Wiceminister nauki Karolina Zioło-Pużuk postanowiła zwalczać szkolny Dzień Chłopaka. Brzmi absurdalnie? Bo dokładnie takim jest. Mam na myśli zarówno samo zamieszanie, jak i głębszy spór ideologiczny czający się gdzieś tam w tle. Możemy się spierać o to, czym tak naprawdę jest ta słynna „równość”. Nie ulega jednak wątpliwości, że polityka tożsamościowa i szkoła to naprawdę kiepskie połączenie.
Szkoła to nie miejsce na toczenie politycznej wojny płci, a już na pewno dzieci nie powinny być jej ofiarami
Niektóre głupie wypowiedzi naszych polityków przejdą do historii albo przynajmniej zostaną im zapamiętane na długo. „To dobre podejście, bo COVID-19 jest w odwrocie, już nie musimy się go bać. Trzeba pójść na wybory.” „Trzeba anulować, bo my przegramy.” „Przykra sprawa. Nie lekceważę jej.” „Ludzie rzucali kamieniami w tego dinozaura.” Przykłady można by mnożyć. Są jednak także przypadki, które dość szybko wylatują z powszechnej pamięci, pomimo ich osobliwości. Tym razem wpadka przydarzyła się wiceminister nauki Karolinie Zioło-Pużuk z Lewicy.
W piątek internet rozpaliła na moment do czerwoności jej wypowiedź podczas konferencji „Nierównowagi płci w środowisku naukowym i eksperckim: Jak osiągnąć balans bez eskalacji konfliktów?”. Wszystko dlatego, że wiceminister zaatakowała… szkolny Dzień Chłopaka.
Dobrym przykładem jest nieszczęsny Dzień Chłopaka, z którym skutecznie walczę odkąd moje dzieci są w szkole, bo po prostu to nie jest żadne święto. To jest po prostu argument tego jest taki, że „dlaczego wy dostajecie kwiatek raz do roku, a my nie możemy dostać też raz do roku czekoladki”. No nie, bo pozostałe dni to jest tak naprawdę Dzień Chłopaka.
Przyznała także, że jej poglądy są znacznie bardziej zradykalizowane, co oczywiście można zrozumieć. O wiele bardziej niebezpieczne wydaje się stwierdzenie: „ta zmiana powinna się odbywać zarówno jako zmiana kulturowa, ale ona musi być wzmocniona instytucjonalnie”. Dlaczego niebezpieczne? Właśnie dlatego, że wypowiada je urzędująca wiceminister.
Ktoś dostatecznie podejrzliwy mógłby także zwrócić uwagę na słowo „skutecznie” opisujące jej walkę z Dniem Chłopaka w szkole. Po rządzach Zjednoczonej Prawicy chyba wszyscy wiemy, do czego są zdolni politycy próbujący jakoś sterować polską szkołą. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby akurat Karolina Zioło-Pużuk kiedykolwiek pozwalała sobie na ekscesy godne niektórych kuratorów oświaty z czasów „Dobrej Zmiany”.
Nie ma się co oszukiwać: każdemu może się zdarzyć chlapnąć jakieś głupstwo albo powiedzieć o kilka słów za dużo. Nie ma przy tym nawet znaczenia to, że wiceminister Zioło-Pużuk w mediach społecznościowych ostaje przy swoim. Problem tak naprawdę jest dużo głębszy i wielowątkowy.
Szkolny Dzień Chłopaka najwyraźniej w jakiś sposób umniejsza Międzynarodowemu Dniu Kobiet
Wiceminister nauki za pomocą swojego profilu w serwisie X postanowiła doprecyzować, co miała na myśli z tą instytucjonalną zmianą.
Tak, Międzynarodowy Dzień Kobiet to prawdziwe święto, obchodzone od ponad 100 lat. A dzień chlopaka ma troszkę inną wagę. I będę dbać o znaczenie i docenienie kobiet w nauce i edukacji.
Można by się nawet zgodzić. Problem w tym, że wcześniej wyraźnie powiedziała, że zwalcza – do tego skutecznie – szkolny Dzień Chłopaka. To trochę co innego niż akcentowanie znaczenia 8 marca. Pierwszą wypowiedź dość łatwo zinterpretować w ten sposób, że Karolinę Zioło-Pużuk mierzi to, że uczniowie płci męskiej mają swój dzień. W ten sposób mieliby w jakiś sposób umniejszać dziewczynkom i Dniu Kobiet. Same nasuwają się analogie do polityków PSL-u insynuujących, że ceremonia zawarcia związku partnerskiego w Urzędzie Stanu Cywilnego umniejsza znaczeniu małżeństwom.
