Piątkowa decyzja sędziego Łączewskiego, który i tak ma już ostro na pieńku z obecną władzą, spowodowała lawinę komentarzy po obu stronach politycznego sporu. Z jednej strony pucz i Targowica, a z drugiej obywatelskie nieposłuszeństwo czy akt heroicznej odwagi. Prawda leży pośrodku.
Sędzia Łączewski nie pierwszy raz zaszedł za skórę obecnej władzy. Jak na ironię popularność zyskał za sprawą wyroku pozytywnego dla prawicy. Chodziło o sprawę policjanta, który brutalnie potraktował uczestnika Marszu Niepodległości, a sędzia skazał go mimo wniosku prokuratury o ułaskawienie. Łaska prawicy na pstrym koniu jeździ, bowiem niedługo potem nakazał seans filmu „Cud Purymowy” skazanym przez niego kibicom Legii Warszawa. Za sprawą tego wyroku otrzymał pierwszego minusa. To w końcu on skazał Mariusza Kamińskiego na 3 lata pozbawienia wolności, przez co skazał również wymiar sprawiedliwości na zajmowanie się tą sprawą.
Sędzia uznał, że prezes TK został wybrany nielegalnie? Bzdura
Przed sądem toczy się proces, jaki Trybunałowi Konstytucyjnemu wytoczył przedsiębiorca. Chodzi o to, że mężczyzna złożył skargę konstytucyjną na wybór trzech z sędziów tego organu, a która następnie została oddalona. Na piątkowej rozprawie, którą prowadził sędzia Łączewski, okazało się, że prawnik reprezentujący w tym sporze Trybunał Konstytucyjny ma pełnomocnictwo podpisane przez prezes Przyłębską. To jest wystarczającym powodem, aby postępowanie w sprawie zawiesić.
Genezą tej sytuacji jest pytanie prawne skierowane do SN
Na początku 2017 roku do Sądu Najwyższego wpłynęło pytanie prawne, które zadał warszawski Sąd Apelacyjny. Chodzi o umocowanie Julii Przyłębskiej jako prezesa Trybunału Konstytucyjnego. O legalności wyboru prezes TK ma wypowiedzieć się Sąd Najwyższy. Zatem nie znając rozstrzygnięcia tej sprawy, trudno jest w sprawie, jaka toczy się przed warszawskim sądem procedować. Kluczową kwestią jest tam bowiem kwestia prawidłowego reprezentowania sprawy w sporze, a to jest kwestią, która ma być rozstrzygnięta przez inny sąd w innym postępowaniu. Kodeks Postępowania Cywilnego jak najbardziej przewiduje możliwość zawieszenia postępowania w przypadku, kiedy rozstrzygnięcie jest uzależnione od wyniku innej sprawy.
Art. 177 KPC
§ 1. Sąd może zawiesić postępowanie z urzędu:
1) jeżeli rozstrzygnięcie sprawy zależy od wyniku innego toczącego się postępowania cywilnego;
Po co w ogóle rozpoczynać proces, który może trwać latami w przypadku, kiedy nie ma pewności czy jedna ze stron jest prawidłowo reprezentowana? Wątpliwość reprezentowania TK nie wynika z uznaniowej decyzji sędziego Łączewskiego, a jedynie z tego, że ktoś inny postanowił poddać to w wątpliwość i zapytać o sprawę SN.
Sędzia uznał, że TK działa nielegalnie? To fake news
Cała ta sprawa to typowy fake news, który przez niezrozumienie podstawowych zasad, jakie rządzą się procesem, spowodował wylanie wiadra pomyj na sędziego, który i tak już ma na pieńku z władzą. Może zatem, zamiast brać w ręce widły i iść na barykady warto wziąć do ręki kodeks? Przecież procesy sądowe mają swoje instrukcje obsługi, a są nimi przepisy ustaw.
Przede wszystkim jednak warto zadbać o to, aby kwestie prawidłowości wyboru najważniejszych organów państwa nie były poddawane w żadną wątpliwość prawną?