Oceny na Google często są na wagę złota. Z resztą, kto z nas, jadąc na wakacje, czy będąc w podróży służbowej, nie sugeruje się właśnie oceną internautów podczas wyboru restauracji, w której zjemy. Tak samo wygląda sytuacja w przypadku poszukiwania dostawców określonych usług, czy sklepów, w których chcemy zrobić zakupy. Opiniami Google można wyrazić swoje zadowolenie z produktu, usługi bądź obsługi, można również wskazać, że coś nam nie odpowiadało. Niestety, ocena na Google również może zostać wypaczona, na przykład przez niezadowolonych na wszelki wypadek klientów lub konkurencję. W takiej sytuacji przedsiębiorca ma prawo domagać się ochrony swoich dóbr osobistych.
Nie wszyscy pamiętamy, że w sieci wbrew pozorom nikt nie jest anonimowy, a nasze działania również podlegają odpowiednim przepisom prawa. My, czując się domorosłymi recenzentami oraz osobami, a także znając siłę ocen, dość łatwo możemy naruszyć czyjeś dobra osobiste. Mogą być to dobra osobiste na przykład innego internauty, czy nawet przedsiębiorcy. Sąd Najwyższy stwierdził bowiem, że naruszenie dóbr osobistych odnosi się również do osób prawnych.
Dobra osobiste osoby prawnej – przełomowa uchwała Sądu Najwyższego
Izba Cywilna Sądu Najwyższego (uchwała z 3 października 2023 roku, sygn. Akt III CZP 22/23) pochyliła się nad zagadnieniem dóbr osobistych. Sędziowie uznali, że art. 448 § kodeksu cywilnego, który stanowi, że:
W razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę albo zasądzić odpowiednią sumę pieniężną na wskazany przez niego cel społeczny, niezależnie od innych środków potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia.
Należy stosować odpowiednio do osób prawnych. Oznacza to więc, że naruszenie dóbr osobistych przedsiębiorcy również może wiązać się z koniecznością zapłaty zadośćuczynienia. A dobra osobiste bardzo łatwo jest naruszyć w dobie wystawiania wszędzie opinii.
W sieci łatwo jest naruszyć dobra osobiste
Sąd Najwyższy odpowiadając na to pytanie prawne, dał firmom swojego rodzaju furtkę do dochodzenia zadośćuczynienia od internetowych hejterów oraz od nieuczciwej konkurencji. W ostatnich latach niestety popularną praktyką jest kupowanie opinii (chociaż Google usiłuje z tym walczyć, to wciąż pojawiają się sposoby za zaszkodzenie komuś w sieci). Sprzedawane opinie dzielą się na pozytywne oraz negatywne – te negatywne najczęściej są kupowane przez konkurencję, która chce zaszkodzić danemu przedsiębiorcy, miażdżąc w opiniach jakość jego produktów bądź usług.
To również szansa dla przedsiębiorców na walkę z wiecznie niezadowolonymi klientami. Wchodzimy z tymi dywagacjami w sferę absurdów, niestety takie sytuacje się zdarzają. Są sytuacje, kiedy ktoś zjechał obsługę restauracji oraz jakość jedzenia w swojej opinii, bo kelnerzy zwrócili uwagę, że przewijanie „bombelka” na stole w sali pełnej jedzących ludzi jest niestosowane. Albo negatywna ocena, bo musieliśmy poczekać na swoją kolej, a obsługa nie oddała nam honorów należnych angielskiemu królowi. W sieci negatywną opinię wyrazić jest łatwo, ponieważ nie dochodzi do bezpośredniej konfrontacji. Nie oznacza to jednak, że za swoje słowa nie odpowiadamy oraz że możemy pisać cokolwiek.
Za złą opinię Google możemy sporo zapłacić
Sprawy o naruszenie dóbr osobistych osób prawnych nie są nowością, jednak wyrok Sądu Najwyższego jasno wskazuje, że jeżeli faktycznie doszło do naruszenia dóbr osobistych (o tym każdorazowo będzie decydował sąd, rozpatrując okoliczności danej sprawy), firmie należy się zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych.
Nie oznacza to jednak, że powinniśmy się bać wyrażania swojego zdania. Jeżeli wystawienie jednej gwiazdki jest zasadne, bo na przykład obsługa w restauracji była niemiła, jedzenie było zimne, a w dodatku w talerzu znaleźliśmy kocią sierść, lub po zakupie produktu okazało się, że jego jakość jest gorzej niż marna, możemy to wszystko napisać. Nie powinniśmy jednak wymagać od firm traktowania nas po królewsku, czy uznawać, że wszystko nam się należy i na tej podstawie negatywnie oceniać sytuacje, które dla większości ludzi są normalne (wracamy do braku zgody na publiczne przewijanie „bombelka” w restauracji pełnej jedzących ludzi).
Za naruszenie dóbr osobistych przez negatywną opinię możemy zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Takie wyroki już zapadają, nie możemy więc w sieci czuć się bezkarni i anonimowi.