Wydawałoby się, że w dobie Internetu posiadający złą prasę MLM będzie zanikającą formą biznesu. A może raczej „biznesu”, jako że w działalności tej mało kto uzyskuje jakiekolwiek dochody. Okazuje się jednak, że wciąż ma się dobrze. Osoby zajmujące się tego rodzaju akwizycją – bo trzeba to nazwać po imieniu – często udzielają się w mediach społecznościowych, chwaląc się swoim życiem, w ich wizji pełnym dostatku. Na szczęście istnieją sposoby na to, by sprawdzić, czy znajomy roztaczający przed nami świetlaną perspektywę zarabiania milionów w MLM-ie sam trafił na żyłę złota.
Oczywiście nie są to sposoby w stu procentach pewne, ale jednak są w stanie w dużym stopniu uprawdopodobnić poszukiwane odpowiedzi.
MLM zmienia nazwy, będąc wciąż tym samym
MLM to skrótowiec od multi level marketingu, czyli – po polsku – marketingu wielopoziomowego. Zwany też jest np. marketingiem sieciowym, network marketingiem czy marketingiem rekomendacyjnym. Dominujące nazewnictwo stale się zmienia, co jest pochodną powszechnej w naszym społeczeństwie złej opinii o tej formie akwizycji. MLM polega z grubsza na tym, że dystrybutor sprzedaje jakieś produkty znajomym, którzy później mają za zadanie oferować je swoim z kolei znajomym. Ci również, już w ramach trzeciego poziomu – i tak dalej.
Koncepcja tego biznesu zasadza się na tworzeniu sieci handlowej, dzięki której – przynajmniej w teorii – można czerpać zyski z kolejnych wprowadzanych do struktury osób. Przyświeca temu idea wypracowywania z czasem pasywnych dochodów, a więc takich, które nie wymagają już jakiegokolwiek działania. W praktyce jednak raczej nie jest to możliwe, ponieważ sprzedaż musi być dokonywana cały czas – i to najlepiej na każdym poziomie struktury.
Jeśli przykładowo akwizytor budujący sieć nie będzie motywował swoich handlowców, ci mogą spocząć na laurach i zaniedbywać własnych podopiecznych – i wówczas w danej konstrukcji niewiele będzie się dziać. Ale to i tak abstrakcja, bo w praktyce mało kto chce kupować jakiekolwiek produkty w ramach MLM-u, a liczba osób, która uzyskuje w ten sposób jakiekolwiek dochody, jest znikoma. Jedyne, czym niektórzy są realnie zainteresowani, to zakup produktów oferowanych w ramach MLM-u w sklepach internetowych, z czym też czasem można się spotkać. Na Allegro są dostępne np. suplementy diety firm DuoLife czy Akuna, dystrybuowane przede wszystkim w MLM-ach.
Wciąganie znajomych
Network marketingowi przyświeca idea biznesu opartego na relacjach. Proponowanie współpracy obcym osobom nie jest więc zalecane. Dystrybutorzy mają więc zachęcać swoich znajomych, by wstąpili do ich sieci. Oferta współpracy najczęściej składana jest w ten sposób, że działający w MLM-ie zaprasza kogoś ze swojego otoczenia na spotkanie, nie udzielając w związku z tym żadnych szczegółów. W przeciwnym wypadku większość ludzi bowiem odmawia.
Może to być kameralne spotkanie w kawiarni z kimś stojącym w strukturze wyżej niż nasz znajomy albo spęd w wynajętej do tego sali, w którym głos zabiera ważny w regionie przywódca, określany mianem ametystowego lidera albo… prezydenta. Bo i taka nomenklatura spotykana jest w tego typu organizacjach. Zresztą właściwie w pełni poprawna, jako że zgodnie ze znaczeniami zawartymi w słowniku języka polskiego słowo „prezydent” to nie tylko głowa państwa lub najwyższy przedstawiciel władzy w mieście, ale także osoba kierująca jakąś instytucją.
Należy sprawdzić znajomego z MLM-u w CEiDG
Okazuje się jednak, że sprawdzenie tego, czy nasz znajomy, przedstawiający nam swoją ofertę biznesową nie do odrzucenia, rzeczywiście zarabia w MLM-ie, jest niezwykle proste. Rzecz jasna, dotyczy to osób, które nie prowadzą żadnej innej działalności gospodarczej. Pierwszy krok, jaki możemy wykonać, to weryfikacja danych znajomego w CEiDG, czyli w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Ta dobrze znana czytelnikom naszego firma.blog, strona rządowa działa niezawodnie, jak mało który publiczny rejestr. Zasięgnięcie informacji tam nie wymaga od nas żadnego dodatkowego wysiłku – niepotrzebne jest więc zakładanie konta czy korzystanie z aplikacji mObywatel, za sprawdzenie przedsiębiorcy nie są też pobierane żadne opłaty.
Jeśli znajomy, który zachęca nas do MLM-u i mówi o swoich niebotycznych zarobkach, sam posiada z tego tytułu dochody wyższe niż limit dla działalności nierejestrowanej (w tym momencie ok. 3500 zł miesięcznie), musi mieć założoną działalność gospodarczą. A jeśli jego firma nie widnieje w tym rejestrze, oznacza to, że najprawdopodobniej tak nie jest, tzn. że nie zarabia nawet najniższej krajowej, co dotyczy większości osób z MLM-ów. Powinno to stanowić dla nas poważny sygnał alarmowy, świadczący o tym, że najpewniej jesteśmy okłamywani.
PIT lub wspólna wizyta w urzędzie skarbowym po zaświadczenie o dochodach
Ale w porządku, załóżmy, że się mylimy. Może znajomy w jakiś sposób uzyskuje niebotyczne dochody, lecz po prostu nie rozlicza ich w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Wówczas po prostu należy poprosić go o pokazanie PIT-u za ubiegły rok albo – co wydaje się jeszcze bardziej wiarygodne – udać się wraz z nim do urzędu skarbowego i obejrzeć wydane na jego wniosek przez urzędnika zaświadczenie o wysokości dochodów za ubiegły rok. Skoro chce nas namówić na tak fantastyczny biznes, to przecież nie powinien ukrywać tak elementarnej kwestii, prawda?