Tym razem samorządy oddzielają bioodpady zielone od bioodpadów kuchennych, żeby nie płacić kar państwu
Otwarcie przyznaję, że jestem bardzo krytyczny do kolejnych pomysłów ustawodawcy oraz Ministerstwa Klimatu i Środowiska na segregację śmieci po polsku. Najpierw mieliśmy tekstylną katastrofę. Dosłownie kilka dni temu w Polsce zaczął funkcjonować system kaucyjny na butelki. Niedługo dołączy do niego ROP. Nie oznacza to jednak, że kiepskie pomysły pojawiają się wyłącznie na szczeblu centralnym. Samorządowcy również mają swoje podyktowane dobrymi chęciami przewiny.
W ostatnim czasie mogliśmy usłyszeć, że kolejne gminy wprowadzają nowe rodzaje pojemników na odpady. Chodzi o oddzielenie odpadów kuchennych od frakcji bioodpadów zielonych. Rozwiązanie takie wprowadziły między innymi Nowe Miasto nad Wartą, Suwałki, Piaseczno i Wejherowo. Co jest czym? Bioodpady zielone to części roślin pochodzące z pielęgnacji terenów zielonych, ogrodów, parków i cmentarzy. Część gmin do tej kategorii dorzuca także zużyte ręczniki papierowe i chusteczki higieniczne. Bioodpady kuchenne to reszta dotychczasowych bioodpadów, najczęściej w postaci odpadów kuchennych. Przy czym trzeba pamiętać, że wędliny, mięso, ryby i kości w dalszym ciągu należy wyrzucać do odpadów mieszanych.
Pierwszym zgrzytem wartym wytknięcia jest to, że nowe pojemniki na odpady mieszkańcy będą musieli kupić sobie sami. Być może nie czepiałbym się tak bardzo, gdyby nie lawinowy wzrost opłat za wywóz śmieci, z którym od lat borykają się Polacy. Podrożał on przez ostatnią dekadę o kilkaset procent, a więc o wiele bardziej niż cała skumulowana inflacja w tym okresie. Same koszty to jednak dopiero początek problemów.
Sprawdź polecane oferty
Allegro 1200 - Wyciągnij nawet 1200 zł do Allegro!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYTelewizor - Z kartą Simplicity możesz zyskać telewizor LG!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 20,77%
Zacznijmy jednak od zastanowienia się, czemu właściwie miałyby służyć nowe rodzaje pojemników na śmieci i rozbicie frakcji bioodpadów. Gminy same przyznają, że chodzi o zwiększenie poziomu przygotowania odpadów do ponownego użycia i recyklingu. Ustawa o utrzymaniu czystości w gminach nakłada na samorządy określone cele. W 2025 r. jest to 55 proc. wagi zebranych odpadów komunalnych, w przyszłym roku będzie to 56 proc. Za niewykonanie planu gminom grożą kary pieniężne, których nie można nawet pokryć z opłat wnoszonych przez mieszkańców. Siłą rzeczy część z nich zaczyna w pewnym momencie mieć problemy z wyrobieniem narzuconych im norm. Nic dziwnego, że zaczynają kombinować.
Nowe rodzaje pojemników na śmieci wraz z nowymi obowiązkami czynią segregację śmieci coraz trudniejszą w obsłudze
Odpady kuchenne są dość ciężkie. Tym samym skupienie się na ich poprawie wskaźnika ich przygotowania do ponownego użycia i recyklingu ma całkiem sporo sensu. W jaki sposób przetwarza się odpady kuchenne? Można je przerabiać na kompost albo biogaz.
Wydawać by się więc mogło, że nowe pojemniki na śmieci to – pomijając dodatkowe koszty dla mieszkańców – całkiem niezły pomysł. Wspominałem jednak, że problemów z praktycznym zastosowaniem tej koncepcji jest nieco więcej.
Najważniejszym z nich jest to, że oddolne dodawanie kolejnych frakcji odpadów, którymi muszą sobie zaprzątać głowę mieszkańcy, utrudnia wprowadzanie pozytywnych rozwiązań, które tym samym mieszkańcom mają ułatwić życie. Mam na myśli przede wszystkim ewentualne obowiązkowe oznaczenie produktów, do którego pojemnika należy go wyrzucić. Jeżeli w poszczególnych gminach będą obowiązywać różne zasady, to nie będzie możliwości stworzenia ogólnopolskich wskazówek.
Równocześnie nie sposób nie zauważyć, że segregacja odpadów z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego staje się coraz bardziej skomplikowana. Każda kolejna frakcja to dodatkowe obowiązki. Tekstylia trzeba wynieść do PSZOK-ów. W przypadku butelek trzeba pamiętać o systemie kaucyjnym. Teraz należy zaopatrzyć się w specjalny pojemnik na zbędne rośliny lub ich części. Tymczasem cały czas pozostaje nierozwiązany problem opakowań po mleku i produktach mlecznych. Wyłączono je z systemu kaucyjnego na skutek uwag branży mleczarskiej dotyczących ewentualnych zagrożeń sanitarnych przy zwrocie. Pomysłów na segregację odpadów jest mnóstwo, ale ich realizacja utrudnia tylko odnalezienie się w gąszczu zasad systemu.
Nie da się ukryć, że mamy w Polsce ogromny kapitał społeczny. Aż 97 proc. naszego podzielonego i zradykalizowanego społeczeństwa deklaruje, że jak najbardziej segreguje odpady. 80 proc. Polaków popierało wprowadzenie systemu kaucyjnego, przed którym przestrzegali przedsiębiorcy, eksperci i tacy malkontenci jak ja. Im bardziej będziemy komplikować cały system i czynić go bardziej niejasnym oraz nieczytelnym, tym gorzej może być ze współpracą społeczeństwa w przyszłości. Jeszcze gorsze rezultaty może przynieść nieobniżenie w perspektywie paru lat rachunków za wywóz śmieci przy równoczesnym zawężaniu usług komunalnych. W pewnym momencie należy powiedzieć "stop" i udoskonalać istniejące rozwiązania zamiast mnożenia nowych. Mam wrażenie, że ten moment właśnie nastąpił.