Nauczyciel z pensją 10 000 zł na rękę? Tak, to możliwe

Edukacja Praca Dołącz do dyskusji
Nauczyciel z pensją 10 000 zł na rękę? Tak, to możliwe

Nauczyciele nie są wysoko opłacaną grupą zawodową. Niezależnie od nagłaśnianych w mediach podwyżek ci początkujący zarabiają niewiele więcej, niż wynosi najniższa krajowa. Znaczącą różnicę robią jednak dodatki, jakie otrzymują, a nade wszystko nadgodziny. W pewnych sytuacjach mogą się one złożyć na całkiem przyzwoitą sumę. I właśnie to sprawia, że mimo skromnych na pozór zarobków wciąż istnieje wielu chętnych do pracy w tym zawodzie.

Dyskusyjne pensum nauczycieli

Za sprawą głośnych strajków nauczycieli większość naszego społeczeństwa wie o tym, że ich pensum wynosi 18 godzin lekcyjnych tygodniowo. Jednak tylko niektórzy są świadomi ogromu obowiązków, jakie mają oni do wykonania niezależnie od niego. A ich czasu pracy, często spędzanego w domu, nikt w praktyce nie liczy.

To też różnie wygląda w przypadku nauczania poszczególnych przedmiotów. Sporo w domu pracują poloniści, sprawdzający prace pisemne uczniów. Niemało czasu na takie zajęcia poświęcają także np. matematycy czy nauczyciele języków obcych.

Wiele zależy tu od postawy pedagoga względem własnych obowiązków. W końcu czym innym jest sprawdzenie wypracowania z rzetelną, opisową informacją zwrotną, a czym innym ocenienie testu na szybko z wykorzystaniem klucza.

Niektórzy komentatorzy sytuacji nauczycieli zwracają uwagę na to, że takie samo pensum i powiązane z nim wynagrodzenie dla wszystkich nie jest sprawiedliwe. Bo np. ci, którzy uczą plastyki, muzyki, religii czy wychowania fizycznego, mają znacznie mniej zajęć niż inni.

Stąd niekiedy przebijające się głosy o tym, że pensum w ramach nauczania niektórych przedmiotów powinno być wyższe lub niższe. W praktyce trudno byłoby jednak zastosować takie rozwiązanie bez szkód dla wielu ambitnych pedagogów.

Część nauczycieli przedmiotów, które nie uchodzą za istotne, bardzo angażuje się bowiem w życie szkoły. Dla przykładu zadaniem pedagogów uczących muzyki często jest dbanie o oprawę wokalno-instrumentalną różnych uroczystości. A ich w ciągu całego roku może być bardzo dużo. Podobne obowiązki mogą mieć np. katecheci w szkołach katolickich.

Początkujący nauczyciele niemal zawsze z najniższym wynagrodzeniem

Początkujący nauczyciele najczęściej zarabiają niewiele ponad najniższą krajową. I tak właściwie jest od zawsze, niezależnie od nagłaśnianych w mediach podwyżek. Bo stale rośnie płaca minimalna, co sprawia, że zarobki młodych pedagogów najczęściej się z nią zrównują.

Dla nauczyciela mianowanego jest to zazwyczaj kilkaset złotych ponad to, ile wynosi dopuszczalne prawem najmniejsze wynagrodzenie. Dyplomowany zaś otrzymuje o około 1000 zł więcej, niż wynosi minimalna pensja. Rzecz jasna, wszystkie te dane dotyczą wynagrodzenia zasadniczego, bez dodatków i nadgodzin.

Biorąc pod uwagę spore wymagania, jakie stawia się nauczycielom, to zdecydowanie za mało. Rzecz jasna, rozsądnym postulatem byłoby zróżnicowanie płac pedagogów i powiązanie ich z jakością wykonywanej przez nich pracy. A więc np. z tym, jak są oceniani przez uczniów albo z tym, czy dobrze sobie radzą z problematycznymi sytuacjami.

