Jeśli jakiś Węgier położył się we wtorek spać koło 22:00, to podczas porannej wizyty na stacji zapewne zbierał szczękę z chodnika. Nastąpił bowiem nocny skok cen paliwa na Węgrzech. Zdrożało o średnio… dwa złote! Dlaczego? Bo rząd nagle skończył z urzędowymi cenami benzyny. Nie miał wyjścia, bo w całym kraju zaczęło jej po prostu brakować.
Nocny skok cen paliwa na Węgrzech
Zacznijmy od uporządkowania faktów. W maju 2022 roku, kiedy w całej Europie ceny paliw osiągały historyczne rekordy, rząd w Budapeszcie ogłosił zasadę: tańsza benzyna tylko dla Węgrów. Oznaczało to wprowadzanie urzędowych cen za litr, w wysokości 480 forintów. Obecnie to równowartość 5 złotych i 52 groszy. Tanie tankowanie było od tego momentu możliwe tylko dla samochodów na węgierskich rejestracjach. Tak, by nie pojawił się nagle gwałtowny popyt w postaci Austriaków czy Słowaków uderzających tłumnie na węgierskie stacje. I tak sobie ten absurdalny (w kontekście państwa-członka UE) system funkcjonował przez pół roku. Aż w końcu na początku grudnia upadł.
Dlaczego? Otóż właśnie weszło w życie unijne embargo na rosyjską ropę naftową. Chodzi co prawda o surowiec transportowany drogą morską, ale decyzja wspólnoty wprowadziła też zakłócenia w dostawach ropociągami na Węgry. W kraju wybuchła panika, ludzie zaczęli masowo wykupować paliwo ze stacji, aż w końcu Viktor Orban zarządził, że trzeba zastosować drastyczne ruchy, by nie doprowadzić do całkowitego paraliżu państwa. Wysłał więc szefa swojej kancelarii oraz prezesa koncernu paliwowego MOL na zorganizowaną o 22:30 we wtorek konferencję prasową. Ogłoszono na niej, że o 23:00 kończą się urzędowe ceny paliw i wszystko idzie automatycznie w górę.
O ile zdrożało paliwo na Węgrzech?
Skutki takiego ruchu są drastyczne. Doktor Dominik Hejj z portalu Kropka.hu, ekspert do spraw Węgier, napisał że paliwo Pb95 o 23:00 zaczęło kosztować 7,40 zł, a Diesel 7,91 zł. Wzrost jest zatem o około 2 złote! Węgrzy muszą dziś od rana płacić też za paliwo znacznie więcej niż Polacy (różnica wynosi blisko złotówkę). To wszystko musi się skończyć gwałtownym wzrostem inflacji, która na Węgrzech wynosi już ponad 21%. A wzrost cen paliw oznacza, że w styczniu pójdzie ona w górę, i to znacząco. Jak więc widać, próba balansowania między Rosją a Unią Europejską nie wychodzi Węgrom na zdrowie.
Od 23:00
paliwa już nie po 480 HUF (5,52zł), lecz:
Pb95- 641 HUF – ok 7,40 zł
ON – 699 HUF, ok. 7,91 zł#Węgry #kropka_hu— Dominik Héjj (@kropka_hu) December 6, 2022
Orban oczywiście o wszystko obwinia Unię Europejską i jej kolejne sankcje. Sam dopiero co zablokował wart 18 miliardów euro pakiet pomocy dla Ukrainy. W ten sposób szantażuje Brukselę licząc, że dostanie w końcu środki na swój krajowy plan odbudowy. To wyjątkowo trudny moment dla węgierskiego rządu, choć wszystko dzieje się w sporej mierze na jego życzenie. Na spadek cen paliw Viktor Orban będzie mógł liczyć dopiero za kilka miesięcy, czekają go więc długie wizerunkowe problemy. Na jego szczęście w jego kraju nie ma już prawie wolnych mediów, a wyborcy niezmiennie mają do niego ogromną słabość. Tylko ile jeszcze wytrzymają?