Grubsi i… głupsi? Pożeracze fast-foodów mają kolejny argument za przejściem na zdrowszą dietę. Wykazali to naukowcy

Edukacja Zakupy Dołącz do dyskusji
Grubsi i… głupsi? Pożeracze fast-foodów mają kolejny argument za przejściem na zdrowszą dietę. Wykazali to naukowcy

Czy stołujący się regularnie w fast foodach są grubsi i głupsi od tych, którzy odżywiają się zdrowo? Pierwszy czynnik zasadniczo nie budzi wątpliwości, bo niezdrowe i wysokokaloryczne jedzenie po prostu nas tuczy. Z kolei sprawa wpływu takiej diety na intelekt brzmi bardzo dyskusyjnie. Ale naukowcy właśnie przynoszą wyniki badań wskazujące, że coś może być na rzeczy.

Grubsi i głupsi

Co prawda wszystko opiera się na danych zgromadzonych dość dawno, bo w latach 1980-2007, i to w Norwegii, ale ich opracowanie jest świeże, bo z maja 2023 roku. Pracę zespołu naukowców opisał dziennikarz Obserwatora Gospodarczego Radosław Ditrich. Konkluzje badania, jak czytamy na jego Twitterze, mówią jasno: dostępność restauracji typu fast food mogła odpowiadać za 35% wzrostu średniego BMI oraz za 27% spadku średnich zdolności poznawczych. Jak to wyliczono? Porównywano wyniki u młodych Norwegów (między 15 a 24 rokiem życia) mieszkających w bliskiej odległości od fast-foodowej restauracj z wynikami tych, którzy nie mieli aż tak łatwego dostępu do lokalu serwującego śmieciowe jedzenie. Norwegia miała być krajem szczególnie dobrze nadającym się do badania, bo jest tam łatwy dostęp do zdrowych substytutów takiej diety (czego nie można powiedzieć o ojczyźnie fast foodów, czyli Stanach Zjednoczonych Ameryki).

Jak rządy walczą z otyłością?

Jeśli nie czujecie przekonani tymi wynikami, które bazują na dość starych danych i opierają się na założeniu, że każdy mający bliski dostęp do fast-foodu z niego korzysta, to nie jesteście w tym sami. Ja również czuję, że trzeba byłoby tę sprawę zbadać dogłębniej. Nie ma jednak wątpliwości, że zdrowa i zbilansowana dieta jest od tej śmieciowej lepsza nie tylko dla ciała, ale też dla ducha. Nie bez powodu Wielka Brytania wprowadziła zakaz reklam fast-foodów, a rządy wielu krajów próbują ze złymi nawykami żywieniowymi walczyć na różne sposoby. W Polsce walka rządu z otyłością też nie idzie najgorzej. Już w 2016 roku minister zdrowia podpisał rozporządzenie wprowadzające konkretne wytyczne dla sklepików szkolnych, by te nie sprzedawały uczniom jedzenia złej jakości i wątpliwego pod względem odżywczym. Mamy też podatek cukrowy, który choć część ludzi zniechęcił do regularnego picia napojów słodzonych.

Argument mówiący o tym, że słaba dieta obniża nasze zdolności poznawcze również powinien zadziałać. Problem w tym, że przeciwko niemu stoją wieloletnie ludzkie przyzwyczajenia. I coraz łatwiejsza dostępność miejsc oferujących może i smaczne, ale niezdrowe, wysokokaloryczne i generujące często przewlekłe choroby dania. Co nie zmienia faktu, że jako Polacy z roku na rok odżywiamy się coraz lepiej. Do ideału nam jednak sporo brakuje. Wszak jak mawia słynne przysłowie, które do tej sprawy pasuje idealnie: mądry Polak po szkodzie.