W poniedziałkowy wieczór Narodowy Fundusz Zdrowia wydał bardzo niepokojący komunikat. Fundusz zaleca szpitalom wstrzymanie przyjęć pacjentów na zabiegi planowe. Wszystko dlatego, że kończą się miejsca dla chorych na Covid-19 i trzeba im zapewnić dodatkowe łóżka. To chyba tyle jeśli chodzi o nasze mityczne przygotowanie się do trzeciej fali pandemii koronawirusa.
Wstrzymanie przyjęć pacjentów
„Aby zapewnić dodatkowe łóżka szpitalne dla pacjentów wymagających pilnego przyjęcia do szpitala, Centrala NFZ zaleca ograniczenie do niezbędnego minimum lub czasowe zawieszenie udzielania świadczeń wykonywanych planowo”, pisze w swoim komunikacie Narodowy Fundusz Zdrowia. I wylicza, że chodzi między innymi o przeprowadzanie diagnostyki, duże zabiegi korekcyjne kręgosłupa, zabiegi wewnątrzczaszkowe czy pomostowanie naczyń wieńcowych. Ograniczenie ma nie dotyczyć diagnostyki i leczenia nowotworów. Decyzja o odwołaniu zabiegu ma być uzależniona od „indywidualnej oceny” danego przypadku.
WAŻNE!
W związku z rozwojem epidemii #koronawirus, na polecenie @a_niedzielski, ministra zdrowia @MZ_GOV_PL, @NFZ_Centrala zaleca ograniczenie do niezbędnego minimum lub czasowe zawieszenie udzielania świadczeń wykonywanych planowo. #COVID19
SZCZEGÓŁY ⤵️https://t.co/9qGuP357R6
— Narodowy Fundusz Zdrowia (@NFZ_Centrala) March 8, 2021
To wszystko wygląda na powrót do stanu rzeczy, jaki znamy z wiosny i jesieni 2020 roku. Szczególnie podczas tego pierwszego okresu sytuacja okazała się dramatyczna. Szpitale były praktycznie zamknięte dla ludzi, którzy masowo zaczęli rezygnować między innymi z diagnozowania nowotworów. Wtedy w dużej mierze chodziło o strach przed nieznanym i obawę przed wysyłaniem całych szpitali na kwarantannę Jesienią z kolei w bardzo wielu placówkach zaczęto przekształcać „normalne” oddziały na oddziały „covidowe” z uwagi na bardzo dużą liczbę zakażonych. Pod koniec roku resort zdrowia zaczął się z tego wycofywać i ponownie otwierać kolejne oddziały. Powodem był nie tylko spadek liczby zarażeń, ale też szpitale tymczasowe, których coraz więcej zaczęło być gotowych do pracy.
A przecież mieliśmy być przygotowani
Dziś szpitale tymczasowe działają w każdym województwie. W niektórych jest ich więcej niż jeden – na przykład w Gdańsku od poniedziałku pacjentów przyjmuje placówka na hali Amber Expo, która docelowo może przyjąć nawet 400 pacjentów. Zaczynają zatem wypełniać swoją rolę. I właśnie w tej chwili NFZ zaleca innym placówkom właściwie powrót do lockdownu. Oczywiście, liczba chorych rośnie z dnia na dzień, ale wiele szpitali tymczasowych wciąż stoi niemal pustych. Czy naprawdę w takiej sytuacji musimy znowu podejmować ryzyko nowych, ukrytych ofiar koronawirusa? Osób, które umrą nie z powodu Covid-19, tylko z powodu opóźnień w zabiegach i diagnozie?
Dodajmy, że polska służba zdrowia jest dziś w zupełnie innej sytuacji niż w 2020 roku. Powód jest prosty: pierwsze szczepienia przeciw Covid w Polsce objęły lekarzy i inne zawody medyczne. Właśnie po to, by i oni, i pacjenci mogli czuć się bezpiecznie wykonując swoje codzienne zadania nawet w czasie intensywnego rozwoju pandemii. Po co zatem były tak masowe szczepienia medyków, skoro teraz rządzący zalecają im de facto odchodzenie od łóżek pacjentów? Przypomnę, że raptem wczoraj minister zdrowia podpisał rozporządzenie wprowadzające zmiany w teleporadach. Ma ono doprowadzić do tego, że wizyty stacjonarne u lekarzy znów mają stać się standardem. Poniedziałkowe zalecenie NFZ staje w zupełnej sprzeczności do tej decyzji.
Stan przygotowań Polski do pandemii w pigułce
Po raz kolejny przekonujemy się, że peany rządzących o tym jak to Polska doskonale przygotowała się do pandemii, można włożyć tam gdzie ich miejsce, czyli między bajki. Wiosną 2020 roku wszyscy byliśmy zaskoczeni i wiele błędów można było wybaczyć. Dziś, równo rok od potwierdzenia pierwszego przypadku zakażenia w Polsce, mamy prawo wymagać od rządzących przewidywalnych ruchów. Tymczasem zalecenia NFZ i wstrzymanie przyjęć pacjentów negatywnie zaskoczyło wszystkich. Bo to oznacza, że sytuacja zrobiła się fatalna.