Ustrój gospodarczy naszego państwa teoretycznie oparty jest o zasady wolnego rynku, a ochrona wolności gospodarczej jest zagwarantowana w Konstytucji. Problem w tym, że te założenia nijak się mają do praktyki. Jego źródłem jest sposób konstrukcji właściwych przepisów ustawy zasadniczej, który zostawia ustawodawcy ogromną swobodę w ograniczaniu swobód przedsiębiorców.
Konstytucja RP niby chroni wolność gospodarczą, ale tak naprawdę niewiele z tego wynika
Obowiązująca w Polsce Konstytucja ma całe mnóstwo wad, które co rusz dają o sobie znać. Jednym z przykładów może być ochrona wolności gospodarczej. Wydawać by się mogło, że po rezygnacji z gospodarki centralnie sterowanej i „realnego socjalizmu” Polacy zdecydują się na twardą obronę zasad wolnego rynku. Tak się jednak nie stało. W obydwu kluczowych przepisach znajdziemy elementy rozmiękczające wolny rynek w Polsce. Art. 20 stara się pogodzić ogień z wodą: wolność gospodarczą i pragnienie zachowania społecznego charakteru gospodarki.
Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej
To pierwsze ograniczenie zasady wolności gospodarczej, które znajdziemy bezpośrednio w treści ustawy zasadniczej. W tym przypadku być może jest ono konieczne. Z pewnością odpowiada realiom politycznym czasów, gdy postkomuniści i byli działacze związkowi wzięli się za tworzenie projektu nowej konstytucji. Prawdziwy problem zaczyna się dopiero w momencie, gdy jej autorzy postanowili zapewnić ochronę wolności gospodarczej poprzez treść art. 22.
Ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny.
Na dobrą sprawę słowo „tylko” jest do niczego niepotrzebne. Ustrojodawca w obydwu tych przesłankach poprzeczkę zawiesił tak nisko, jak to tylko było możliwe. Trudno byłoby znaleźć kogoś, kto uważa, że uchwalenie ustawy jest czymś trudnym w polskich warunkach. Nie chodzi nawet o głosowania do skutku, ekspresowy proces legislacyjny i inne anomalie, do których przyzwyczaiły nas ostatnie lata. Po prostu uzyskanie zwykłej większości w Sejmie to tak naprawdę żaden problem.
Owszem, jest jeszcze izba wyższa. Ordynacja większościowa sprawia, że trzeba naprawdę dużo samozaparcia i zjednoczenia po stronie opozycji, by największa partia w Sejmie nie miała kontroli nad Senatem. Weto głowy państwa? Dotychczasowi prezydenci byli raczej spolegliwi względem woli ustawodawcy.
Uchwalić ustawę w Polsce jest łatwo, a ważny interes społeczny może oznaczać dosłownie wszystko
Ochrona wolności gospodarczej w Polsce teoretycznie obejmuje rozporządzenia. Tylko co z tego? Odpowiednio skonstruowany przepis na poziomie ustawowym nakazuje wręcz wydanie rozporządzenia wykonawczego, które może dodatkowo krępować przedsiębiorcom ręce.
O wiele gorszym gwarantem wolności gospodarczej jest jednak druga część art. 22 Konstytucji RP. Cóż bowiem znaczy „ze względu na ważny interes społeczny”? To bardzo ogólne sformułowanie, tak zwana klauzula generalna. Dokładniejszej definicji nigdzie nie znajdziemy, bo to pojęcie celowo jest niedookreślone. Dla każdego z nas interes społeczny może znaczyć coś innego. Przede wszystkim jednak: politycy po prostu uwielbiają się powoływać na różnego rodzaju ważny interes społeczny wówczas, gdy chcą w jakiś sposób ograniczyć wolność obywatelom.
Artykuł stanowi część cyklu „Wolność Gospodarcza„, prowadzonego na łamach Bezprawnika w ramach projektu realizowanego z Fundacją Wolności Gospodarczej. To założona w 2021 roku fundacja, której filarami jest liberalizm gospodarczy, nowoczesna edukacja, członkostwo Polski w Unii Europejskiej i państwo prawa. Więcej o działalności i bieżących wydarzeniach możecie przeczytać na łamach tej strony internetowej.
