Czytniki cen w Biedronce mogą wprowadzać w błąd

Zakupy Dołącz do dyskusji
Czytniki cen w Biedronce mogą wprowadzać w błąd

Zakupy w dyskontach to niewyczerpalne źródło inspiracji w zakresie przemyśleń nad wprowadzaniem konsumentów w błąd. Doskonałym przykładem mogą być promocje w Biedronce, czy może raczej sposób oznaczania tych promocji. I nie chodzi wcale o masę warunków, które klient musi spełnić, aby nabyć produkt w promocyjnej cenie (też macie wrażenie, że ostatnio regulaminy biedronkowskich promocji stały się mniej restrykcyjne?) a o informowanie o podstawowych cenach produktów.

Promocje w Biedronce – w parach raźniej!

Biedronka słynie z różnego rodzaju promocji, będących gratką dla łowców okazji. Będąc na bieżąco z gazetką promocyjną, czy też z informacjami o promocjach dostępnymi w aplikacji, można naprawdę sporo zaoszczędzić. Co ciekawe, promocje w Biedronce ostatnio wydają się mniej restrykcyjne, a jeżeli nawet już są dodatkowe wymogi, okiem przeciętnego kupującego są dosyć dobrze oznaczone.

Ostatnio chodząc na zakupy do tej sieci sklepów, można stwierdzić, że w parze raźniej (no czasem nawet w trójkę, albo w czwórkę). Wszystko za sprawą promocji dostępnych tylko i wyłącznie w przypadku zakupu dwóch lub więcej oznaczonych produktów.

Ten typ promocji nie jest niczym nowym – sklep daje taniej, ale tylko pod warunkiem, że kupujący zdecyduje się na większe zakupy – na przykład na dwa lub trzy określone produkty, zamiast jednego. Zwykle dzięki temu wszyscy są zadowoleni – sklep, bo klient faktycznie zrobi większe zakupy, niż zamierzał i sam klient, bo ma większy zapas produktów w niższej cenie. Czasem jednak takie promocje mogą wprowadzać w błąd.

Czytniki cen mogą wprowadzać w błąd

Dosyć ciekawie wygląda kwestia korzystania z biedronkowskich czytników cen (które są dosyć oblegane, bo w sklepie jest na ogół tyle towaru, że obsługa nie nadąża z porządkowaniem, a pojedyncze produkty, dostępne w koszach z artykułami pojawiającymi się tylko raz na jakiś czas, nie zawsze doczekają się osobnej ceny naklejonej na koszu).

Otóż, chcąc kupić produkt promocyjny, czytnik informuje o cenie już zrabatowanej. Przykładem może być promocja obowiązująca w Biedronce początkiem kwietnia – pinsa świeża, która w cenie regularnej kosztuje 12,99, przy zakupie dwóch produktów kosztuje 9,99 zł sztuka. To całkiem przyzwoity rabat, jednak wątpliwości budzi oznaczenie ceny na czytniku cen.

Spiesząc się na zakupach (co zdarza się stosunkowo często) człowiek chwyta dany produkt (który wcale nie musi leżeć razem z resztą, może być przełożony w inne miejsce, gdzie nie znajduje się informacja o rabatach tylko dla wielopaków) i biegnie z nim do czytnika cen. Skanuje kod i pokazuje mu się cena – 9,99 złotego. Kupujący stwierdza, że to okazja i biegnie do kasy. Tam jednak przy podsumowaniu zakupów widnieje cena 12,99 zł. Gdzie jest błąd?

Promocje w Biedronce

Błędem okazuje się pokazanie ceny już zrabatowanej na czytniku, jako głównej (największej, a więc najlepiej czytelnej) ceny produktu. Oczywiście obok znajduje się informacja (jednak znacznie mniejsza) o cenie podstawowej oraz o warunkach promocji. Jednak zasadniczo pinsa wciąż kosztuje 12,99 zł (cena jednostkowa) a nie 9,99 zł. Co więcej, na czytniku opis promocji informuje, że rabatem na poziomie 46% objęty jest drugi produkt. Oznacza to więc, że pierwsza pinsa kosztuje wciąż 12,99, a dopiero druga około 7 złotych (za dwie zapłacimy więc około 20 złotych, czyli średnia cena to 9,99 zł).

Trzeba czytać drobny druk!

Niestety w tym przypadku promocje w Biedronce pokazują, że wciąż trzeba uważać. Czytnik cen w tym momencie naprawdę może wprowadzić w błąd, zwłaszcza klienta, który się spieszy (w większości sklepów cena widoczna na czytniku to podstawowa cena produktów). Oczywiście różnica w cenie pinsy raczej nie doprowadzi przeciętnego gospodarstwa domowego do upadłości, jednak rabaty przy wielopakach dotyczą również droższych produktów.

Oczywiście większość klientów, którzy polują na promocje w Biedronce, jest zaznajomiona z warunkami danego rabatu jeszcze przed wejściem do sklepu. Jednak klient nie ma obowiązku studiowania gazetek promocyjnych czy też aplikacji. A sklep ma obowiązek jasno informować o promocjach. Teoretycznie ten warunek jest spełniony, gdyż na czytniku cen znajduje się pełen pakiet informacji. Ich ułożenie jednak może sugerować próbę (celowego lub przypadkowego) wprowadzenia klientów w błąd.