Pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy dla Polski miały być potężne. Jednak fundusze na razie do nas nie trafiają, oficjalnie do niedawna właściwie nie było wiadomo dlaczego. Teraz jednak unijny komisarz mówi wprost – to przez nasze kwestionowanie wspólnotowych zasad.
Pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy to miało być dla nas aż 57 mld euro. Jednak dotychczas do Polski nie trafił ani cent z tej puli. Zaliczki dostały już jednak europejskie państwa, na przykład Francja, Włochy, Hiszpania, ale i Litwa. Niebawem fundusze pójdą do innych krajów.
Co z Polską? Oficjalnie rząd zapewnia o swoim optymizmie, a europejscy urzędnicy o sprawie raczej się nie wypowiadali. Aż do teraz.
Paolo Gentiloni, komisarz UE ds. gospodarczych, powiedział wreszcie otwartym tekstem, że „kwestionowanie wyższości prawa europejskiego nad krajowym jest powodem wstrzymania akceptacji polskiego KPO„.
Pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy de facto wstrzymane. I co dalej?
Chodzi przede wszystkim o Izbę Dyscyplinarną przy Sądzie Najwyższym. Izba po wyroku unijnego trybunału została wprawdzie częściowo zamrożona, ale też nie do końca – i to najwyraźniej Unię ciągle mocno drażni. Dodatkowo polski Trybunał Konstytucyjny ma orzec na wniosek premiera Morawieckiego, czy w ogóle unijne prawo ma wyższość nad polskim. Rozprawa w tej sprawie została jednak na razie odłożona.
W całym tym sporze brukselsko-warszawskim trudno się już połapać, ale jest dość jasne, że polski rząd gra na czas. I że nie chce dostosować się do unijnych reguł. Bruksela oczywiście zdaje sobie z tego sprawę, ale była do tej pory dla Polski dość wyrozumiałą. Premier Morawiecki ponoć natomiast zapewniał w Brukseli, że rząd ma dobre intencje, ale musi się jakoś uporać z eurosceptycyzmem Zbigniewa Ziobry. Nawet jeśli unijne władze to wszystko kupowały, to najwyraźniej cierpliwość już się skończyła.
Wygląda więc na to, że póki rząd nie upora się z problemami, które sam wywołał, pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy po prostu do nas nie trafią. Rząd jednak bardzo potrzebuje tych środków, a niektóre z nich miały być przecież elementem budowy „Polskiego Ładu”, który miał ustawić naszą gospodarkę od nowa. Trudno nie mieć jednak wrażenia, że z dogadywaniem się z Brukselą idzie rządowi Morawieckiego tak dobrze, jak właśnie z wprowadzaniem „Polskiego Ładu”.