Ważny interes społeczny może oznaczać strategiczne interesy państwa. To pojęcie można zresztą także interpretować na przeróżne sposoby. Interes społeczny to także ochrona środowiska, którą zdefiniować już dużo łatwiej. Możemy również mieć do czynienia z działaniem z uwagi na moralność, religię, czy jakąkolwiek inną doraźną potrzebę wymyśloną na poczekaniu przez polityków. Koniec końców tak naprawdę mało zaprząta sobie głowy, czy konstytucyjna ochrona wolności gospodarczej powinna mieć zastosowanie. Odpowiednio „ważny” powód, by ją ograniczyć, znajdzie się zawsze.
W praktyce co rusz możemy znaleźć różnego rodzaju ograniczenia tej wolności. Mamy w Polsce całe mnóstwo niezbędnych koncesji, licencji, zawodów regulowanych, zawodowych samorządów, wymaganych pozwoleń i zasad, które musi spełniać przedsiębiorca. Niektóre z nich są oczywiście całkiem sensowne i służą realizacji różnego rodzaju pożytecznych celów. Przykładem mogą być tutaj przepisy BHP. Znajdziemy jednak także rozwiązania, które o wiele trudniej uzasadnić.
Niedostateczna ochrona wolności gospodarczej prowadzi często do absurdalnych decyzji ustawodawców
Weźmy na przykład ustawę o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Szczytny i szlachetny cel. Problem w tym, że ustawa dąży do ograniczenia liczby punktów sprzedaży alkoholu. Środkiem do uzyskania tego celu jest nałożenie na gminy obowiązku wydania uchwały, która określi maksymalną liczbę takich miejsc na danym terenie. Uchwała rady gminy nie jest ustawą, a i tak mamy ograniczenie wolności gospodarczej.
Jakby tego było mało, rada gminy może wprowadzić inne ograniczenia w sprzedaży alkoholu. Na przykład dotyczące zasad usytuowania miejsc sprzedaży. Dość powszechną praktyką samorządów jest ustalanie minimalnej odległości od przedszkoli, żłobków czy kościołów. Jaki ważny interes społeczny się za tym kryje? Trudno powiedzieć.
O wiele łatwiej wskazać motywację dużo głośniejszego ograniczenia zasady wolności gospodarczej. Mowa o zakazie handlu w niedzielę. Oficjalną wymówką była tutaj chęć zapewnienia pracownikom dni wolnych. Czy można było to osiągnąć bez zakazywania przedsiębiorcom prowadzenia działalności w niedziele? Oczywiście. Wystarczyło ustawowo zagwarantować poszczególnym pracownikom odpowiednią liczbę wolnych niedziel w miesiącu. Nic jednak nie szkodzi, bo tak naprawdę chodziło o czysto religijny zapał ustawodawcy. Konstytucyjna ochrona wolności gospodarczej okazała się tutaj fikcją.
Nie sposób poruszać tematu pozbawionych głębszego sensu ograniczeń wolności gospodarczej w Polsce bez wzmianki o covidowych lockdownach. Przez długie miesiące rządzący wymusili zamknięcie branży fitness, uderzali także w gastronomię i hotele. Zbuntowanych przedsiębiorców czekały wówczas, nie bójmy się tego słowa, represje. Ochrona zdrowia publicznego oczywiście mieści się w granicach pojęcia „ważny interes społeczny”. Co jednak w sytuacji, gdy wiemy, że konkretne ograniczenia właściwie niczemu nie służą, a w innych podobnych sytuacjach ustawodawca takowych nie stosuje?
Przykłady można by mnożyć. Niedostateczna ochrona wolności gospodarczej na poziomie konstytucyjnym naraża obywateli na arbitralne decyzje ustawodawcy. Tolerancja dla ograniczania swobód przedsiębiorców pod byle pretekstem oznacza nie tylko marnowanie części potencjału naszej gospodarki. Daje również politykom przyzwolenie na modelowanie nam życia według swojego widzimisię także w innych sferach.