Nie da się ukryć, że kryptowaluty już dawno przestały być pieśnią przeszłości. Stały się wręcz nieodłącznym elementem rzeczywistości, w której żyjemy. Nie chodzi oczywiście o to, że przyniosły nam jakiś skok cywilizacyjny albo odmieniły sposób, w jaki funkcjonujemy na co dzień. Po prostu inwestują w nie już miliony Polaków i nic nie wskazuje na to, by miało się to w jakiś sposób zmienić.
Przypomnijmy: z raportu UCE Research i Ari10 wynika, że aż 18,4 proc. z nas w jakiejś formie inwestuje w kryptowaluty. Gdy przeliczymy to na liczby bezwzględne wychodzi nam ok. 5 mln osób. Nawet jeśli przyjmiemy, że badanie w jakimś stopniu zawyżyło odsetek osób rzeczywiście inwestujących w kryptowaluty, to i tak powinniśmy trzymać się tego samego rzędu wielkości. Kryptowaluty wyprzedziły już inwestycje w akcje spółek notowanych na giełdzie, obligacje oraz nieruchomości. Są bezsprzecznie najpopularniejszym w Polsce sposobem na inwestowanie.
Ktoś mógłby pomyśleć, że tak ogromna rzesza inwestorów przynosi Fiksusowi mnóstwo pieniędzy. W końcu zyski kapitałowe zostały obłożone specjalnym podatkiem, popularnie zwanym "podatkiem Belki". Jego stawka wynosi 19 proc. Z pewnością nie każda osoba inwestująca w kryptowaluty osiąga w ogóle jakieś zyski, ale jest ich na tyle dużo, by spodziewać się dodatkowych setek milionów, jeśli nie miliardów, złotych w budżecie. Jest tylko drobny problem: zyski z kryptowalut rozlicza garstka podatników.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Portal Wyborcza.biz opublikował w czwartek dane uzyskane z Ministerstwa Finansów. Wynika z nich, że w 2024 r. z inwestycji w kryptowaluty rozliczyło się 18 487 osób. Co ciekawe, jest to rekord. Odkąd zyski z kryptowalut są opodatkowane podatkiem Belki nigdy nie osiągnęliśmy tak dobrego wyniku. Najbliżej byliśmy w 2021 r., gdy znalazło się aż 14 117 sumiennych podatników. Gdzie w takim razie podziały się te miliony inwestorów? Kilka powodów się znajdzie.
Najprostszym wyjaśnieniem jest oczywiście to, że Polacy po prostu nie chcą rozliczać zysków z kryptowalut z Fiskusem, a ten nie jest w stanie skutecznie od nich wyegzekwować obowiązków podatkowych. Teoretycznie coś może być na rzeczy. W końcu inwestycje w kryptowaluty mają dwie cechy, które utrudniają pracę ewentualnych kontrolerów. Z jednej strony mogą się sprowadzać do całego multum transakcji w rozproszonym środowisku przy bardzo ograniczonych obowiązkach ewidencyjnych po stronie platform inwestycyjnych. Z drugiej zaś organy podatkowe mogą po prostu nie dysponować skutecznymi narzędziami technicznymi pozwalającymi na ustalenie, który podatnik ile zarobił na inwestowaniu w kryptowaluty.
Cała sprawa ma jednak także inne aspekty. Zysk z kryptowalut bywa czasem trudno rozliczyć. Rozmówca Wyborcza.biz dr Krzysztof Piech zwraca uwagę, że giełdy kryptowalutowe nie wystawiają swoim klientom formularzy PIT-8C, które stanowią podstawę do rozliczeń. Samodzielne śledzenie własnych operacji może i jest obowiązkiem podatnika, ale trudno wyegzekwować coś, co bywa niemalże niewykonalne.
Kolejną potencjalną przeszkodą dla rozliczania się z Fiskusem jest specyfika inwestycji w kryptowaluty. Samo lokowanie swoich pieniędzy w te aktywa nie oznacza jeszcze, że będziemy podlegać opodatkowaniu. Jakim cudem? Podatek Belki pojawia się dopiero w momencie, gdy posiadane kryptowaluty zamienimy na prawdziwe pieniądze. Jeżeli tego nie zrobimy, to możemy osiągać zyski praktycznie dowolnej wysokości i dalej nie będziemy niczego winni Fiskusowi.
Pikanterii sprawie dodaje to, że przecież kryptowalutami możemy niekiedy normalnie płacić za towary czy usługi. Warto także dodać, że jednym z powodów inwestowania w te aktywa jest nie tyle pragnienie szybkiego i łatwego zysku, co po prostu chęć uchronienia posiadanego kapitału przed skutkami inflacji. Jeżeli ulokowaliśmy go w tzw. stablecoinach, to możemy nie czuć żadnej potrzeby, by dokonać przewalutowania.
Znikoma liczba podatników gotowych rozliczać zyski z kryptowalut wiele wyjaśnia. Ministerstwo Finansów boryka się z dziurą budżetową. Rządzący coraz śmielej rozglądają się za dodatkowymi przychodami. Perspektywa dodatkowych miliardów złotych z opodatkowania inwestycji kryptowalutowych jest kusząca, ale też bardzo odległa. Chyba że nagle państwo ten rynek bardzo skrupulatnie ureguluje, obejmie szczególnym nadzorem i narzuci dodatkowe obowiązki sprawozdawcze. W tej sytuacji niemalże represyjny charakter projektu ustawy o rynku kryptoaktywów wydaje się środkiem właśnie do wyciśnięcia dodatkowych pieniędzy z nieściąganego podatku Belki.