Dzięki tzw. tarczy antykryzysowej część przedsiębiorców może uzyskać dopłaty do pensji pracowników. Warunkiem jest spadek obrotów gospodarczych. Przedsiębiorcy muszą jednak zdawać sobie sprawę z faktu, że nawet jeśli w ich firmie faktycznie nastąpił spadek obrotów, to do uzyskania pomocy i tak może to nie wystarczyć.
Spadek obrotów gospodarczych warunkiem uzyskania dopłaty. Ale i to nie zawsze wystarczy
Przedsiębiorca, który chce utrzymać miejsca pracy i otrzymać dopłatę do pensji pracowników, musi odnotować spadek obrotów gospodarczych w swojej firmie. Problem polega jednak na tym, że odnotowanie spadku wcale nie wystarczy do otrzymania pomocy – przedsiębiorca musi jeszcze udowodnić, że faktycznie jest to skutek epidemii koronawirusa. Jak to jednak zrobić?
Zdecydowanie najprostsze zadanie mają przed sobą przedsiębiorcy, którzy w związku z nałożonymi przez rządzących ograniczeniami musieli zaprzestać sprzedaży towarów i/lub usług. W takiej sytuacji znaleźli się np. fryzjerzy, kosmetyczki, osoby prowadzące salony tatuażu, ale także i właściciele kin, teatrów czy innych instytucji kultury. W tym przypadku związek między ograniczeniem działalności przedsiębiorców a epidemią jest jasny związek. Przedsiębiorca musi jedynie umieścić we wniosku odpowiednią informację, najlepiej – powołując się na konkretne rozporządzenie, którego wejście w życie uniemożliwiło mu dalsze prowadzenie sprzedaży towarów i usług.
Co jednak z przedsiębiorcami, u których spadek obrotów gospodarczych nie jest wynikiem tymczasowego zawieszenia działalności firmy z powodu przepisów?
Ograniczenia wprowadzane przez rządzących a działalność firmy
W stosunkowo dobrej sytuacji – jeśli chodzi o udowodnienie związku między spadkiem obrotów a epidemią koronawirusa – są też przedsiębiorcy, których działalność wprawdzie nie została bezpośrednio zawieszona, ale za to już ograniczenia wprowadzone przez rządzących jak najbardziej mają na nią wpływ. Chodzi oczywiście o ograniczenia w poruszaniu się, które mogą uniemożliwić normalne funkcjonowanie niektórych przedsiębiorców, u których fizyczny kontakt z klientem był niezbędny, by móc sprzedać towar lub usługę. W tym przypadku również udowodnienie związku między spadkiem obrotów a epidemią koronawirusa powinno być w miarę proste.
Niestety – w najgorszej sytuacji są przedsiębiorcy, których ograniczenia nałożone przez rządzących nie dotknęły ani w sposób bezpośredni, ani pośredni. Spadek ich obrotów gospodarczych może np. wynikać z ogólnej niechęci konsumentów do wydawania środków na produkty, które nie zaspokajają podstawowych potrzeb. W takiej sytuacji znacznie trudniej udowodnić powiązanie z epidemią koronawirusa – zwłaszcza, jeśli np. firma funkcjonuje normalnie, pracownicy pracują zdalnie, a asortyment towarów/usług jest taki sam jak przed epidemią.
Teoretycznie nie ma się czego bać
Jak wskazują specjaliści, można jednak założyć, że urzędnicy wcale nie będą skupiać się na skrupulatnym i szczegółowym sprawdzaniu, czy podane we wniosku uzasadnienie jest wystarczająco przekonujące. Tym samym prawdopodobnie tylko w ekstremalnych przypadkach (np. przy ewidentnej próbie wyłudzenia) wnioski będą odrzucane, a w pozostałych sytuacjach problematyczne kwestie będą rozstrzygane na korzyść przedsiębiorcy. Czas i praktyka pokażą jednak, czy tak będzie faktycznie.