Czy pokolenie Z zrewolucjonizuje sposób, w jaki myślimy o emeryturach? Najnowsze dane z raportu „Sprawiedliwość w pracy” od No Fluff Jobs sugerują, że tak może się stać. A przynajmniej – że młodsi są gotowi zakwestionować kulturowe przywileje, które przez dekady były uznawane za oczywistość.
Obecnie kobiety w Polsce przechodzą na emeryturę w wieku 60 lat, a mężczyźni w wieku 65
I choć jeszcze niedawno każda próba zrównania wieku emerytalnego spotykała się z polityczną i społeczną burzą, dziś widać zmianę optyki – szczególnie wśród młodszych. W grupie wiekowej 18–24 lata aż 54 proc. ankietowanych opowiada się za zrównaniem wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Przeciwnego zdania jest jedynie 29 proc., a reszta nie ma wyrobionej opinii.
To nie jest jedynie statystyczna ciekawostka. To sygnał, że młodzi ludzie – często oskarżani o roszczeniowość czy wygodnictwo – są gotowi na więcej równości, nawet jeśli oznacza to odejście od dotychczasowych przywilejów przysługujących kobietom. Klasyczna narracja, w której kobieta miała szybciej kończyć pracę zawodową ze względu na „podwójny etat” i trud życia rodzinnego, zaczyna ustępować miejsca pytaniu: dlaczego właściwie kobiety mają pracować krócej, skoro żyją dłużej i często pobierają emeryturę przez więcej lat?
Gdy spojrzymy na ogólny rozkład odpowiedzi, entuzjazm młodych jeszcze bardziej rzuca się w oczy. W skali całej populacji tylko 40 proc. badanych opowiada się za zrównaniem wieku emerytalnego, 39 proc. jest przeciw, a 21 proc. nie ma zdania. Przy czym połowa mężczyzn popiera zrównanie, a wśród kobiet – zaledwie 29 proc. Co więcej, aż 50 proc. kobiet jest temu rozwiązaniu przeciwna.
Dlaczego ta zmiana mentalności młodych ma znaczenie?
Bo dotyka szerszego pytania o to, czym ma być nowoczesne społeczeństwo. Czy ma się opierać na ochronie historycznych wyjątków, czy na szukaniu spójności i sprawiedliwości dla wszystkich – bez względu na płeć? Różnice w świadczeniach emerytalnych są faktem: kobiety otrzymują średnio o około 1000 zł mniej niż mężczyźni. Przyczyną są nie tylko niższe pensje czy przerwy w karierze zawodowej, ale też właśnie krótszy czas pracy. A to oznacza mniej lat oskładkowanej aktywności zawodowej – czyli mniej pieniędzy na starość.
Warto też wspomnieć, że młodzi są również stosunkowo otwarci na temat równych zasad dla osób pracujących na różnych typach umów. Pytani o tzw. „jednofakturowców” – czyli osoby na B2B współpracujące z tylko jednym klientem – aż połowa respondentów była za zrównaniem wysokości ich składek ze składkami etatowców. Przeciwko takiemu rozwiązaniu było zaledwie 13 proc. Reszta nie miała zdania, co pokazuje, że temat jest jeszcze świeży, ale może stać się kolejnym polem walki o równość w systemie.
Paradoksalnie, to właśnie w pokoleniu Z – często krytykowanym za indywidualizm – dojrzewa potrzeba systemowych zmian. Potrzeba, by zasady były uczciwe, przejrzyste i… wspólne. Może czas przestać się bać równości, nawet jeśli oznacza ona rezygnację z pewnych przywilejów? W tym sensie młodzi nie są rewolucjonistami – są realistami. I może to właśnie ich głos, coraz wyraźniejszy w debacie publicznej, zmusi decydentów do podjęcia tematów, które dotąd spychano na margines.