800 plus ma jedną łatwą do naprawienia wadę: wywraca koncepcję redystrybucji do góry nogami
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze państwo potrzebuje dodatkowych pieniędzy. Wydatki budżetowe zauważalnie wzrosły w ostatnich latach. Niektórych nie da się tak po prostu obciąć. Przykładem mogą być nakłady na opiekę zdrowotną, emerytury czy zbrojenia. Jest jednak socjal odziedziczony po poprzednikach. Na 800 plus w tym roku wydamy ok. 65 mld zł. To nieco ponad 7 proc. całości wydatków budżetu państwa zaplanowanych na 2025 r.
Różne krążyły pomysły na zracjonalizowanie programu Rodzina 800 plus w taki sposób, by nieco uszczknąć z tej kwoty. Najpopularniejszym z nich jest wprowadzenie kryterium pracy. Przynajmniej jedno z rodziców musiałoby pracować, by otrzymać pieniądze na dziecko. Czemu miałoby to służyć poza ograniczeniem wydatków na program? Chodzi o wychowywanie obywateli. Jeżeli nie pracujesz albo nie rejestrujesz się jako osoba bezrobotna, to ustawodawca zabierze ci jakieś prawo albo uprawnienie. Podobnie wygląda sprawa ubezpieczenia zdrowotnego osób niepracujących.
Nie muszę chyba dodawać, że nie jestem zwolennikiem opisanego wyżej rozwiązania. Problemów z nim mam kilka. Najważniejszym z nich jest pogłębianie największej wady 800 plus w obecnym wydaniu. Program ten stawia na głowie koncepcję programów socjalnych. Zazwyczaj redystrybucja dochodu kierowana jest od osób bogatych w stronę mniej zamożnych. Rodzina 800 Plus sprowadza się do zapewnienia gwarantowanego dochodu podstawowego osobom posiadającym dzieci. Składają się na niego wszyscy w swoich podatkach. Niezamożny singiel dokłada się więc do wypłaty 800 zł miesięcznie na dzieci bogaczy.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Siłą rzeczy osoby pracujące są w lepszej sytuacji materialnej od tych niepracujących. Pomińmy wyjątkowe przypadki optymalizacji dochodowej niepracujących, która najprawdopodobniej zawiera w sobie alimenty na dzieci zasądzone od byłego partnera. Zawsze w tym tkwi wyjaśnienie fenomenu "niepracujących matek otrzymujących tysiące złotych od państwa". Tym samym kryterium pracy sprawiłoby, że większa część środków z 800 plus trafi do zamożniejszej części społeczeństwa. Trudno określić takie rozwiązanie mianem sprawiedliwego czy sensownego.
Istnieje jednak bardzo prosta alternatywa: zróbmy dokładnie na odwrót i wprowadźmy próg dochodowy w 800 plus. Tym samym odciążymy budżet i przy okazji uczynimy program bardziej sprawiedliwym.
Próg dochodowy w 800 plus przyniesie więcej pieniędzy niż podwyższanie mało istotnych podatków
Jak miałoby to działać? Musielibyśmy wskazać jakąś konkretną kwotę, powyżej której uznajemy daną rodzinę za dysponującą na tyle wysokimi dochodami, by państwo nie musiało jej już pomagać. Próg dochodowy w 800 plus mógłby wynosić 75 proc. aktualnie obowiązującej średniej krajowej. Powyżej stosowalibyśmy rozwiązanie "złotówka za złotówkę".
W tym momencie warto przypomnieć, że średnia krajowa to statystyczne kłamstwo. Mamy do czynienia z zawyżonym wskaźnikiem, który nie uwzględnia dochodów pracowników najmniejszych firm, osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych oraz dużą część budżetówki. Zupełnym "przypadkiem" będą to osoby, które zarabiają raczej mniej, niż więcej. Z danych GUS za 2022 r. wynika, że zarobki powyżej średniej krajowej otrzymuje jedna trzecia Polaków. Przy czym chodzi o tych pracowników, których uwzględniamy w tym wskaźniku.
Możemy więc śmiało założyć, że tak ustawiony dochodowy w 800 plus objąłby co najmniej 25 proc. beneficjentów. Jeśli założymy, że przełoży się to idealnie na ograniczenie wydatków ponoszonych na program, to zaoszczędzimy jakieś 16,25 mld zł. Istnieje niemała szansa, że oszczędności byłyby jeszcze większe. Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że to zauważalnie więcej, niż najnowszy planowany podatkowy skok na kasę Ministerstwa Finansów.
Ktoś mógłby teraz stwierdzić, że przecież sens 800 plus tkwi w tym, że jest wypłacane każdemu niezależnie od statusu majątkowego, bo chodzi o to, by zachęcić Polaków do dzietności. Ja na taki kontrargument odpowiem przypomnieniem, że 800 plus miało tę dzietność poprawić. Tymczasem Polska wyludnia się w najlepsze. Wyszła więc na tyle spektakularna porażka, że rząd PiS, który wprowadził program, przeszedł płynnie do bajeczek o "stymulowaniu konsumpcji" oraz akurat całkiem sensownego stwierdzenia o "przywracaniu godności polskim rodzinom".
Największą zaletą 800 plus jest poprawa sytuacji majątkowej najbiedniejszych rodzin z dziećmi. Mowa o osobach, których nagle zaczęło być stać na wyjazd na rodzinne wczasy, albo po prostu skompletowanie szkolnej wyprawki bez zapożyczania się u rodziny, znajomych i lichwiarzy. Akurat na tym aspekcie programu należałoby się skupić, zamiast wydawać pieniądze na pomoc tym, którzy żadnej pomocy finansowej nie potrzebują.
Politykom koalicji rządzącej podsunę zaś kilka słów prawdy. Wasi wyborcy i tak są zwolennikami okrojenia albo wręcz zlikwidowania 800 plus. Na poparcie wyborców przeciwnika i tak nie macie co liczyć. Opozycja zaś będzie zarzucać wam wszystko, co najgorsze niezależnie od tego, co zrobicie albo czego nie zrobicie. Może więc w takim razie warto byłoby zrobić coś pożytecznego?