w odpowiedzi na poselską interpelację.
Kwota 100 tys. zł byłaby jedynie podstawą, którą mnożono by przez stopę depozytową NBP. Liczyłaby się ta, która obowiązuje w ostatnim dniu III kwartału roku poprzedzającego rok podatkowy.
Mnożenie naturalnie kojarzy się z czymś korzystnym. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że mamy do czynienia z mnożeniem przez ułamek. Obecnie kwota depozytowa NBP wynosi 5,25 proc. Tym samym kwota wolna w podatku Belki wyniosłaby 5 250 zł. Przy czym na osłodę dostalibyśmy dwie osobne, obejmujące odpowiednio:
- Oszczędności: z rachunków terminowych lokat oszczędnościowych oraz z obligacji, o terminie zapadalności co najmniej rok
- Dochody z inwestycji kapitałowych (np. ze sprzedaży akcji na giełdzie)
Bardziej skomplikować tego podatku się nie dało?
Wydawać by się mogło, że w wypowiedzi wiceministra Nenemana nie ma nic ciekawego. Warto jednak zwrócić uwagę na fragment dotyczący tego, jak zdaniem resortu finansów nowe rozwiązania miałyby funkcjonować w praktyce.
W przypadku oszczędności, zwolnienie z podatku będzie dotyczyło części dochodów (przychodów) – do określonego rocznego limitu – z rachunków terminowych lokat oszczędnościowych oraz z obligacji, o terminie zapadalności co najmniej rok, które będą zapisane w wyodrębnionym pakiecie oszczędnościowym, osobno prowadzonym dla obligacji i osobno dla lokat terminowych.
Instytucja prowadząca taki wyodrębniony pakiet oszczędnościowy w założeniu nie będzie pobierała zaliczek na podatek Belki do wysokości kwoty wolnej. Dopiero powyżej niej bank, SKOK albo oddział banku zagranicznego pobierze jako płatnik 19 proc. zaliczkę.
Pytanie jednak brzmi: jak mamy rozumieć zwrot „wyodrębniony pakiet oszczędnościowy”? Najwyraźniej preferencja podatkowa obejmie wyłącznie dwa specjalne produkty inwestycyjne. Spośród posiadanych przez nas lokat wyodrębnimy sobie jeden dla obligacji i jeden dla lokat. Pierwsza kwota wolna w podatku Belki obejmie te dwa pakiety. Pozostałe posiadane przez nas lokaty i obligacje będą opodatkowane po staremu.
Jak już wspomniano wyżej, druga kwota wolna obejmie między innymi sprzedaż papierów wartościowych. Rozliczenie będzie się sprowadzać do wykazania jej w rocznym zeznaniu PIT-38. Wysokość obydwu kwot będzie obwieszczana przez Ministra Finansów na każdy rok kalendarzowy. Odpadnie więc konieczność samodzielnego ustalania wysokości stopy depozytowej NBP we właściwym momencie. Wiceminister Neneman przyznał, że poza powyżej wskazanymi zmianami resort nie pracuje nad innymi zmianami w podatku od zysków kapitałowych.
Nie ma się co dziwić, że Polacy wolą inwestować w mieszkania
Czy propozycje nowego rządu rzeczywiście stanowią krok do przodu? Niby tak, ale nie ma się co oszukiwać. Można tak stwierdzić tylko i wyłącznie dlatego, że w jakimś tam stopniu poprawiają sytuację podatników. W praktyce będzie można zaoszczędzić niecałe 2 tys. zł, przy dwóch kwotach wolnych wynoszących 5 250 zł i stawce 19 proc.
Nie sposób przy tym nie zauważyć, że postulowane zmiany rozmijają się ze społecznymi oczekiwaniami oraz brzmieniem przedwyborczych obietnic. Co gorsza, wprowadzają też przekombinowane mechanizmy stanowiące zmorę polskiego systemu podatkowego.
Sztywne ustalenie kwoty wolnej o jakiejś sensownej wysokości byłoby dużo czytelniejsze i bardziej przyjazne dla podatników. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zdecydowano się na nie tylko i wyłącznie po to, by w jakiś sposób ująć w propozycji zmian tę nieszczęsną kwotę 100 tys. zł. Prawdę mówiąc, nie spodziewam się, by wielu wyborców dało się nabrać na tego typu sztuczki.
Koncepcja kreowania nowych produktów inwestycyjnych w postaci „wyodrębnionych pakietów oszczędnościowych” jest osobliwa. Można zrozumieć próbę przeciwdziałania nadużyciom i uproszczenia poboru podatku. Z drugiej strony stanowi to kolejną zbędą komplikację potencjalnie odstraszającą przeciętnego Kowalskiego przed oszczędzaniem na lokatach i za pomocą obligacji.
Jeżeli ktoś na zmianach zyska, to część drobnych ciułaczy inwestujących niewielkie kwoty. Nic dziwnego, że stereotypowy Polak dysponujący jakimś w miarę rozsądnym kapitałem woli kupować mieszkania.