Nowa duchowość wyrasta dziś na megatrend społeczno-kulturowy, a wróżbiarstwo i tarot szturmem zdobywają media społecznościowe. W dobie pandemii, wojen, kryzysu klimatycznego magiczne porady dają szybkie i proste odpowiedzi na lęki.
Młode pokolenie wcale nie stało się zupełnie niewierzące
Przeciwnie, sprawy duchowe nadal są dla niego ważne, o czym świadczy wręcz renesans wróżbiarstwa wśród pokolenia Z. Tyle że te nowe religie z TikToka i Instagrama stoją często w kontrze do sztywnej religijności instytucjonalnej. Młodzi szukają własnej ścieżki wiary, eklektycznie łącząc astrologię, numerologię, medytacje i karty w osobisty kalejdoskop wierzeń.
Czytaj też: Chodzimy leczyć się do szeptuchy, znachora i wróżki. Trwa kryzys zaufania do lekarzy
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Zjawisko ma swoją skalę: tylko około 28% deklarujących się katolików chodzi dziś co niedzielę do kościoła (w 2021 było to rekordowo niskie 28,3%), ale za to ponad połowa Polaków wciąż wierzy w co najmniej jeden przesąd.
Innymi słowy, laicyzujemy się, lecz nie racjonalizujemy
Duchowa potrzeba pozostaje, więc w miejsce modlitwy pojawia się manifestacja marzeń, zamiast spowiedzi – rozstawianie kryształów i rozkład tarota.
Wielu młodych "oświeconych" Polaków deklaruje, że odrzuca religijne dogmaty, ale jednocześnie z zapałem śledzi ruchy planet i fazy Księżyca. Przykładem jest 17-letnia Julia, której historia obiegła media (np. Ofeminin): stawia sobie tarota, medytuje i prowadzi dziennik manifestacji. W jej słowniku brzmi to tak: jeśli masz jakiś cel i poświęcasz mu dużo uwagi – myślisz o nim intensywnie albo zapisujesz go w notesie, to wszechświat w pewnym momencie załapie i da ci to, czego potrzebujesz.
Manifestowanie szczęścia przy blasku białych świec, oczyszczających ze złej energii, to dziś dla wielu młodych kobiet namiastka rytuału duchowego. Skoro tradycyjna modlitwa nie gwarantuje natychmiastowych efektów, czemu nie spróbować magii przyciągania dobrobytu?
Tarot stał się dla niektórych nową biblią.
W mediach społecznościowych roi się od „tarociarek” i wróżek oferujących rozkłady kart na miłość, pieniądze czy zdrowie. Co ciekawsze, wyrosła też cała ezoteryczna etykieta.
Według Julii karty tarota należy traktować z szacunkiem, bo karty się też męczą i ich energia z każdym rozdaniem maleje, więc nie wolno zbyt często zadawać im tego samego pytania . Siedemnastolatka tarota stawia tylko sobie, bo uważa, że robienie tego zarobkowo byłoby profanacją, dla pieniędzy jest na przykład słabe.
Czytaj też: Millenialsi coraz częściej wierzą w horoskopy, coraz rzadziej w Boga. I płacą wróżkom wielkie pieniądze
Jak widać, nawet w świecie "Julki ezoteryczki" istnieje pewien kodeks moralny – duchowość ma być autentyczna, nie skażona mamoną. I tak oto wiara w karty zyskuje pozory wyższej ideowości, a wróżbiarstwo urasta do rangi powołania.
W internecie nie brak społeczności, gdzie młodzi wymieniają się horoskopami i wizjami
Na Facebooku polskie grupy o numerologii i astrologii liczą po kilkanaście tysięcy członków. Na Instagramie i TikToku popularność zdobywają ezoteryczni influencerzy przekładający nawet poważne tematy – wojna, polityka, kryzys – na mistyczne narracje.
Ta nowa duchowość z social mediów bywa celnie opisana jako coś pomiędzy coachingiem, poradnikiem sukcesu a sesją terapeutyczną w Disneylandzie. Jest kolorowo, emocjonalnie, trendy, a więc zupełnie inaczej niż nudna, tradycyjna religia.
Zodiak, aura, wibracje, aniołowie numerów, cała ta menażeria wierzeń daje poczucie, że świat jednak ma ukryty sens, dostępny dla wtajemniczonych. A że przy okazji trzeba kupić parę kamieni, talizmanów czy kadzidełek? Cóż, nawet duchowość 2.0 podporządkowała się prawom rynku. Świat magii to dziś biznes uszyty na miarę niemal jak Thermomix. I też wyczaruje niemal wszystko pod klienta.
Czerwona wstążeczka – dawny zabobon, nowi wyznawcy
Jeden z najstarszych polskich przesądów – czerwona wstążka przy wózku niemowlęcia – ma się w XXI wieku zaskakująco dobrze. Ten ludowy zwyczaj, który wedle dawnych wierzeń chronił dziecko przed złym okiem i urokami, przetrwał w świadomości nawet wielkomiejskich rodziców.
