Podróże po Polsce autem, choć są coraz wygodniejsze, to ciągle przypominają horror. Ale można to to łatwo zmienić, kilka zakazów/nakazów, a już będzie wszystkim łatwiej za kółkiem! Oto moje pomysły na nowe zasady drogowe. Pomogą wszystkim, którzy z dróg korzystają w dobrej wierze.
Każdy Polak zna się na piłce, wiadomo. A zwłaszcza jak jest mundial. Ja znam się średnio, więc nie będę się mądrzył o Lewym, Ronaldo i fantastycznej Islandii. Natomiast trochę pomądrzę się na temat ruchu drogowego – na tym akurat się znam, jak każdy Polak.
Obowiązek jazdy na suwak
Weźcie właściwie dowolne statystyki korków w Europie, a gwarantuję, że polskie miasta będą w niechlubnej czołówce. Przez lata dominowała narracja, że mamy korki, bo mamy kiepskie drogi. Ale teraz już mamy drogi całkiem przyzwoite, a korki nam ciągle rosną. Czemu? Wystarczy spędzić jakiś kwadrans w stolicy czy innym dużym mieście. Nikt nikogo nie wpuszcza! Ok, może trochę dramatyzuję – „suwak” jest coraz popularniejszy, ale ciągle niewystarczająco. Póki co, jakoś nie można wtłoczyć do głowy nadwiślańskim kierowcom, że jazda na suwak to nie tyle uprzejmość (choć to też), ale przede wszystkim dbanie o własny interes. Bo jak nikt nikogo nie wpuści, to każdy ostatecznie utknie w korku… Więc może nakazać po prostu odgórnie jazdy na suwak?
Zakaz parkowania zbyt blisko do innego pojazdu
Wiele przepisów reguluje poprawne parkowanie. Ale może by tak ustalić, że nie można parkować, jeśli będzie to oznaczało bycie „na styk” z innym pojazdem? Takie parkowanie kończy się często zarysowaniami, a czasem po prostu nie ma jak się dostać do auta. Sam kilka razy znalazłem się w takiej sytuacji, że musiałem wchodzić do auta od strony pasażera, fruwając nad skrzynią biegów. Nic przyjemnego. Jasne, w miastach jest ścisk i czasem jest pokusa, aby wcisnąć się tam, gdzie miejsca jest bardzo mało. Lepiej jednak takiego parkowania po prostu zakazać niż potem chodzić do warsztatów z zarysowaniami i otarciami.
Nowe zasady drogowe. Znieśmy limit na autostradach
Nie zrozumcie mnie źle, generalnie jestem przeciwnikiem szaleństw za kierownicą. Staram się przestrzegać ograniczeń prędkości, zwłaszcza miastach. Tam naprawdę nie ma żartów, zawsze w końcu niespodziewanie może wybiec jakieś dziecko. Ale autostrady to co innego. W Niemczech limitów nie ma , a na autostradach dominuje naprawdę świetna kultura jazdy. Może moja teoria jest niesłuszna, ale wydaje mi się, że jak ktoś będzie mógł sobie poszaleć na autostradzie, to w mieście już będzie jechał z tą przepisową prędkością 50 km/h. Tak właśnie jest w Niemczech. Na autobahnach szaleją jak nie wiem co, ale poza nimi są pokorni jak pierwszoklasiści. Skoro tam to naprawdę działa, to czemu by nie spróbować i u nas?
Maksymalna głośność słuchania muzyki w mieście
Znowu, jak ktoś chce sobie poszaleć na autostradzie czy drodze ekspresowej przy muzyce na maksa – to czemu nie. Ale niewiele jest bardziej denerwujących rzeczy niż muzyka na maksa w aucie na osiedlu czy nawet w centrum. Przeszkadza to chyba wszystkim za wyjątkiem takiego kierowcy. Poza tym po prostu – to jest zwyczajnie słabe. O ile przyjemniej będzie wszystkim, jeśliby wprowadzić maksymalną głośność słuchania muzyki?
Nowe zasady drogowe. Sorry, L-ki, uczcie się poza szczytem
Każdy się kiedyś uczył jeździć, ale czy naprawdę każdy musi to robić w godzinach szczytu, gdy drogi są i tak zakorkowane? Kiedyś zadałem to pytanie na Bezprawniku. Generalnie moja propozycja zakazu wjazdu „elek” w godzinach szczytu nie spotkała się z najlepszym przyjęciem. Ja jednak ciągle uważam, że taki zakaz by był wygodny zarówno dla pełnoprawnych użytkowników dróg, jak i dla tych, którzy muszą jeszcze jeździć z tablicami z literką „L”.
Słowem, pięć propozycji racjonalizatorskich co do poruszania się po drogach. Chyba nie są aż tak kontrowersyjne, a na pewno znacząco zmniejszyłyby poziom frustracji w Polsce za kółkiem.