Wiatraka nie ma, ale już uniemożliwia budowę. Urzędnicy przesuwają jego położenie coraz bliżej działki

Codzienne Energetyka Samorządy Dołącz do dyskusji
Wiatraka nie ma, ale już uniemożliwia budowę. Urzędnicy przesuwają jego położenie coraz bliżej działki

Lokalizacja elektrowni wiatrowych, a zwłaszcza ich odległość od zabudowań budzi liczne dyskusje. Jak się jednak okazuje już w obecnym kształcie przepisy mogą rodzić spore problemy dla właścicieli nieruchomości. Jeden z nich próbuje rozwiązać mieszkanka Dolnego Śląska, której wiatrak uniemożliwia budowę domu. Będąc jednak bardziej precyzyjnym realizację planów wstrzymują urzędnicy, bo wiatraka jeszcze nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Co więcej, w wyobrażeniach samorządowców jego położenie coraz bardziej zbliża się do działki sąsiadki.

Wiatrak uniemożliwia budowę, choć istnieje tylko na papierze

Rozwój farm wiatrowych w Polsce w ostatnich latach mocno przyspieszył. Z pewnością w najbliższym czasie proces ten będzie zapewne jedynie przybierał na sile. Dzięki planowanym zmianom legislacyjnym Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej szacuje, że możliwości zabudowy wzrosną nawet dwukrotnie – do poziomu 41,1 GW – do 2040 roku. Powinniśmy zatem przyzwyczajać się do tego, że farmy wiatrowe na stałe wpiszą się w krajobraz naszego kraju. To z kolei rodzi problemy i wyzwania.

Jednym z nich jest wybór miejsc, w których wiatraki mają stanąć. Wszak może to krzyżować plany właścicieli sąsiednich nieruchomości. Przekonała się o tym jedna z mieszkanek wsi Komorniki na Dolnym Śląsku, która od kilku lat bezskutecznie próbuje uzyskać warunki zabudowy dla swojego nowego domu. Jak wskazuje portal tulegnica.pl problemem są jednak zapisy w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, który przewiduje w pobliżu powstanie elektrowni wiatrowej. Szkopuł w tym, że plan istnieje od 2009 roku, wiatraków nadal nie ma, a urzędnicy wciąż zmieniają ich dokładne położenie.

Przed laty bohaterka historii ustaliła w gminie, że odległość planowanego wiatraka od jej działki wynosi 827 metrów, co w tamtym stanie prawnym uniemożliwiało powstanie nowego domu. Nadzieja przyszła wraz ze zmianą przepisów i zmniejszenia minimalnej odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych do 700 m. Po wystąpieniu o nowe warunki zabudowy Pani Monika dowiedziała się jednak, że odległość potencjalnego wiatraka zmniejszyła się do 525 m. Wcześniejsze dane miały wynikać z błędnego pomiaru geodety.

Wójt każe się odwoływać, bo sam nic nie może zrobić

Odmowa wydania warunków zabudowy miała swój ciąg dalszy przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym. Decyzja została uchylona, a sprawa przekazana do ponownego rozpatrzenia. SKO wskazało, że organ nie sprawdził, czy wiatrak ma już pozwolenie na budowę. Co więcej, zdaniem Samorządowego Kolegium Odwoławczego gmina nie trzyma się graficznych uzgodnień z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Wójt gminy wydał niemal identyczną decyzję z tym zastrzeżeniem, że w dokumencie znalazła się informacja o braku odpowiedzi Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego w przedmiocie pozwolenia na budowę farmy. Włodarz twierdzi, że wobec nowych wyliczeń geodety ma obecnie związane ręce. Jednocześnie Paweł Gregorczuk liczy na jak najszybszą zmianę przepisów dopuszczającą powstawanie zabudowań w odległości nawet 500 m od wiatraków.

Ze stanowiskiem wójta w gruncie rzeczy trudno się nie zgodzić. Jeśli poprzedni pomiar faktycznie był błędny to wydanie warunków zabudowy w obecnym stanie prawnym byłoby jawnym złamaniem przepisów. Z drugiej strony trudno powiedzieć na ile prawdziwa jest wersja o zmianie lokalizacji wiatraka po wystąpieniu przez mieszkankę o wydanie warunków zabudowy.

Wydaje się bowiem, że w obecnym kształcie takie manipulacje w praktyce byłyby możliwe. Co prawda lokalizacja elektrowni wiatrowej następuje wyłącznie na podstawie planu miejscowego, ale w dokumencie tym nie trzeba wskazać dokładnego położenia poszczególnych wiatraków. Niezbędne jest tylko określenie maksymalnej całkowitej wysokość elektrowni wiatrowej, maksymalnej średnicy wirnika wraz z łopatami i maksymalnej liczbę elektrowni wiatrowych. Ostateczne miejsce postawienia wiatraka jest wybierane później, a to może sprzyjać nadużyciom.

Tym samym Pani Monika obawia się, że przy kolejnej próbie uzyskania warunków zabudowy, wiatrak będzie położony jeszcze bliżej jej działki, a to definitywnie zamknie jej drogę do celu. Wójt przekonuje jednak, że wiatraki w gminie niedługo staną. Sama bohaterka historii powinna z kolei trzymać kciuki za szybką zmianę przepisów zmniejszającą odległość elektrowni wiatrowych od powstających zabudowań. Liczymy zatem na szczęśliwe zakończenie tej i innych podobnych historii!