Powodem coraz gorszych sondaży Andrzeja Dudy nie jest marny rap o „ostrym cieniu mgły”. Nie są komiczne zdjęcia w krzakach ani jego homofobiczne wypowiedzi czy ataki na sędziów. Nie, to mieszanka: Duda i TVP powodują, że kandydat PiS słabnie. A wystarczyło w marcu zawetować ustawę o dwóch miliardach złotych na media narodowe. Zapraszam do opowieści z alternatywnego świata, w którym Andrzej Duda nie podjął tego politycznie samobójczego kroku.
Duda i TVP – rzeczywistość z wetem
Jest 6 marca 2020 roku. Andrzej Duda późnym wieczorem, po kilkunastodniowym hamletyzowaniu, staje przed dziennikarzami i oświadcza: zawetuję ustawę o rekompensacie dla TVP. „Nie godzę się na pokazywaniu chorym ludziom środkowego palca. W mojej Polsce, Polsce konserwatywnej, Polsce solidarnościowej, nie ma miejsca na taką pogardę. Dlatego te pieniądze trafią do zaproponowanego przeze mnie funduszu medycznego”, mówi w alternatywnym świecie Duda i znika z mównicy.
Media żyją sprawą przez tydzień, do czasu gdy pandemia koronawirusa nie zaczyna narzucać swojej narracji. Andrzej Duda zaskakuje opozycję, ale też swoich partyjnych kolegów. Część z nich na początku się oburza, ale widząc wyniki pierwszego sondażu po tej decyzji, pokazującego rosnące poparcie dla prezydenta, zamykają usta. W „Wiadomościach” konsternacja, nie ma ustalonej narracji, więc program po raz pierwszy od miesięcy przestaje epatować nieustannymi pochwałami wobec władzy i ciągłą krytyką opozycji. Telewizją wciąż kieruje Jacek Kurski, ale wie że jego dni są już policzone.
Wybory 10 maja nie odbywają się. Pandemia zaczyna nam powszednieć, wracamy do codziennego życia, luzowane są obostrzenia. Koalicja Obywatelska wymienia kandydata. Małgorzatę Kidawę-Błońską zastępuje Rafał Trzaskowski. Jego pierwszym postulatem miała być likwidacja TVP, ale po wecie Andrzeja Dudy ten argument jest mu wytrącony z ręki. Sondaże Trzaskowskiego są nieco lepsze niż Kidawy, ale brakuje mu wyrazistości. Reporterzy Telewizji Polskiej nie kwapią się do zadawania mu „trudnych pytań”, więc prezydent Warszawy nie może zbić kapitału na pytaniach o komunię świętą, ceny masła, kupowanie dżemu czy o słuchawkę w uchu.
Debata w TVP odbywa się w rzeczowej atmosferze. Telewizja z powodu problemów finansowych godzi się na prowadzenie jej wraz z dziennikarzami innych redakcji. Kandydaci odpowiadają na merytoryczne pytania – o bezrobocie, o kryzys, o testowanie na koronawirusa, o stosunki z Rosją. Andrzej Duda debaty nie wygrywa, ale wypada w niej nieźle. Jego notowania utrzymują się na stałym, wysokim poziomie.
W ostatnim tygodniu kampanii Andrzej Duda chwali się pierwszym transferem pieniędzy z funduszu medycznego dla szpitala leczącego chore dzieci. 28 czerwca badania exit poll dają mu zwycięstwo już w pierwszej turze, po uzyskaniu wyniku nieco ponad 50%, przy dużej demobilizacji zrezygnowanych wyborców opozycji.
Ale tak nie będzie
Tak mogłaby wyglądać polityczna rzeczywistość, gdyby przekazanie TVP 2 miliardów złotych zostało zatrzymane przez prezydenta. Ale Andrzej Duda tego nie zrobił. Wolał mieć do swojej dyspozycji pełną machinę propagandową. I teraz ma. Najbardziej nieudolną machinę propagandową w Europie, która wykreowała głównego kontrkandydata prezydenta na gwiazdę. Każda konfrontacja Rafała Trzaskowskiego z ekipą TVP to dla niego gotowy materiał na spot wyborczy. Andrzej Duda ma oczywiście gwarancję nieustannych pochwał w rządowej telewizji, ale lukier leje się na niego tak mocno, że zaczyna wyglądać groteskowo. Dziś, na pięć dni przed wyborami, Andrzej Duda co prawda wygrywa pierwszą turę, ale w drugiej ulega Trzaskowskiemu.
I tak oto Andrzej Duda za dwa miliardy kupił sobie duże prawdopodobieństwo porażki. A wraz z nim najnowszą kolekcję Christiana Paula, z dużym prawdopodobieństwem nieistniejącego projektanta mody, który chyba już na zawsze pozostanie esencją tego, jak koszmarnie źle może zadziałać machina propagandy.