Rzekome maile, wysyłane pomiędzy najważniejszymi osobami w państwie, są coraz ciekawsze. Najnowsze dotyczą rozmowy pomiędzy Michałem Dworczykiem a Mateuszem Morawieckim. Jeśli są prawdziwe, to wychodzi, że polski samochód elektryczny Izera będzie bardziej… japoński niż polski.
Samochód Izera miał być prawdziwym „gamechangerem” polskiej motoryzacji. Wreszcie nasz kraj miał mieć pojazd, który byłby w stanie konkurować z samochodami od największych koncernów, jak VW czy Toyota.
Prototyp auta już widzieliśmy, zapowiedzi budowy fabryki są, ale… trudno nie zauważyć, że jakoś projekt nie idzie specjalnie szybko do przodu. I trochę trudno uwierzyć, że kiedyś naprawdę doczekamy się tego miliona aut elektrycznych, które niegdyś zapowiadał Mateusz Morawiecki.
Mamy jednak w sprawie Izery ciekawe doniesienia – oczywiście bardzo nieoficjalne. Właśnie opublikowano na Telegramie rzekome (choć nikt ich nie zdementował) rozmowy mailowe Dworczyk-Morawiecki.
Szef kancelarii premiera pisze do Morawieckiego, że Toyota może zaprzestać produkować silniki w Wałbrzychu. To byłby potężny cios dla polskiej gospodarki, bo firma zatrudnia w regionie ponad 2 tys. pracowników. Jednak brzmi to dość sensownie – w końcu branża motoryzacyjna przygotowuje się na przejście na elektryczną stronę mocy, więc silniki benzynowe w pewnym momencie przestaną być po prostu potrzebne.
Dworczyk jednak (rzekomo) pisze, że w polskiej Toyocie pojawił się ciekawy pomysł. Pracownicy Toyoty, którzy nie będą już wytwarzać silników, mogliby wytwarzać elektryczne Toyoty i elektryczne… Izery.
Pojazdy Toyoty i Izery miałby być wytwarzany na jednej płycie podłogowej. Natomiast Toyota i Izera miałyby zawiązać wspólną spółkę typu joint venture.
Czyli polski samochód elektryczny Izera będzie tak naprawdę… japoński?
Oficjalna narracja rządu jest zupełnie inna. Izera ma być zupełnie autonomicznym pojazdem – i to zupełnie made in Poland. Fabryka Izery ma powstać natomiast w Jaworznie, a nie w żadnym Wałbrzychu.
Specjaliści zresztą od dawna łapią się za głowy, uważając, że zupełnie polski samochód elektryczny to mrzonka. Pewnie polski samochód elektryczny Izera powstający na jednej płycie z Toyotą miałby więcej sensu. Tyle że byłby… bardziej Toyotą niż produktem polskiej myśli technicznej.
Czy to zły pomysł? Pewnie nie – kooperacja ze światowym gigantem pewnie może sprawić, że projekt Izery paradoksalnie miałby jakiś sens. Tylko po co było napinać mięśnie i tyle czasu zapewniać, że Polska jest w stanie sama opracować elektryczne auto, które podbije świat motoryzacji?