Brzmi to jak formalność, ale w tle mamy poważny problem, który od kilku miesięcy skutecznie blokuje wejście polskich instytucji finansowych w segment krypto zgodnie z unijnymi standardami.
Europa wdrożyła już rozporządzenie MiCA, czyli wspólne zasady regulujące emisję tokenów, działanie giełd i firm pośredniczących, a przede wszystkim ochronę inwestorów. Żeby jednak te przepisy realnie działały w Polsce, potrzebna jest ustawa, która wskaże nadzorcę i technicznie włączy MiCA do naszego porządku prawnego.
Sejm taką ustawę uchwalił, Senat naniósł poprawki, Sejm je odrzucił i dokument trafił na biurko prezydenta
Od tamtej chwili trwa dość nerwowe przeciąganie liny, bo część branży – szczególnie tej, która woli działać z zagranicy, bez polskiego nadzoru i podatków – naciska na weto.
Paradoks polega na tym, że regulowane podmioty, takie jak XTB czy banki, nie mogą dziś uzyskać licencji CASP, czyli statusu dostawcy usług krypto zgodnie z MiCA. Bez polskiej ustawy nie ma procedury, nie ma organu licencyjnego, nie ma możliwości wejścia na rynek.
Tymczasem zagraniczne firmy bez problemu obsługują polskich klientów, ponieważ ich kraje wdrożyły MiCA na czas
Prowadzi to do sytuacji, w której regulowani gracze nie mogą działać legalnie, a nieregulowani mają pełne pole manewru.
W tle jest też kwestia bezpieczeństwa. Z danych przywołanych przez XTB wynika, że dwadzieścia procent osób mających kontakt z kryptowalutami deklaruje, że padło ofiarą oszustwa. To pokazuje, że mówimy już nie o ciekawostce technologicznej, ale o realnym rynku, gdzie brak jasnych zasad i nadzoru przekłada się na realne straty zwykłych ludzi.
XTB nie udaje altruistów – firma ma swój interes w tym, aby regulacje weszły w życie, bo umożliwią jej rozszerzenie oferty. Ale to akurat jest normalne i wbrew pozorom zdrowe. W tym sporze ścierają się ci, którzy są przyzwyczajeni do pracy pod okiem nadzorcy, z tymi, którzy wolą środowisko niejasnych zasad i marketingowych obietnic.
Kluczowe w tym wszystkim jest to, że sama ustawa nie musi być idealna
Każda regulacja finansowa wymaga poprawek po drodze. Prawdziwym problemem jest brak jakiejkolwiek ustawy. Bez niej Polska stoi w rozkroku. MiCA formalnie obowiązuje, ale nie ma infrastruktury, by ją wdrożyć. Inne państwa budują na tym swoje przewagi, a polski rynek staje się łatwym celem dla firm działających z zagranicy, które tu nie raportują, nie odprowadzają podatków i nie podlegają kontroli w takim stopniu jak polskie podmioty.
Decyzja prezydenta nie ma więc charakteru doktrynalnego. Tu nie chodzi o to, czy ktoś lubi kryptowaluty, czy uważa je za przyszłość świata finansów. Chodzi o to, czy polski rynek ma być obsługiwany przez instytucje nadzorowane w Polsce, czy przez firmy z zewnątrz. Weto oznaczałoby pełną dominację tych drugich. Podpis sprawi, że wszyscy – od giełd po fintechy – będą musieli działać według tych samych zasad, składać wnioski licencyjne, spełniać wymogi techniczne i organizacyjne, a w razie nadużyć liczyć się z konsekwencjami.