Zmiana władzy to znakomita okazja do pozbycia się najgorszych pomysłów poprzedniej ekipy rządzącej. Moglibyśmy na przykład zlikwidować daninę solidarnościową. Nie mówię, żeby nie opodatkowywać najlepiej zarabiających. Jeśli jednak koniecznie musimy to robić, to stosujmy jasne i czytelne zasady normalnej progresji podatkowej.
Zlikwidować daninę solidarnościową można tak po prostu, bez żadnego zastępstwa
Zjednoczona Prawica w swoim zwyczajowym sposobie rozwiązywania problemów przypominała ten specyficzny typ programistów, którzy z każdą kolejną poprawką do swojego oprogramowania dokładają coraz to więcej błędów. Danina solidarnościowa nie jest może najbardziej jaskrawym przykładem. Nie oznacza jednak, że nie możemy w niej dostrzec tego konkretnego scematu.
Skąd się w ogóle wzięła? Otóż po protestach rodziców osób niepełnosprawnych w 2018 r., rządzący postanowili pokazać, że jednak coś w tej kwestii zamierzają zrobić. Wymyślili sobie, że powołają specjalny fundusz, który będzie służył zabezpieczaniu potrzeb osób ze szczególnymi potrzebami. Fundusz Solidarnościowy, bo o nim mowa, trzeba jednak czymś zapełnić. Stąd danina solidarnościowa, którą płacą najlepiej zarabiający. Warto odnotować, że niedługo potem rządzący stwierdzili, że pieniądze z Funduszu Solidarnościowego zostaną przeznaczone także na przedwyborcze łapówki o nazwie „trzynasta i czternasta emerytura”.
Chciałbym móc napisać, że konstrukcja daniny jest prosta, ale w tym właśnie tkwi cały z nią problem, że jest dokładnie na odwrót. W praktyce mamy do czynienia z trzecim progiem w podatku PIT, ale nie do końca. Daninę solidarnościową płacą ci, którzy uzyskują dochody w wysokości powyżej 1 000 000 zł. Stawka wynosi 4 proc. liczone dodatkowo względem już zapłaconego podatku dochodowego od osób fizycznych.
Jakby tego było mało, w przypadku daniny nie ma zastosowania kwota zmniejszająca podatek, czyli popularna kwota wolna. Żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, dla ustalenia dochodu sumuje się także te opodatkowane według skali z dochodami zagranicznymi, dochodami opodatkowanymi liniowo oraz dochodami ze sprzedaży akcji i papierów wartościowych. Mamy więc podatkowe pomieszanie z poplątaniem.
Skoro już Zjednoczona Prawica przestała rządzić, to mamy niepowtarzalną okazję, by zlikwidować daninę solidarnościową i przywrócić porządek w ustawie o podatku PIT. Można zrobić to na kilka różnych sposobów.
Jeśli zależy nam na progresji podatkowej, to daninę zawsze można przerobić na pełnoprawną stawkę PIT
Nie jest tajemnicą, że nie jestem zwolennikiem opodatkowania w dzisiejszych realiach dochodów z pracy obywateli. Jak dla mnie podatku dochodowego mogłoby nie być, na przykład za cenę jednolitego VAT bez obniżonych stawek. Siłą rzeczy, nie jestem też entuzjastą progresji podatkowej jako takiej. Dlatego preferowane przeze mnie rozwiązanie jest niezwykle proste. Ot, wystarczy zlikwidować daninę solidarnościową w ogóle i problem z głowy.
Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że powyższa propozycja jest dość radykalna. W końcu w dalszym ciągu chcemy zapewnić środki na zabezpieczenie potrzeb osób niepełnosprawnych. Biorąc pod uwagę politykę zachowywania świadczeń wprowadzonych przez PiS, trzynasta i czternasta emerytura też z nami zostaną. Są także osoby o prawdopodobnie bardziej lewicowych poglądach, dla których progresja stanowi fundament sprawiedliwego systemu podatkowego. W tym przypadku również nie trzeba się jakoś bardzo gimnastykować. Wystarczy przerobić daninę solidarnościową na normalną stawkę podatku PIT.
Taka trzecia stawka w PIT nie musi wcale wynosić 36 proc., choć byłoby to najbardziej oczywiste rozwiązanie. Ważne jest to, że w ten sposób mielibyśmy do czynienia z ujednoliceniem zasad opodatkowania dochodów osób fizycznych zbliżonych swoim charakterem. Obliczanie kwoty wolnej od podatku byłoby prostsze, podobnie jak ustalanie wysokości zobowiązania. To o tyle ważne, że akurat ustawa o podatku PIT powinna być w pełni zrozumiała także dla przeciętnego Kowalskiego, który nie ma na swoich usługach zastępów doradców podatkowych i księgowych. Nawet jeśli jakimś cudem osiąga on bardzo wysokie dochody.
Chyba nie ma powodu, by aż tak obawiać się ucieczki bogaczy na podatek liniowy
Nie musielibyśmy także mieszać ze sobą PIT z podatkiem Belki. Skoro nie robimy tego przy pozostałych dwóch stawkach podatku, to nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy robić to w przypadku tej trzeciej. Jedyne co przychodzi mi do głowy to celowe zwiększenie opresji podatkowej skierowanej na najlepiej zarabiających.
Zaproponowane rozwiązanie miałoby oczywiście pewne wady. Najważniejsza jest otworzenie przedsiębiorcom możliwość ucieczki przed opodatkowaniem. Wystarczyłoby zmienić formę opodatkowania ze skali podatkowej na podatek liniowy. Taka możliwość istnieje jednak już teraz w odniesieniu do drugiego progu podatkowego. Śmiem twierdzić, że ewentualne straty Fiskusa z tego tytułu są większe, niż byłyby w przypadku przerobienia daniny solidarnościowej na pełnoprawną stawkę PIT. Co więcej, nie każdemu taki manewr się opłaca. Wszystko przez brak możliwości skorzystania z ulg i zwolnień na podatku liniowym.
W zamian zyskujemy, jak już wspominałem, przywrócenie czytelności i prostoty w podatku dochodowym od osób fizycznych. Skomplikowane podatki są ze swej natury gorsze od wysokich podatków. Prawdę mówiąc, niewiele nam już tych względnie prostych zostało. Dlatego warto zlikwidować daninę solidarnościową w obecnym kształcie.