Wyjdźmy jednak poza tę jedną serię wypowiedzi. Dlatego polityk Lewicy w ogóle chce zwalczać szkolny Dzień Chłopaka w obronie dziewczynek przez złym patriarchatem? Lewica postawiła na politykę tożsamościową. W pewnym momencie jakiś przedstawiciel tego nurtu politycznego stwierdził, że wzięcie w obronę wszystkich innych uciskanych mniejszości to dobry pomysł. Razem pomogą one robotnikom pokonać wynaturzenia współczesnego kapitalizmu. Tyle tylko, że nie wyszło. Wiele zachodnich grup związanych z szeroko rozumianą lewicą wpadła w pułapkę trybalizmu i teraz wiele czasu poświęca na walkę między sobą.
Nasza krajowa Lewica też porzuciła swoją tradycyjną bazę w postaci robotników i sieroty po PRL-u na rzecz walki w obronie bliższych wielkomiejskiej bańce mniejszości. Efekt jest taki, że elektorat najbardziej potencjalnie zainteresowany czymkolwiek zbliżonym do socjalizmu głosuje na PiS, albo nawet i Konfederację. Obydwie partie lewicowe są zaś mało liczącymi się stronnictwami wielkomiejskiej inteligencji. Polityka tożsamościowa pod względem skuteczności w polityce okazała się potwornym błędem.
Polska to kraj bardzo specyficzny, ze społeczeństwem odpornym na lewicową politykę tożsamościową
Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie prowadziło do przykrych konsekwencji. Naprawdę myślicie, drodzy politycy Lewicy, że lekceważąc mężczyzn, robicie cokolwiek poza nabijaniem poparcia konkurencji? W najlepszym wypadku będzie to liberalne KO, w najgorszym wspomniana już Konfederacja. Otwarta wrogość i skupienie na interesach swojego plemienia rodzi wrogość ze strony grup, na których regularni wiesza się psy. To aż zaskakujące, jak często co bardziej przytomni politycy Lewicy muszą prostować protekcjonalne wobec mężczyzn wypowiedzi innych członków oraz członkiń swojej partii.
Tymczasem Polska to bardzo specyficzny kraj. Wśród obywateli polskich wciąż nie ma dużych grup uciskanych cudzoziemców. Jesteśmy krajem jednolitym wyznaniowo zdominowanym przez katolików oraz osoby niereligijne wychowane w tej wierze. Fundament chrześcijański wbrew pozorom nie jest wcale prawicowym wymysłem. Wreszcie: mamy wyjątkowo niewielką w skali Europy lukę płacową pomiędzy kobietami a mężczyznami. Według danych Eurostatu za 2020 rok wynosi ona raptem 4,5 proc. na korzyść panów. Europejska średnia to 12,7 proc. Zarobki Polek nie odbiegają więc tak bardzo od zarobków Polaków.
Jakby tego było mało, to kobiety są przez polskiego prawodawcę uprzywilejowane. Mogą na przykład liczyć na korzystniejsze normy w przepisach BHP oraz niższy wiek emerytalny. Nawiasem mówiąc, ten drugi przypadek to tak naprawdę pułapka, z której nie ma jak wyjść. Owszem, panie mogą przechodzić na emeryturę szybciej, ale przez to ich świadczenia są zauważalnie niższe. Wyrównaniu wieku emerytalnego sprzeciwiają się zaś te środowiska, które uważają, że byłoby ono dla nich niekorzystne. Muszę wspominać o sfeminizowanych sądach rodzinnych i ich tradycyjnym podejściu do opieki nad dziećmi?
Jak zaś wygląda ten nieszczęsny Dzień Chłopaka w szkole? Prawdę mówiąc, ledwie pamiętam swoje czasy. Obchodzenie go w jakiejś wartej uwagi formie pojawiło się, kiedy uczyłem się w gimnazjum. Tymczasem do dzisiaj w zakamarkach mojej pamięci tkwią fragmenty piosenki z okazji Dnia Kobiet wbijanej chłopcom do głów w przedszkolu. Jaki płynie z tego wniosek? Żaden. Pomijając oczywiście to, że szkoła to nie miejsce na uprawianie współczesnej polityki tożsamościowej oraz mieszanie do tego uczniów. Proces „wiecznego wyrównywania krzywd” nie ma zaś nic wspólnego z równością w jej słownikowym znaczeniu.