Do tego nam jednak bardzo daleko. Realnym kryterium, jakim najczęściej kierują się dyrektorzy w ocenie nauczycieli, są wyniki uczniów z egzaminów. Biorąc pod uwagę zadania szkoły, nie wydaje się ono wystarczające.

Nauczycieli do pracy zachęcają liczne dodatki

Tak niskie zarobki nauczycieli mogą nasuwać pytanie: jak to możliwe, że ktokolwiek chce jeszcze pracować w szkołach? Jedną z przyczyn są z pewnością liczne dodatki.

To np. dodatek stażowy, wiejski, za wychowawstwo, motywacyjny czy funkcyjny. Do tego dochodzą jeszcze przywileje, jakie mają pracownicy budżetówki, jak np. jedna dodatkowa pensja w roku, tzw. trzynastka.

Gdyby pochodzącą z niej sumę rozbić na cały rok, można by ją uznać za wynagrodzenie efektywnie wyższe o 8,5%. Z pewnością to właśnie m.in. wspomniane tutaj dodatki i przywileje powodują, że znajdują się chętni do pracy w zawodzie pedagoga.

Ale można postawić tezę, że nauczycieli motywuje jeszcze inny, ważniejszy powód. Są nim nadgodziny.

Jeszcze ważniejsze są nadgodziny

W dobrej szkole, czyli posiadającej wielu uczniów, mało który pedagog realizuje 18 godzin lekcyjnych tygodniowo. Często jest to np. dwadzieścia kilka godzin. A niekiedy nawet znacznie powyżej trzydziestu.

Jeśli dyrektor ma np. etaty dla sześciu polonistów, w praktyce często zatrudnia tylko cztery osoby, by móc zapewnić im nadgodziny. Wielu nauczycielom bardzo na tym zależy. Niekiedy bywa to też przedmiotem ich rywalizacji między sobą.

Pedagog, który najbardziej na to zasłuży w opinii dyrektora, często otrzymuje najwięcej godzin. Zresztą gros przełożonych idzie w tym nauczycielom na rękę. Dzieje się tak wtedy, gdy np. dyrektor nie może przekazać nauczycielom do poprowadzenia dużej liczby godzin.

Wówczas niejednokrotnie są oni zachęcani do zdobycia uprawnień do uczenia innych przedmiotów. Tu trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że młodzież nie zawsze na tym zyskuje, a często traci. Niekiedy bowiem pedagodzy podejmują studia podyplomowe w dość odległych obszarach. Niekoniecznie są więc później specjalistami w tym, czego uczą.

Nauczyciel dyplomowany z dużym stażem i nadgodzinami może otrzymać nawet 10 000 zł

Z powodu niskich płac zasadniczych nauczyciele często pracują więc bardzo dużo i ich realne pensje nijak mają się do podstawowych stawek. Sprawia to, że nauczyciel dyplomowany np. z 20-letnim stażem pracy, otrzymujący liczne dodatki i mający nadgodziny, może zarobić w dzisiejszych realiach nawet 10 000 zł netto miesięcznie. I przy okazji wpaść w drugi próg podatkowy.

Pamiętajmy jednak, że zawsze, jeśli tak się dzieje, jest to okupione ogromnym wysiłkiem. Rzeczywisty nakład pracy wielu nauczycieli wynosi bowiem np. dwukrotność pensum, a nawet nieco więcej. Jeśli więc nauczyciel pracuje na 1,5 etatu, najpewniej poświęca na bycie pedagogiem znacznie więcej niż 50 godzin miesięcznie.

Przy dwóch etatach zaś może to być ponad 70 godzin. Osobiście uważam, że dobry i doświadczony nauczyciel powinien zarabiać wspomniane 10 000 zł, pracując 40 godzin tygodniowo – z pensum wynoszącym połowę tego czasu.