Być może już niedługo Państwowa Inspekcja Pracy utrzyma nowe uprawnienie. Inspektor pracy będzie mógł samodzielnie nakazać przekształcenie w umowę o pracę w sytuacjach, gdy uzna zastosowanie alternatywnych form zatrudnienia za nadużycie. Niby w grę wchodzi implementacja unijnych przepisów, ale nie jestem przekonany, że to dobry pomysł.
Propozycje zmian mają oczywisty potencjał, ale dotychczasowe działania państwa nie napawają optymizmem
Walka z wypychaniem na fikcyjne samozatrudnienie od dawna stanowi priorytet kolejnych rządów. Poprzedni wymyślił test przedsiębiorcy. Chodzi o ustalenie, czy dana jednoosobowa działalność przypadkiem nie świadczy swojemu wcale-nie-pracodawcy usług tożsamych z sensem umowy o pracę. Warto także wspomnieć o koncepcji domniemania zatrudnienia na etacie klarującej się w unijnej dyrektywie o pracy platformowej.
Kolejny krok zmierzający do wymuszenia stosowania zatrudnienia na etacie idzie wręcz o krok dalej. Inspektorzy pracy mają otrzymać nowe uprawnienie: przekształcenie w umowę o pracy praktycznie dowolnej alternatywy w drodze samodzielnej decyzji.
Informacje na temat możliwych zmian w prawie podała pod koniec czerwca Wyborcza.biz. W założeniu nakaz pojawi się wszędzie tam, gdzie inspektorzy stwierdzą, że umowa B2B albo umowa cywilnoprawna ma charakter fikcyjny. Jak rozpoznać takie nadużycie? Marcin Stanecki, obecny szef Państwowej Inspekcji Pracy nie zdradził szczegółów, ale kryteria przymusowego zastępowania elastycznych form zatrudnienia etatami mają być proste. Kluczowym elementem ma być wyróżnik etatu w postaci elementu podporządkowania pracodawcy.
Trzeba przyznać, że byłoby to całkiem zdroworozsądkowe rozwiązanie. Teoretycznie w przypadku umów B2B mamy w końcu do czynienia z osobnym przedsiębiorcą. Podporządkowanie zleceniodawcy czy zamawiającemu dzieło również nie wynika z przepisów kodeksu cywilnego. Zupełnie odwrotną sytuację mamy w kodeksie pracy, w szczególności zaś w jego art. 22 §1.
Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
Czy zmiany rzeczywiście mogą wejść w życie? Droga legislacyjna w dzisiejszych realiach jest może wyboista i nie do końca pewna, ale Stanecki jest optymistą.
W myśl unijnych przepisów przewidziano możliwość wystawienia nakazu przekształcenia umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę. Ta zmiana jest już raczej przesądzona.
Przekształcenie w umowę o pracę relacji korzystnej dla obydwu stron byłoby niedźwiedzią przysługą dla „pracownika”
Przymusowe przekształcanie w umowę o pracę innych form zatrudnienia wydaje się rozwiązaniem radykalnym, ale też mającym potencjał. Samo wzmocnienie pozycji Państwowej Inspekcji Pracy w relacji z przedsiębiorcami jest bardzo dobrą wiadomością. Skąd w takim razie mój sceptycyzm? Odpowiedź na to pytanie kryje się w dotychczasowych działaniach polityków w ramach opisywanej już walki z „wypychaniem pracowników na samozatrudnienie„.
W przeciwieństwie do Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw nie neguję istnienia tego problemu. Być może całego zjawiska nie jest tak duża, jak to wynika z ogólnopolskiej traumie szczytów bezrobocia z lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, ale w jakimś stopniu na pewno istnieje. Nie jest jednak tak, że ma mamy teraz do czynienia z powszechnym zastępowaniem umów o pracę tzw. śmieciówkami przy całkowitej bierności organów państwa jak wówczas.
Walka ze śmieciówkami czy fikcyjnym samozatrudnieniem nie zasługuje jednak na pochwałę, dopóki skupia się przede wszystkim na uprzykrzeniu życia pracownikom. Ustawodawca na wszystkie możliwe sposoby stara się, by wybór alternatywnej formy zatrudnienia nie opłacał się właśnie tej obiektywnie słabszej stronie relacji. Przykładem może być na przykład to, jak wygląda kwestia ubezpieczenia zdrowotnego zatrudnionych na umowie o dzieło.
Nie da się także ukryć, że są osoby, które po prostu nie chcą pracować na etacie. Warto zwrócić uwagę choćby na doświadczonych specjalistów w branży IT, którym umowa B2B może się po prostu opłacać. Znajdziemy takich jednoosobowych przedsiębiorców także w wielu innych branżach. Z ich punktu widzenia przekształcenie w umowę o pracę ich dotychczasowych stosunków z pracodawcą może oznaczać same straty. Istnieje też ryzyko, że pracodawcy kontynuowanie relacji z nowym pracownikiem może się już nie opłacać.
Zwalczanie nadużyć jest czymś obiektywie dobrym. Samo kryterium podporządkowania nie jest jednak wystarczające. Kluczowym elementem jest tutaj, nie bójmy się tego słowa, wyzyskiwanie strony utożsamianej z pracownikiem. Chodzi w końcu o to, by poprawić sytuację osób, które do zawarcia niekorzystnej umowy zostały niejako przymuszone. Mieszanie tam, gdzie interwencji inspektorów pracy nikt nie chce, byłoby poważnym błędem.