Moja osoba, dzień dzisiejszy, inauguracja – najczęstsze błędy i manieryzmy w polskich mediach

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (150)
Moja osoba, dzień dzisiejszy, inauguracja – najczęstsze błędy i manieryzmy w polskich mediach

Błędy w debacie publicznej mnożą się i mnożą. Nic dziwnego, mowa jest trudniejsza od pisma, a kiedy przemawiamy publicznie, trudniej ustrzec się nam od wpadek. Jednakże część z tych błędów naprawdę razi.

Nie da się swobodnie używać języka polskiego i nie popełnić błędu. Kiedy jednak na siłę forsuje się dane określenie czy słowo, nawet błędne czy przesadnie zmanierowane, człowiek zaczyna się zastanawiać czy sposób, w jaki mówił do tej pory, jest poprawny. Ostatecznie, skoro pani w telewizji czy w gazecie sformułowała, że w dniu dzisiejszym pan prezydent otworzył nowy zakład, to chyba wszystko w porządku, prawda? Nawet jeśli to rażący błąd, wołający nas zresztą o pomstę do nieba.

Błędy popełniają politycy, błędy popełniają dziennikarze, a manieryzmy i tzw. brukselizmy są czasami nazbyt częste.

Błędy w debacie publicznej

Zacznijmy od bardzo, ale to bardzo popularnego określenia używanego w mediach. Są to, oczywiście, tylko przykłady, bo jest ich przecież wiele.

Moja osoba – domyślam się, że to kalka z angielskiego „myself”, aczkolwiek jest to mówienie o sobie w trzeciej osobie, w dodatku zwiększające poczucie własnej wartości. To tak, jakbyśmy nagle stali się przedmiotami we własnym posiadaniu. Moja osoba jest bardzo urażona tym, co zrobiła twoja osoba i jego osoba, dlatego moja osoba rozprawi się z waszymi osobami. 

W dniu dzisiejszym – o dniu dzisiejszym mówiło już wiele osób: zamiast powiedzieć „dzisiaj”, dziennikarze i politycy lubią używać tego formalnego i bardzo niepoprawnego zwrotu, ponieważ w ten sposób miałoby się nam wydawać, że mają nam więcej do powiedzenia.

Efekt końcowy efekt końcowy działań naszego rządu zapewne zachwyci wszystkich. No nie zachwyci, bo jest okrutnym pleonazmem tak często używanym po drugiej stronie monitora, że człowiek ma ochotę tam zadzwonić i im o tym powiedzieć.

Inauguracja – inauguracja, czyli uroczyste rozpoczęcie jakiejś imprezy lub działalności (lub dawniej: przedstawienie kogoś) stało się słowem do wszystkiego. Z jakiegoś powodu używa się tego do otwarcia odbudowy Pałacu Saskiego (niby tak, ale to bez sensu), do kampanii wyborczych czy do otwarcia księgi gości.

Zamordyzm – według Słownika Języka Polskiego, jest to stosowanie wobec kogoś brutalnego rygoru, aczkolwiek stanowi to część języka potocznego. I co z tego? Słowem tym szastają politycy od prawa do lewa, używają go dziennikarze, używa się go wszędzie w przestrzeni publicznej. Używanie takiego słownictwa przypomina przyjście w dresie na obronę pracy magisterskiej. Zresztą tak samo jest z „odgrzewanym kotletem”. Z czym do ludzi?

Problemy ze stopniowaniem występują u wszystkich. Poseł Piotr Pyzik mówił o „jak najbardziej bezbolesnym” wprowadzaniu zmian w dowodach osobistych. Gość Niedzielny przytaczał przetłumaczone słowa papieża Franciszka o tym, że handel ludźmi jest „coraz bardziej powszechny”. Newsweek pisał w 2011 roku o tym, że Bronisław Komorowski pozostaje „najbardziej popularnym” politykiem.

Pełnić rolę – pełni się funkcję, o czym nasi dziennikarze oraz politycy bardzo często zapominają, toteż Tomasz Lis pisze o „pełnieniu roli” przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Mów z sensem

Pauperyzacja i tabloidyzacja języka publicznego nie są jednak czymś nowym, chociaż nieodmiennie niepokoją polonistów z Rady Języka Polskiego. Zdaje się jednak, że nie uda się nam już wrócić na tory, na które raz wjechał ten szalony pociąg mało poprawnego pisania. I mówię o tym ja, która od błędów wolna nie jestem. Mimo to coś trzeba zrobić z tymi przesadnymi manieryzmami, bo w następnym raporcie RJP nie pozostawi na nas suchej nitki.