Wybory samorządowe za pasem, walka o stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, a także funkcje radnych – wojewódzkich, powiatowych i gminnych przybiera na sile. Często można spotkać się z opinią, że kandydaci tak naprawdę nie chcą działać dla lokalnej społeczności, a „pchają się do koryta”. Czy dieta radnego faktycznie uzasadnia takie twierdzenie?
Radni chcą na swojej funkcji zarobić? Takie twierdzenie jest co najmniej śmieszne, przynajmniej w przypadku – dieta radnego nie stanowi bowiem wynagrodzenia, a zwrot kosztów, ponoszonych w związku ze sprawowaną funkcją i rekompensatę za utracone zarobki. W dodatku w wielu samorządach naprawdę nie jest zbyt wysoka.
Dieta radnego to rekompensata za utracone zarobki
Radni nie otrzymują za swoje działania wynagrodzenia. Pieniądze, które otrzymują każdego miesiąca, to rekompensata za utracone zarobki, a także zwrot kosztów, które ponoszą w związku ze sprawowaną funkcją. A tych wydatków trochę jest – jeżeli ktokolwiek wyobraża sobie, że po radnych, którzy zmierzają na sesję, komisję, spotkanie z osobami odpowiedzialnymi za realizację projektów, czy inne wydarzenia, na których ich obecność jest niezbędna, podjeżdża gminna limuzyna, jest w błędzie.
Radni działają na dobrą sprawę z własnej inicjatywy, w interesie mieszkańców (chociaż nie zawsze są w stanie sprostać oczekiwaniom mieszkańców, czasem realizują również własne idee). Pieniądze otrzymują za obecność na sesjach oraz za ich pracę w komisjach rady – nieobecność skutkuje obcięciem diety. Wszystkie inne działania, takie jak spotkania z mieszkańcami, obecność na spotkaniach wiejskich, uczestnictwo w życiu społecznym w danej miejscowości są działaniem dodatkowym – wprawdzie służącym do lepszego realizowania obowiązków radnych, jednak za to nie otrzymuje się żadnego dodatkowego wynagrodzenia.
Dieta radnego – jej wysokość nie powala
Mieszkańcy często mówią, że radni mają obowiązek działania, bo dostają za to pieniądze, w dodatku spore. W tym twierdzeniu jest nieco prawdy, jednak założenie jest błędne. Radny powinien spotykać się z mieszkańcami i brać udział w życiu społecznym terenu, który w radzie reprezentuje. Ten obowiązek wynika z tego, że radny reprezentuje w radzie interesy mieszkańców. Nie swoje, tylko grupy ludzi, zamieszkujących dany okręg wyborczy. Aby móc skutecznie być ich głosem, powinien mieć z nimi kontakt i znać ich potrzeby.
Sama dieta radnego jednak nie jest na tyle wysoka, żeby uzasadniała „pracę na pełny etat”. Radny realizuje swoje obowiązki w radzie dodatkowo – nie jest to (i nie ma szansy) być jego źródłem utrzymania. Dlaczego? Ponieważ kwoty diet nie są zbyt wysokie. Oczywiście, w dużych i bogatych samorządach diety mogą wynosić nawet 4 tysiące złotych. Jednak w przypadku gmin mniejszych i uboższych (głównie gminy wiejskie), wysokość diety oscyluje zwykle wokół kwoty kilkuset złotych i rzadko zbliża się do magicznej bariery tysiąca.
Dieta radnego – to rada ustala wysokość diety
O tym ile radni zarabiają, decydują oni sami. Oczywiście są w tym zakresie ograniczeni przepisami prawa. Maksymalna kwota, którą za swoje działania może otrzymywać radny, wynosi nieco ponad 4000 złotych. W praktyce jednak rzadko który samorząd stać na takie diety (w dodatku kwota ta dotyczy gmin, w których jest ponad 100 000 mieszkańców). W gminach mniejszych maksymalna kwota diety wynosi nieco ponad 2 tysiące złotych. Jednak również w tym przypadku radni zwykle otrzymują mniej.
Wysokość diety zależy od uchwały rady – to radni decydują, ile będą zarabiać. Jednak w praktyce wszystko zależy od majętności gminy – dlatego często diety radnych są symboliczne – budżet musi się spinać. Radni nie mogą sobie pozwolić na windowanie swoich diet, kosztem inwestycji. Dlatego dużo do powiedzenia w tej kwestii mają osoby odpowiedzialne za finanse w danej jednostce samorządu terytorialnego. To one doradzają, jakie kwoty diet są realne i nie zrobią budżetowi zbyt dużej krzywdy.
Oczywiście nie każdy radny w gminie miesięcznie dostaje taką samą kwotę. Za pracę w komisjach oraz za pełnienie odpowiednich funkcji (m.in. przewodniczący rady, czy zastępca przewodniczącego) radni otrzymują określone dodatki. Jednak w biedniejszych samorządach kwoty diet (nawet uwzględniając dodatki za funkcje) wciąż oscylują w granicach kilkuset złotych. Tak więc, jeżeli ktoś twierdzi, że „radni pchają się do koryta”, niech najpierw sprawdzi, ile warte jest to koryto.