Czytaj też: Rachunek dla „wróżki”: 2 lata więzienia i 400 000 złotych tytułem naprawienia szkody
Współczesne mamy często mówią, że to tak na wszelki wypadek albo że teściowa przyczepiła, więc zostawiliśmy. Spacerując po parku, łatwo zobaczyć przy wózkach małe czerwone kokardki. Co ciekawe, widuje się je nawet... w trakcie chrztów w kościołach. Tak, młodzi rodzice potrafią i ochrzcić dziecko, i jednocześnie asekuracyjnie doczepić amulet przeciw urokom.
Najgłośniej o czerwonych wstążeczkach zrobiło się, gdy temat podchwycili celebryci. Olga Kalicka, popularna aktorka, w 2019 r. po narodzinach syna pokazała na Instagramie wózek ozdobiony czerwoną kokardką. Część internautów przyznała, że też stosowała takie talizmany.
Inni złapali się za głowę.
Z kolei fanki ezoteryki broniły kokardki jako "starego, pogańskiego symbolu życia" i kpiły, że przecież Kościół sam przejął wiele pogańskich zwyczajów. Spór o czerwoną nitkę stał się barometrem szerszego zjawiska: zderzenia światopoglądu naukowego z magicznym myśleniem wśród młodych Polaków.
Nie była to zresztą jedyna gwiazda, która zaufała zabobonowi. Olga Frycz, również aktorka i świeżo upieczona mama, przyznała w 2020 r., że zawiesza wstążeczkę przy wózku córki. Opisała nawet historię: jej dziecko płakało na dworcu tak długo, aż przypadkiem spotkana starsza koleżanka (aktorka Adrianna B.) wyjęła z torebki czerwoną tasiemkę i przywiązała kokardkę do wózka. Niemowlę momentalnie przestało płakać i smacznie przespało całą podróż. Frycz pół-żartem próbowała tłumaczyć to w poście: intensywna czerwień przykuwa wzrok złego spojrzenia – „osoba z urocznymi oczami spogląda najpierw na nią i tam zostawia urok, po czym może bezpiecznie spojrzeć na dziecko”. Aktorka śmiała się, że następnym razem machnie listonoszowi czerwoną kokardką przed nosem, zanim doręczy pocztę z urzędu skarbowego. Ironia ironią, ale kokardka pozostała przy wózku małej.
Co na to wszystko eksperci (i duchowni)?
Psycholodzy twierdzą, że podobne rytuały dają rodzicom iluzoryczne poczucie kontroli i redukują lęk, stąd ich popularność w niepewnych czasach. Skoro większość z nas zgadza się, że to bzdura, a rodzicom śpi się dzięki temu lepiej, to może nie ma powodu do darcia szat...
Czytaj też: Sprzedajesz nawiedzony dom? Jeżeli nie poinformujesz nabywcy, to lepiej nie chwal się tym w internecie
Z kolei księża biją na alarm, że magia i zabobony to grzech przeciw pierwszemu przykazaniu. Jedna z katolickich publicystek zauważyła, że skoro połowa rodziców po cichu wierzy w takie amulety, to znak, iż brakuje im czegoś w wierze „oficjalnej”. Bo w czerwonych kokardkach nie chodzi przecież o estetykę. Każdy taki nawet mikro-symbol zdradza, w co tak naprawdę wierzymy. A skoro specjalne sklepy sprzedają obecnie eleganckie czerwone kokardki z wyszytym imieniem dziecka (w ozdobnym opakowaniu, na pamiątkę), to znaczy, że popyt jest niemały. Wiara w zabobon przeniknęła do mainstreamu tak bardzo, że stała się po prostu kolejną „opcją wychowawczą”, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, czasem w formie rodzinnej anegdoty, a czasem... instagramowego trendu.
Moda na czary zamiast wiary?
Parafrazując znane powiedzenie: wyszliśmy z kościoła, ale kościół nie do końca wyszedł z nas. A może raczej – pozbyliśmy się religii, ale nie pozbyliśmy się potrzeby wiary w coś większego niż my sami.
Dawniej tę potrzebę zaspokajała tradycja chrześcijańska; dziś wypełnia ją mieszanka pogańskich zabobonów, ezoterycznych praktyk i pseudonauki. Pół biedy, gdy wszystko odbywa się z przymrużeniem oka. Gorzej, że dla wielu osób te nowe duchowości na skróty stają się równie śmiertelnie poważne, co niegdyś wiara dziadków w święconą wodę. Polacy jak byli, tak są narodem przesądnym, a liczby to potwierdzają od lat. Jedna ręka odpina medalik, ale druga w tym samym czasie odpukuje w niemalowane.
Co tu dużo mówić, rozum swoje, a strach (i nadzieja) – swoje. Ewolucyjnie zeszliśmy z drzewa, lecz wygląda na to, że jeszcze długo nie wypleni się w nas potrzeba magii. Nieważne, czy będzie miała postać starej kokardki, czy nowych kart tarota, byle obiecywała szczęście, ochronę i prostą receptę na chaos świata.